Sympatia Trumpa to nie strategia. Komorowski przypomina, czym jest powaga państwa

1 dzień temu
Zdjęcie: Komorowski


Wizyta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie wywołała w Polsce lawinę komentarzy. Politycy PiS i sprzyjające im media niemal od razu ogłosili ją wielkim sukcesem, wskazując na ciepłe gesty Donalda Trumpa i zaproszenie Polski na przyszłoroczny szczyt G20 w Miami.

Tymczasem głos rozsądku przyszedł ze strony Bronisława Komorowskiego, byłego prezydenta, który w swojej ocenie unikał triumfalizmu i pokazał, iż polityka zagraniczna nie powinna opierać się na iluzjach.

Komorowski przypomniał, iż deklaracja Trumpa dotycząca dalszej obecności wojsk amerykańskich w Polsce nie jest niczym przełomowym. USA nie planowały przecież wycofania swoich żołnierzy, a więc mówienie o „historycznym” przełomie jest nadużyciem. „To raczej stwierdzenie, iż nie zamierza teraz wycofywać. A jak będzie w przyszłości? Zobaczymy” – zaznaczył były prezydent. To podejście wydaje się bardziej odpowiedzialne niż hurraoptymizm obozu prezydenckiego.

Polityka międzynarodowa wymaga trzeźwej oceny, a nie triumfalnych komunikatów tworzonych na potrzeby wewnętrznej propagandy. Komorowski jasno wskazał, iż obecność Polski w rozmowach o G20 była w dużej mierze wynikiem działań ministra Radosława Sikorskiego, który wcześniej poruszył ten temat z Marco Rubio. Nawrocki jedynie skorzystał z okazji i odebrał pozytywną odpowiedź. To ważna różnica – pokazuje bowiem, iż sukcesy Polski na arenie międzynarodowej buduje się współpracą całego państwa, a nie indywidualnym marketingiem politycznym.

Tymczasem otoczenie prezydenta usiłuje sprzedać wizytę jako osobisty triumf Nawrockiego. Adam Bielan mówi o „olbrzymiej sympatii Trumpa” i rzekomo wyjątkowej więzi między oboma przywódcami. Problem polega na tym, iż relacje osobiste, choć istotne, nie mogą zastępować realnych gwarancji i umów. Sympatia Trumpa, polityka znanego z nagłych zwrotów i transakcyjnego podejścia, nie daje Polsce żadnego bezpieczeństwa. Budowanie polityki państwa na wrażeniu „dobrego kontaktu” jest igraniem z poważnymi sprawami.

Komorowski w swojej ocenie zachował umiar – i to właśnie ten umiar powinniśmy traktować jako standard w dyskusji o polskiej polityce zagranicznej. Nawrocki, zamiast kreować się na bohatera, powinien pamiętać, iż Polska nie może opierać swojej strategii na chwilowych emocjach Trumpa ani na partyjnych interesach. Nasza siła leży w sojuszach, konsekwencji i poważnym traktowaniu partnerów, a nie w medialnych fajerwerkach.

Były prezydent pokazuje, iż odpowiedzialna polityka to nie jest licytacja na to, kto przybił piątkę amerykańskiemu prezydentowi. To troska o trwałe interesy państwa, o bezpieczeństwo i o wizerunek Polski jako wiarygodnego partnera. W tym kontekście ostrożność Komorowskiego jest dużo bardziej wartościowa niż entuzjazm Nawrockiego, który może się jutro okazać pustym balonem.

Ostatecznie więc warto zaufać doświadczeniu Komorowskiego. Jego spojrzenie jest wyważone, oparte na świadomości, jak łatwo w polityce zagranicznej ulec iluzjom i jak groźne może być uzależnienie całej strategii od sympatii jednego, kapryśnego polityka zza oceanu. Nawrocki, budując swoją prezydenturę na krótkotrwałych gestach, ryzykuje nie tylko własną reputację, ale przede wszystkim stabilność i bezpieczeństwo Polski.

Idź do oryginalnego materiału