Świt ewolucji działania

7 miesięcy temu

Tytuł jest parafrazą artykułu pt. „Świt lepszego jutra”, napisanego przez Romana Dmowskiego w 1930 roku dla Gazety Warszawskiej. Nie przypadkowo już w pierwszych słowach nawiązuję do tegoż artykułu, w którym to Dmowski opisuje sytuację i klimat polityczny panujący wśród ówczesnej polskiej młodzieży, a który pośrednio można odnieść do czasów nam współczesnych, bo o cóż innego jak nie o duszę narodu, szczególnie najmłodszej jego części, tu idzie?

Według Dmowskiego, w chwilach kiedy czarne chmury gromadziły się nad naszą Ojczyzną, największym zagrożeniem dla narodu była destrukcja duchowa, które przejawiała się w rozbiciu pojęciowym, hierarchii wartości, wiary i zasad moralnych:

jedni plwali na to, co dla innych było świętym, jedni poczytywali za chwalebny czyn to, co w oczach innych było pospolitą, ordynarną zbrodnią. To, co wśród innych narodów było pojęciem powszechnie obowiązującym, było kwestią uczciwości, honoru, przyzwoitości, obowiązku obywatelskiego, w Polsce robiono kwestią takiego, czy innego stanowiska partyjnego. Ludzie mówiący po polsku, przestali się nawzajem między sobą rozumieć […]„1.

Kolejny akapit artykułu Dmowski rozpoczyna słowami, które mimo iż napisane prawie 100 lat temu brzmią proroczo i nie tracą nic na swojej aktualności:

ten stan rzeczy jeszcze trwa. Pod jednym względem choćby się pogorszył, czy też tylko ujawnił jaskrawiej zło ukryte„2.

Mając na uwadze powyższy cytat, w dalszej części chciałbym się po krótce odnieść do minionych wyborów, abstrahując tu od partii oraz określonych grup społecznych biorących w nich udział, będę próbował przedstawić sesnu largo problem świadomości polityczno-społecznej naszego narodu, szczególnie jego młodszej części.

Dlaczego miniona kampania wyborcza była aż tak wyjątkowa? Ponieważ po pierwszy raz użyto na niespotykaną dotąd skalę mediów społecznościowych, dzięki których rozpowszechniano tysiące grafik, memów, fake newsów oraz manipulacji, podpartych krzykliwymi i wulgarnymi hasłami. Podczas kampanii wyborczej najważniejsze dla państwa i życia narodu sprawy wyjaśniano memami, kłamliwymi grafikami, a w najgorszym przypadku wulgarnym słowami, mającymi zakończyć dyskusję i skutecznie stygmatyzować oponenta. Programy, teorie czy argumenty zostały zastąpione przez stopniowanie i eskalację negatywnych emocji. Zabieg ten okazał się skuteczny, gdyż cały repertuar inwektyw którymi dotychczas posługiwały się najbardziej zacietrzewione kręgi lewicowe trafiły szeroko do społeczeństwa, szczególnie tego które niedawno uzyskało prawa wyborcze (według statystyk, to właśnie dotychczas bierne, młode pokolenie w sporym procencie ruszyło do urn). Celem tego chwytu propagandowego było totalne zrównanie z ziemią oponenta oraz plemienna walka na poziomie urągającym nie tylko podstawowym zasadom kultury, ale i moralności. Podczas kampanijnych pojedynków wyznacznikiem popularności stała się ogólnie przyjęta „fajność” dotychczas przynależna celebrytom, lukrowany PR oraz mgliście pojęta „postępowość” i „nowoczesność” niemająca nic wspólnego z intelektualnymi przymiotami. Głosowano nie „za” programem, ale „przeciw” kandydatom.

Zygmunt Balicki przestrzegał, iż „pokolenie wychowane w atmosferze uczuć negatywnych przestaje być zdolne do pracy twórczej, rodzi wiecznych opozycjonistów i umie żyć już tylko negacją”.

Pisząc te słowa prawdopodobnie nie spodziewał się, iż przeszło 100 lat później będą one odnosiły się do większej części polskiego społeczeństwa. Warto zadać sobie pytanie czy aby na ten wynik nie pracowały wszystkie partie polityczne? Licytacja na wywracanie; nie dopuszczenie do władzy; odsunięcie od władzy; na wulgarnym haśle zakodowanym w kilku gwiazdkach skończywszy na to wskazuje.

Powodów do malkontenctwa i pesymizmu mamy jak widać aż nadto, ale czy w obliczu wyzwań które przed nami stawia współczesny świat, możemy się wycofywać na pozycje defensywne? Wręcz odwrotnie, redefiniując dotychczasowe metody działania, musimy dostosować je do współczesnego odbiorcy, szczególnie młodzieży, która wpadł w sidła wyżej opisanych zagrywek propagandowych, samemu stając się ich niewolnikiem. Czas na ofesnywę. Co więc powinniśmy robić? Moim zdaniem przede wszystkim powinniśmy wymagać, ale w pierwszej kolejności od samych siebie.

Jeszcze kilka lat temu jako receptę na bolączki środowiska mogliśmy zastosować słowa Dmowskiego: „ci z naszych przyjaciół, którzy się niecierpliwią, niech głębiej popracują nad myślą, nad naszymi zadaniami […] nam się nie śpieszy, bo przecież cóż jest bardziej bliskiego idei narodowej jak praca u podstaw?

Lecz niestety możliwość długoletniej pracy organicznej już minął. Dalecy od awanturnictwa politycznego, musimy nauczyć się łączyć chłodną myśl z gorącą wodą3 i trybie przyspieszonym wykonać tytaniczną pracę, która będzie mozolną wspinaczką po wyznaczony przez minione pokolenia cel. Nie będę tu opisywał dokładnie każdej z moich myśli, skupiając się tylko na zasygnalizowaniu pewnych kwestii.

Pierwszą z nich, którą widziałbym na samym szczycie jest kreatywność, przejawiająca się szczególnie w tworzeniu i spisywaniu własnych koncepcji i teorii, opartych na dotychczasowych lekturach. I tu trzeba zaznaczyć – tworzeniu nie kopiowaniu, ponieważ „nie chcemy naśladować, ale raczej pragniemy tak tworzyć, by naśladowali nas inni. Oto nasza zaborczość ideowa„4. To właśnie ma być główne narzędzie, które przygotuje nas do działalności polityczno-społecznej. W dalszej kolejności wymieniłbym samodyscyplinę i hierarchię, będącymi cegłami naszego muru, dzięki którym trudniej będzie go sforsować tym, którzy będą coraz zacieklej na niego napierać. Wreszcie inicjatywa – łatwo jest działać w mediach społecznościowych oraz własnym, zamkniętym gronie, ale trudniej jest wyjść do społeczeństwa, z którym praca jest fundamentem naszej idei – idei pracy dla narodu. Ci którzy pamiętają lata 90., czy trochę późniejsze 2000-2010 wiedzą, iż w dobie kiedy media internetowe raczkowały, aktywizm był wyznacznikiem ideowego wyrobienia i wartości działacza. Oczywiście, metody ówcześnie stosowane są
w wielu przypadkach już przestarzałe, tak jak archaiczne i bezrefleksyjne kopiowanie dzieł i haseł przedwojennych, ale stanowią one przez cały czas solidny fundament teraźniejszego działania. Wpatrzeni w przykład lat minionych, bez lęku sięgajmy wzrokiem w przyszłość.

Tym co dodatkowo daje nam siłę i skłania do jeszcze większych poświęceń jest oparcie w naszej, katolickiej wierze: „idąc do Boga, idziemy w narodzie i z pomocą narodu. Jest on wielkim środkiem, prowadzącym do wielkiego celu. Praca dla narodu stanowi drogę, wiodącą człowieka do Boga5.

Kilka lat temu można było teoretyzować i rozmyślać o czasach w których my i nasza idea zostaniemy poddani próbie. Teraz czasy te nastały i wymagają od nas poświęcenia oraz wytrwałej pracy.

Jan Mosdorf pisał

I choć nie posiadamy jeszcze pełnej odpowiedzi na wszystkie zapytania, które sobie stawiamy, to wiemy, iż braki nasze uzupełniamy łatwiej. Dzieci okresu burzy uczą się szybciej„6.

Bartosz Tomczak

1 R. Dmowski, Świt lepszego jutra.

2 Ibidem.

3 J. Mosdorf, Sztafeta.

4 J. Korolec, Nasza zaborczość ideowa.

5 W. Kwasieborski, Podstawy narodowego poglądu na świat.

6 J. Mosdorf, Sztafeta.

Idź do oryginalnego materiału