Kiedy Bogdan Święczkowski mówi o „gorszącej politycznej hucpie”, trudno nie odnieść wrażenia, iż próbuje przykleić innym własną etykietę. Prezes Trybunału Konstytucyjnego, dawniej Prokurator Krajowy, znalazł się w centrum jednej z najbardziej poważnych afer prawnych ostatnich lat. I zamiast zmierzyć się z pytaniami o legalność własnych decyzji, gra starą melodię o „politycznych prześladowaniach”.
Sprawa jest jednak zbyt poważna, by dać się nabrać na ten teatr. Prokurator Generalny Waldemar Żurek skierował do TK wniosek o uchylenie immunitetu Święczkowskiego. Zarzuty dotyczą nie błahostki, ale potencjalnego nadużycia najniebezpieczniejszego narzędzia inwigilacji w historii – systemu Pegasus. Według prokuratury, Święczkowski miał zlecić – bez wymaganych pisemnych upoważnień – kontrolę operacyjną wobec Romana Giertycha. Co więcej, kontrola ta obejmowała sfery życia prywatnego, zawodowego i politycznego adwokata. jeżeli to prawda, mówimy nie o „hucpie”, ale o brutalnym pogwałceniu praw obywatelskich.
Święczkowski oczywiście broni się, twierdząc: „wszelkie decyzje i polecenia, które wydawałem (…) były zgodne z prawem i mieściły się w kompetencjach przyznanych mi przez ustawę Prawo o prokuraturze”. Ale jeżeli tak, to dlaczego nie wydano stosownych upoważnień? Dlaczego zakres kontroli wykraczał poza ramy przewidziane w przepisach? Dlaczego materiały pozyskane w ramach tej inwigilacji kopiowano i zabezpieczano tak, jakby chodziło o zdobycie przewagi politycznej, a nie o ochronę prawa?
Argumenty Święczkowskiego brzmią jak dobrze znana śpiewka wszystkich polityków przyłapanych na nadużyciach: „to zemsta”, „to polityka”, „to wina obecnej władzy”. Tymczasem rzeczywistość jest znacznie bardziej banalna i zarazem bardziej dramatyczna – oto sędzia TK, który miał stać na straży konstytucji, sam staje się symbolem jej deptania.
W Radiu Wnet mówił: „Obecnie rządzący próbują wszystkie niezależne, jeszcze niezawisłe organy państwa doprowadzić do zaprzestania działalności. (…) Przyjdzie czas też na pana prezydenta, bo uważam, iż ta władza się nie cofnie się przed niczym”. To retoryka rodem z politycznego kabaretu – odwrócenie ról, w którym sprawca próbuje malować się na ofiarę. To nie władza atakuje TK, to TK w wydaniu Święczkowskiego przez lata kompromitował się rolą politycznej przybudówki.
Żurek, podejmując decyzję o wniosku do Trybunału, nie robi nic innego niż to, czego oczekuje społeczeństwo: rozlicza nadużycia. Pegasus nie był zwykłym programem – był narzędziem masowej inwigilacji, wykorzystywanym bez kontroli sądowej, bez jawności i bez gwarancji prawnych. W państwie prawa takie praktyki muszą być badane, a odpowiedzialni – pociągnięci do odpowiedzialności.
Święczkowski, zamiast wyjaśnić sprawę, pozwala sobie na szyderstwo: „Żałuję tylko, iż pan Żurek nie przesłał też wniosku o uchylenie immunitetu w sprawie Hermesa, bo wtedy byśmy dwie sprawy za jednym zamachem załatwili”. To ironia, która nie bawi. Gdy mowa o naruszeniach praw człowieka i nadużyciu instrumentów państwa wobec obywateli, nie ma miejsca na żarty.
Słowa Żurka, choć nie cytowane wprost w materiałach, niosą ze sobą prosty przekaz: nikt, choćby sędzia TK, nie może stać ponad prawem. To postawa fundamentalna dla demokracji. Bo jeżeli najwyżsi urzędnicy, zasłaniając się immunitetem, mogą inwigilować adwokatów, polityków czy obywateli – znaczyłoby to, iż polska konstytucja to pusty papier.
Święczkowski twierdzi, iż „ta władza chce być bezkarna”. A może właśnie jego dotychczasowa bezkarność jest największym problemem? Bo władza, która przez lata korzystała z Pegasusa, która uczyniła z prokuratury narzędzie partii, rzeczywiście czuła się nietykalna. I dziś, gdy przychodzi czas rozliczeń, krzyczy o „hucpie”.
Trudno oprzeć się wrażeniu, iż prezes TK próbuje stworzyć własny mit: on – bohaterski obrońca konstytucji, a wszyscy inni – polityczni prześladowcy. Ale fakty mówią coś innego: to Waldemar Żurek i prokuratura mają odwagę stawiać pytania o granice władzy i odpowiedzialność tych, którzy ją nadużywali.
I w tym sporze, jeżeli ktoś naprawdę broni praworządności, to nie jest nim Bogdan Święczkowski.