Światowa farmakratyczna tyrania

niepoprawni.pl 1 rok temu

Skąd w ostat­ni­ch de­ka­da­ch ta­ki wy­syp trans­sek­su­ali­zmu? Dla­cze­go co­raz wię­cej lu­dzi, szcze­gól­nie mło­dy­ch, w tym dzie­ci, chce zmie­nić płeć? Po co roz­bu­do­wu­je się pro­pa­gan­da na­krę­ca­ją­ca te pro­ble­my? Dla­cze­go rzą­dy i or­ga­ni­za­cje mię­dzy­na­ro­do­we usil­nie pra­cu­ją nad tym, by lu­dziom od­wra­cać toż­sa­mo­ść płcio­wą?

  To pro­ste — cho­dzi o to, iż lu­dzie z ty­mi za­bu­rze­nia­mi są do koń­ca ży­cia uza­leż­nie­ni od che­mi­ka­liów sprze­da­wa­ny­ch przez kon­cer­ny far­ma­ceu­tycz­ne.

  Jed­nak­że to je­st tyl­ko ma­ły wy­ci­nek bar­dziej ogól­nej ten­den­cji. Osta­tecz­nym ce­lem je­st utwo­rze­nie rzą­du świa­to­we­go opar­te­go na pań­stwie te­ra­peu­tycz­nym. Far­ma­ko­lo­gia to na­rzą­dzie wła­dzy. Wszel­kie za­bu­rze­nia są ko­rzyst­ne dla wła­dzy po­li­tycz­nej, bo uza­leż­nia­ją lu­dzi od róż­ny­ch far­ma­ceu­ty­ków. A tak otu­ma­nio­ny­ch lu­dzi ła­twiej spa­cy­fi­ko­wać, ła­twiej znie­wo­lić i wy­ko­rzy­stać, ła­twiej ho­do­wać jak by­dło.

  Dla­te­go tak bar­dzo pro­mo­wa­ne są róż­ne zbo­cze­nia, wy­na­tu­rze­nia, ano­ma­lie i ku­rio­za, zbior­czo zwa­ne LGBT+. Wszy­scy ci lu­dzie, któ­rzy ma­ją róż­ne ułom­no­ści i za­bu­rze­nia po­trze­bu­ją róż­no­rod­ny­ch, czę­sto dro­gi­ch, far­ma­ceu­ty­ków. To nie tyl­ko le­kar­stwa czy szcze­pion­ki, ale też ma­secz­ki, strzy­kaw­ki, wa­ci­ki, ja­kieś wa­ze­li­ny, środ­ki an­ty­kon­cep­cyj­ne i in­ne pro­duk­ty me­dycz­ne wy­twa­rza­ne przez kon­cer­ny far­ma­ceu­tycz­ne. Zdro­wie czło­wie­ka, w tym zdro­wie psy­chicz­ne, po pro­stu zo­sta­ło sil­nie uza­leż­nio­ne od po­li­ty­ki.

  Pań­stwa i ich rzą­dy ro­bią więc wszyst­ko, by lu­dzi uza­leż­niać od wszel­ki­ch me­dy­ka­men­tów. W każ­dym mie­ście opró­cz ban­ków naj­wię­cej je­st ap­tek. A wszyst­ko za­czę­ło się od zwy­cię­stwa na świe­cie so­cja­li­zmu, opa­no­wa­nia pań­stw przez so­cjal­de­mo­kra­tów, któ­rzy ogło­si­li, iż pań­stwo mu­si zaj­mo­wać się le­cze­niem. Przy­chod­nie, szpi­ta­le, uczel­nie me­dycz­ne zo­sta­ły upań­stwo­wio­ne, al­bo sil­nie uza­leż­nio­ne od prze­pi­sów i do­ta­cji. Le­ka­rze sta­li się urzęd­ni­ka­mi pań­stwo­wy­mi zaj­mu­ją­cy­mi się głów­nie biu­ro­kra­cją słu­żą­cą spra­woz­daw­czo­ści. Pań­stwa ja­ko ta­kie po­wsta­ły na ba­zie służ­by woj­sko­wej, a w ra­ma­ch roz­ra­sta­nia się utwo­rzy­ły służ­bę zdro­wia. Dziś ta służ­ba to naj­po­tęż­niej­sze na­rzę­dzie znie­wo­le­nia.

  W Pol­sce rzą­dzi PiS i przed ostat­nie trzy la­ta do­bit­nie udo­wod­nił, iż je­st świa­do­mym, ak­tyw­nym, peł­no­praw­nym człon­kiem świa­to­we­go tren­du znie­wa­la­nia lu­dzi i ca­ły­ch na­ro­dów przez mię­dzy­na­ro­do­we kon­cer­ny far­ma­ceu­tycz­ne. Obec­ne rzą­dy ocho­czo wzię­ły udział prze­krę­cie ko­wi­do­wym, okra­da­jąc Po­la­ków na mi­liar­dy zło­ty­ch. Nie­mniej szy­ku­ją­ca się do prze­ję­cia wła­dzy opo­zy­cja, czy­li Ko­ali­cja Oby­wa­tel­ska, PSL, SLD, Pol­ska 2050 czy in­na Le­wi­ca jesz­cze bar­dziej ocho­czo sprze­da­dzą nas mię­dzy­na­ro­do­wym kon­cer­nom z WHO na cze­le. Już za­czy­na­ją wcho­dzić w ży­cie po­ro­zu­mie­nia gwa­ran­tu­ją­ce WHO wła­dze po­nad pań­stwa­mi, co je­st za­ląż­kiem rzą­du świa­to­we­go.

  Więc je­śli chce­my od­zy­skać wol­no­ść, to w Pol­sce nie ma­my in­ne­go wyj­ścia jak gło­so­wać na Kon­fe­de­ra­cję, któ­ra je­st je­dy­nym zna­czą­cym, ma­ją­cym dwu­cy­fro­we po­par­cie ugru­po­wa­niem, któ­re sprze­ci­wia się tej świa­to­wej ty­ra­nii far­ma­ceu­tycz­nej. Tyl­ko Kon­fe­de­ra­cja na­gła­śnia­ła i pięt­no­wa­ła ab­sur­dy ko­wi­do­we, któ­re rzą­dzą­cy wpro­wa­dza­li nam przez ostat­nie la­ta. Tyl­ko Kon­fe­de­ra­cja zwra­ca­ła uwa­gę na to, iż wszyst­kie za­rzą­dze­nia wła­dzy by­ły nie­zgod­ne z ba­da­nia­mi na­uko­wy­mi.

  Nie­daw­no zro­bi­łem pa­ra­fra­zę bar­dzo cie­ka­we­go tek­stu To­ma­sza Ga­bi­sia, któ­ra do­bit­nie wy­ja­śnia te kwe­stie. Pań­stwo so­cja­li­stycz­ne prze­kształ­ca się pań­stwo te­ra­peu­tycz­ne, pan­de­micz­ne, hi­po­chon­drycz­ne – nad­cho­dzi far­ma­kra­tycz­na ty­ra­nia. Je­śli te­go nie zro­zu­mie­cie, to nie do­ży­je­cie w zdro­wiu nad­cho­dzą­cej za kil­ka de­kad oso­bli­wo­ści tech­no­lo­gicz­nej, któ­ra i tak wszyst­ko prze­wró­ci do gó­ry no­ga­mi. Je­śli do te­go cza­su sta­nie­cie się uza­leż­nio­ny­mi od far­ma­ceu­ty­ków po­tul­ny­mi zom­bi, to na­wet nie za­uwa­ży­cie, iż ste­ru­ją­cym wa­mi wład­cą prze­sta­nie być człowiek, ale tę wła­dzę przej­mą ro­bo­ty i sztucz­na in­te­li­gen­cja.

]]>Grzegorz GPS Świderski]]>
]]>t.me/KanalBlogeraGPS]]>

Pań­stwo te­ra­peu­tycz­ne

  Pań­stwo te­ra­peu­tycz­ne, to ta­ki sys­tem pań­stwo­wy­ch i zwią­za­ny­ch z pań­stwem in­sty­tu­cji, któ­re swo­ją le­gi­ty­mi­za­cję czer­pią z za­pew­nia­nia oby­wa­te­lom zdro­wia, a co za tym idzie za­in­te­re­so­wa­ne są w me­dy­ka­li­za­cji co­raz szer­szej sfe­ry ludz­kie­go ży­cia – im wię­cej za­cho­wań, sta­nów me­dycz­ny­ch czy do­le­gli­wo­ści uzna­ny­ch zo­sta­nie za cho­ro­bę, tym więk­sze moż­li­wo­ści dzia­ła­nia i roz­bu­do­wy swo­ich wpły­wów i wła­dzy ma­ją apa­ra­ty zaj­mu­ją­ce się zdro­wiem. Uży­wa­nie nar­ko­ty­ków, pa­le­nie pa­pie­ro­sów, nad­mier­ne je­dze­nie, kra­dzie­że w skle­pa­ch (klep­to­ma­nia), za­cho­wa­nia sek­su­al­ne, uprze­dze­nia ra­so­we, nie­śmia­ło­ść, sa­mo­bój­stwo, na­ro­dzi­ny, sta­ro­ść, śmierć – prak­tycz­nie wszyst­ko mo­że zo­stać uzna­ne za cho­ro­bę al­bo symp­tom cho­ro­by. Po­ja­wia­ją się no­we cho­ro­by jak syn­drom chro­nicz­ne­go zmę­cze­nia, fo­bia so­cjal­na, ma­łe pier­si u ko­biet, dys­funk­cjo­nal­no­ść sek­su­al­na, ły­sie­nie, no­we cho­ro­by dzie­cię­ce, jak „nad­po­bu­dli­wo­ść” czy de­fi­cyt uwa­gi.

  W pań­stwie te­ra­peu­tycz­nym po­li­ty­cy i urzęd­ni­cy w ki­tla­ch na­ukow­ców de­fi­niu­ją, co je­st cho­ro­bą i co na­le­ży ro­bić, że­by ją „zwal­czyć”. Współ­cze­sna wła­dza opie­ra się na dok­try­nie, iż wszyst­kie pro­ble­my są pro­ble­ma­mi zdro­wot­ny­mi i wszyst­kie pro­ble­my zdro­wot­ne są spra­wą rzą­du. Na­ra­sta po­li­ty­za­cja zdro­wia, me­dy­ka­li­za­cja po­li­ty­ki i pro­ble­mów spo­łecz­ny­ch, pań­stwo wy­ka­zu­je wiel­kie za­in­te­re­so­wa­nie kon­cep­cja­mi cho­ro­by i zdro­wia, apa­rat pań­stwo­wy przej­mu­je od­po­wie­dzial­no­ść za zdro­wie oby­wa­te­li.

Far­ma­kra­tycz­na ty­ra­nia

  Od 1960 do 1998 ro­ku wy­dat­ki USA na zdro­wie na gło­wę oby­wa­te­la wzro­sły po­nad stu­krot­nie. Ro­śnie też licz­ba le­ka­rzy i co­raz bar­dziej roz­ra­sta­ją się in­sty­tu­cje zdro­wia pu­blicz­ne­go. Za­cho­dzi trans­for­ma­cja USA z kon­sty­tu­cyj­nej re­pu­bli­ki w pań­stwo te­ra­peu­tycz­ne, gdzie me­dycz­ne sym­bo­le gra­ją ro­le sym­bo­li pa­trio­tycz­ny­ch, a rzą­dy pra­wa za­stę­po­wa­ne są przez rzą­dy me­dycz­nej wła­dzy i „te­ra­pii”. W od­wro­cie je­st daw­na in­spi­ro­wa­na so­cja­li­zmem le­gi­ty­mi­za­cja pań­stwa so­cjal­ne­go, któ­ra za­stę­po­wa­na je­st le­gi­ty­mi­za­cją zdro­wot­ną i me­dycz­ną. Nad­cho­dzi „far­ma­kra­tycz­na ty­ra­nia”!

Oty­ło­ść

  Kie­dy na przy­kład w 2004 ro­ku rząd pre­zy­den­ta Bu­sha po­sta­no­wił uznać „oty­ło­ść” za cho­ro­bę, to te­go ty­pu po­su­nię­cie na­tych­mia­st mo­bi­li­zu­je ca­ło­ść apa­ra­tu pań­stwo­we­go, gdyż w grę wcho­dzą: edu­ka­cja, pre­wen­cja, mo­ni­to­ro­wa­nie, kon­tro­la, po­li­ty­ka ży­wie­nio­wa, te­ra­pie, re­gu­la­cje i prze­pi­sy praw­ne, służ­ba zdro­wia, fi­nan­se (kwe­stie po­dat­ko­we, re­fun­do­wa­nia kosz­tów) etc. Oty­ło­ść nie je­st już spra­wą oso­bi­stą jed­nost­ki, le­cz pod­le­ga kon­tro­li i in­ter­wen­cji pań­stwa. Mó­wi się na­wet o „epi­de­mii oty­ło­ści”. Wpraw­dzie nie je­st to re­al­na epi­de­mia, bo na ra­zie nie od­kry­to żad­ne­go wi­ru­sa, któ­ry po­wo­du­je oty­ło­ść, ale tak ma być trak­to­wa­na – ję­zyk mo­de­lu in­fek­cyj­ne­go cho­ro­by je­st uży­wa­ny do opi­sy­wa­nia sta­nu or­ga­ni­zmu, w spo­sób oczy­wi­sty spo­wo­do­wa­ne­go przez czyn­ni­ki w du­żej mie­rze za­leż­ne od sa­me­go czło­wie­ka (przy bra­ku wi­ru­sa oty­ło­ści w od­wo­dzie po­zo­sta­je „gen oty­ło­ści”).

„Pan­de­mia” Co­vid-19

  De­fi­ni­cje i środ­ki po­dej­mo­wa­ne dla zwal­cza­nia „pan­de­mii” Co­vid-19 na­le­ży wi­dzieć w kon­tek­ście pań­stwa te­ra­peu­tycz­ne­go, dla któ­re­go no­wa cho­ro­ba in­fek­cyj­na i za­kaź­na je­st zna­ko­mi­tym pre­tek­stem do roz­sze­rze­nia swo­jej wła­dzy. Ale pań­stwo te­ra­peu­tycz­ne po­zo­sta­je w ści­słym związ­ku z ty­mi, któ­rzy „pro­du­ku­ją i sprze­da­ją” pre­pa­ra­ty ge­ne­tycz­ne zwa­ne „szcze­pion­ka­mi”, czy­li z prze­my­słem far­ma­ceu­tycz­nym. Je­śli wal­ka z Co­vid-19 to ogrom­ny mię­dzy­na­ro­do­wy pro­gram po­mo­cy, w któ­rym be­ne­fi­cjen­ci są iden­ty­fi­ko­wal­ni, a do­na­to­rzy (po­dat­ni­cy) ano­ni­mo­wi, zy­ski zo­gni­sko­wa­ne, kosz­ty roz­pro­szo­ne, stra­ty zso­cja­li­zo­wa­ne, to kor­po­ra­cje far­ma­ceu­tycz­ne na­le­żą, co oczy­wi­ste, do be­ne­fi­cjen­tów – opró­cz te­go, iż sprze­da­ją swo­je wy­ro­by na ryn­ku, to otrzy­mu­ją ol­brzy­mie za­mó­wie­nia od rzą­dów oraz in­ny­ch in­sty­tu­cji i nie mu­szą się mar­twić tym, czy pa­cjen­tów stać na le­kar­stwa.

  Z punk­tu wi­dze­nia far­ma­ceu­tycz­nej kor­po­ra­cji no­wa cho­ro­ba, ta­ka jak Co­vid-19, ozna­cza gi­gan­tycz­ne roz­sze­rze­nie ryn­ku i bi­lio­no­we zy­ski. In­te­re­sy kon­cer­nów far­ma­ceu­tycz­ny­ch zbież­ne są z in­te­re­sa­mi biu­ro­kra­cji ds. zdro­wia pu­blicz­ne­go, mię­dzy­na­ro­do­wy­ch i na­ro­do­wy­ch in­sty­tu­cji i or­ga­ni­za­cji. Two­rzą one je­den wiel­ki sym­bio­tycz­ny układ, dla któ­re­go czło­wiek je­st „dwu­noż­ną wiąz­ką dia­gnoz”, a me­dy­cy­na tech­no­lo­gicz­no-far­ma­ko­lo­gicz­na sta­no­wi na­tu­ral­ne śro­do­wi­sko dzia­ła­nia. Wspól­nie za­in­te­re­so­wa­ne są w nie­ogra­ni­czo­nej po­da­ży pa­cjen­tów po­trze­bu­ją­cy­ch po­mo­cy.

Kon­cer­ny far­ma­ceu­tycz­ne

  Nie na­le­ży za­po­mi­nać o pod­sta­wo­wym fak­cie: dla kon­cer­nów far­ma­ceu­tycz­ny­ch ryn­kiem je­st cia­ło czło­wie­ka, a tak­że je­go umy­sł, o ty­le, o ile i umy­sł moż­na „le­czyć” środ­ka­mi far­ma­ko­lo­gicz­ny­mi. Cia­ło sta­je się z jed­nej stro­ny wła­sno­ścią pań­stwa w zso­cja­li­zo­wa­nym sys­te­mie me­dy­cy­ny pań­stwa te­ra­peu­tycz­ne­go, a rów­no­cze­śnie „dzier­ża­wio­ne” je­st przez pry­wat­ne kon­cer­ny far­ma­ceu­tycz­ne.

  Są one, tak sa­mo, jak funk­cjo­na­riu­sze pań­stwa te­ra­peu­tycz­ne­go, za­in­te­re­so­wa­ne me­dy­ka­li­za­cją jak naj­więk­sze­go ob­sza­ru sta­nów ludz­kie­go cia­ła i umy­słu, jak naj­więk­szej licz­by ludz­ki­ch za­cho­wań. Im więk­sza me­dy­ka­li­za­cja ży­cia co­dzien­ne­go, tym dla ni­ch le­piej. Ich zy­ski za­le­żą od kon­ty­nu­acji i eks­pan­sji cho­rób. Za­tem po­ja­wia­ją się no­we cho­ro­by, zwy­kłe do­le­gli­wo­ści za­mie­nia­ją się w pro­ble­my me­dycz­ne, lek­kie ob­ja­wy w cięż­kie, ry­zy­ko wy­stę­pu­ją­ce w ży­ciu sta­je się cho­ro­bą.

  Z po­mo­cą za­przy­jaź­nio­ny­ch me­diów, któ­re wy­wo­łu­ją pa­ni­kę i hi­ste­rię na te­mat cho­rób, kreu­je się jak naj­więk­szy za­sięg zja­wi­ska, roz­sze­rza gra­ni­ce cho­rób, aby mak­sy­ma­li­zo­wać po­ten­cjal­ne ryn­ki. Du­żo pie­nię­dzy moż­na wy­cią­gnąć od zdro­wy­ch lu­dzi, któ­rzy są­dzą, iż są cho­rzy. Biz­nes far­ma­ceu­tycz­ny dzia­ła tak jak każ­dy biz­nes – „two­rząc no­we po­trze­by i no­we pra­gnie­nia” – w tym przy­pad­ku trze­ba prze­ko­nać lu­dzi, iż są cho­rzy, a wte­dy po­ja­wi się u ni­ch po­trze­ba ku­pie­nia no­we­go le­ku.

  Wiel­ki biz­nes far­ma­ceu­tycz­ny, któ­ry od mo­men­tu wy­na­laz­ku an­ty­bio­ty­ków sta­je się po­nadna­ro­do­wy (wcze­śniej dzia­ła­ły ma­łe, lo­kal­ne, ewen­tu­al­nie na­ro­do­we fir­my), je­st dziś jed­ną z naj­bar­dziej zy­skow­ny­ch ga­łę­zi prze­my­słu. Ope­ru­je ze­stan­da­ry­zo­wa­ny­mi daw­ka­mi – nie­za­leż­nie od te­go, gdzie na ku­li ziem­skiej ży­je cho­ry lub „cho­ry” i kim je­st, lek je­st dla nie­go wła­ści­wy. Za­sa­da „pill for eve­ry ill” je­st pod­sta­wą je­go dzia­ła­nia. Za­in­te­re­so­wa­ny je­st me­dy­cy­ną, w któ­rej do­mi­nu­ją­cą ro­lę od­gry­wa­ją te­sty la­bo­ra­to­ryj­ne opie­ra­ją­ce się na sta­ty­stycz­nej, a nie ab­so­lut­nej zgod­no­ści po­mię­dzy wy­ni­ka­mi te­stu a da­ny­mi za­bu­rze­nia­mi w or­ga­ni­zmie.

  W ten spo­sób two­rzy się wiel­kie ryn­ki, gdyż z jed­nej stro­ny te­sty są co­raz do­sko­nal­sze i wy­kry­wa­ją „stan cho­ro­bo­wy” u co­raz więk­szy­ch grup lu­dzi, a z dru­giej tak usta­la się po­ziom ja­kie­goś wskaź­ni­ka cho­ro­by, np. cho­le­ste­ro­lu, aby co­raz wię­cej lu­dzi uzna­wa­ny­ch by­ło za cho­ry­ch, a tym sa­mym sta­wa­ło się klien­ta­mi firm far­ma­ceu­tycz­ny­ch – ta­ką sa­mą ro­lę od­gry­wa­ją, rze­cz ja­sna, te­sty na wy­kry­cie prze­ciw­ciał Sars-CoV-2, któ­re kreu­ją pa­ni­kę i stwa­rza­ją wiel­ką gru­pę klien­tów, któ­ry­ch le­cze­nie re­fun­do­wa­ne je­st z ka­sy pań­stwo­wej. Stwo­rzyć wiel­ki mię­dzy­na­ro­do­wy, dłu­go­ter­mi­no­wy ry­nek le­ków i szcze­pio­nek – to je­st za­sad­ni­czy cel mar­ke­tin­go­wej stra­te­gii kon­cer­nów far­ma­ceu­tycz­ny­ch. Tej stra­te­gii wszyst­ko je­st pod­po­rząd­ko­wa­ne: te­sto­wa­nie, dia­gno­zo­wa­nie, sta­ty­sty­ki, ba­da­nia na­uko­we, te­ra­pie etc.

So­ju­sz pań­stwa z kon­cer­na­mi far­ma­ceu­tycz­ny­mi

  De­fi­ni­cje cho­rób i le­cze­nia są dziś kon­tro­lo­wa­ne przez mo­no­po­li­stycz­ny so­ju­sz es­ta­bli­sh­men­tu me­dycz­ne­go i pań­stwa. W skład te­go so­ju­szu wcho­dzi trze­ci ko­ali­cjant, czy­li kor­po­ra­cje far­ma­ceu­tycz­ne, bio­far­ma­ceu­tycz­ne, bio­tech­no­lo­gicz­ne etc.

  Wy­twa­rza się no­wa „kon­struk­cja cho­ro­by” z punk­tu wi­dze­nia kor­po­ra­cji far­ma­ceu­tycz­ny­ch, kon­struk­cja, któ­ra zbie­ga się z kon­struk­cją wy­twa­rza­ną przez biu­ro­kra­cję zdro­wot­ną. Far­ma­ceu­tycz­ne fir­my ak­tyw­nie spon­so­ru­ją de­fi­ni­cje cho­rób i pro­pa­gu­ją je za­rów­no wśród le­ka­rzy prze­pi­su­ją­cy­ch le­ki, jak i wśród ty­ch, któ­rzy je za­ży­wa­ją.

No­zo­lo­gia, czy­li kla­sy­fi­ka­cja cho­rób.

  O ile kla­sycz­na no­zo­lo­gia, któ­rej ce­lem by­ła em­pi­rycz­na słusz­no­ść i na­uko­wa rze­tel­no­ść, nie zaj­mo­wa­ła się le­cze­niem cho­rób, o ty­le no­wa no­zo­lo­gia, któ­rej ce­lem są po­li­tycz­ne i za­wo­do­we pro­fi­ty, czy­ni moż­li­wo­ść te­ra­pii jed­nym z kry­te­riów cho­ro­by, a to le­ży prze­cież w po­lu naj­wyż­sze­go za­in­te­re­so­wa­nia kon­cer­nów far­ma­ceu­tycz­ny­ch. Je­śli ja­kiś lek czy te­ra­pia są kla­sy­fi­ko­wa­ne ja­ko „le­cze­nie”, przed­miot „le­cze­nia” ja­ko „pa­cjent”, je­go za­cho­wa­nie po le­cze­niu ja­ko „po­pra­wę”, wte­dy ip­so fac­to „ma on cho­ro­bę”. Re­ak­cja na te­ra­pię sta­je się jed­nym z kry­te­riów dia­gno­stycz­ny­ch, np. po­pu­lar­no­ść Pro­za­cu je­st trak­to­wa­na ja­ko do­wód, iż de­pre­sja je­st po­wszech­nym zja­wi­skiem; apro­ba­ta Pro­za­cu i in­ny­ch an­ty­de­pre­san­tów przez in­sty­tu­cje pań­stwo­we do­wo­dzi, iż de­pre­sja je­st cho­ro­bą.

  Lu­dwik Pa­steur stwier­dził, iż kie­dy za­sta­na­wia się nad cho­ro­bą, ni­gdy nie my­śli o le­kar­stwie na nią. Je­śli „far­ma­kra­ta” (funk­cjo­na­riu­sz pań­stwa te­ra­peu­tycz­ne­go al­bo ba­da­cz na usłu­ga­ch kor­po­ra­cji far­ma­ceu­tycz­ny­ch) za­sta­na­wia się nad cho­ro­bą, to nie my­śli o ni­czym in­nym jak o le­kar­stwie. W kla­sycz­nej no­zo­lo­gii dia­gno­za by­ła od­dzie­lo­na od te­ra­pii, obec­nie ma­my okres przej­ścio­wy, w któ­rym dia­gno­za i te­ra­pia za­czy­na­ją zle­wać się ze so­bą, na koń­cu tej dro­gi bę­dzie sy­tu­acja ta­ka, w któ­rej te­ra­pia po­prze­dza dia­gno­zę, in­ny­mi sło­wy, ma­my te­ra­pię, na przy­kład no­we le­ki i po­szu­ku­je­my dla ni­ch cho­ro­by.

Bio­wła­dza

  Związ­ki po­mię­dzy obo­ma ty­mi sek­to­ra­mi „bio­wła­dzy” są czę­sto przed­sta­wia­ne w dia­me­tral­nie od­mien­ny spo­sób. Jed­ni uwa­ża­ją, iż wła­dza po­li­tycz­na, in­sty­tu­cje i biu­ro­kra­tycz­ne struk­tu­ry pań­stwa te­ra­peu­tycz­ne­go (tak­że te mię­dzy­na­ro­do­we jak WHO) kon­tro­lu­ją dzia­ła­nia prze­my­słu far­ma­ceu­tycz­ne­go, bo to one apro­bu­ją le­ki okre­ślo­ny­ch pro­du­cen­tów, i ku­pu­ją dro­gie, opa­ten­to­wa­ne le­ki pro­du­ko­wa­ne przez naj­więk­sze kor­po­ra­cje, in­ni na­to­mia­st są skłon­ni uwa­żać, iż je­st na od­wrót, iż to far­ma­ceu­tycz­ne kor­po­ra­cje pod­po­rząd­ko­wa­ły so­bie in­sty­tu­cje i win­te­gro­wa­ły je w swo­ją stra­te­gię mar­ke­tin­go­wą. Wy­da­je się, iż oba te po­glą­dy są zbyt skraj­ne i, jak to czę­sto by­wa, „praw­da le­ży po­środ­ku”.

  Na­ukow­cy ba­da­ją i usta­la­ją, in­sty­tu­cje apro­bu­ją, kor­po­ra­cje pa­ten­tu­ją, pro­du­ku­ją za­apro­bo­wa­ne le­ki, do­sta­ją mo­no­pol i sprze­da­ją le­ki, za­rów­no oso­bom pry­wat­nym, jak i in­sty­tu­cjom pań­stwo­wym i or­ga­ni­za­cjom mię­dzy­na­ro­do­wym. Pań­stwo te­ra­peu­tycz­ne i kor­po­ra­cje far­ma­ceu­tycz­ne są jak bra­cia sy­jam­scy, nie­ro­ze­rwal­nie ze so­bą złą­cze­ni. Ono dą­ży do roz­sze­rze­nia swej wła­dzy i zwięk­sze­nia środ­ków, któ­re roz­dzie­la, one chcą mak­sy­ma­li­zo­wać zy­ski i za­ra­zem mieć pe­wien udział we wła­dzy. Oba ele­men­ty są wo­bec sie­bie kom­ple­men­tar­ne, two­rząc wspól­nie sys­tem „bio­wła­dzy”, sys­tem, w któ­rym kon­tro­li pod­le­ga cia­ło czło­wie­ka, je­go bio­lo­gia i fi­zjo­lo­gia, je­go ży­cio­we funk­cje, za­cho­wa­nia, oby­cza­je, na­ło­gi, któ­re wcze­śniej po­zo­sta­wa­ły pry­wat­ną spra­wą jed­nost­ki. Ca­ły sys­tem bu­du­je swo­ją le­gi­ty­mi­za­cję na za­pew­nie­niu czło­wie­ko­wi zdro­wia, na zwal­cza­niu cho­rób, wy­ko­rzy­stu­jąc stra­ch i na­dzie­ję: dwa naj­po­tęż­niej­sze mo­to­ry ludz­kie­go dzia­ła­nia.

Po­li­ty­za­cja Co­vi­du

  Kwe­stia pan­de­mii Sar-CoV-2 win­na być wi­dzia­na i wy­ja­śnia­na w tym kon­tek­ście. Ja­ko cho­ro­ba in­fek­cyj­na i za­kaź­na unie­waż­nia ona pra­wo czło­wie­ka do by­cia cho­rym, gdyż tu­taj cho­ry czło­wiek je­st za­gro­że­niem dla in­ny­ch lu­dzi, więc je­go cho­ro­ba nie je­st je­go pry­wat­ną spra­wą, ale spra­wą pu­blicz­ną, któ­ra wy­ma­ga po­li­tycz­nej, ad­mi­ni­stra­cyj­nej, a tak­że far­ma­ko­lo­gicz­nej in­ter­wen­cji.

Na­uka na usłu­ga­ch far­ma­kra­cji

  De­fi­ni­cja pan­de­mii ko­ro­na­wi­ru­sa zo­sta­ła wy­pra­co­wa­na przez pań­stwo­we in­sty­tu­cje zdro­wia pu­blicz­ne­go, zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­ną epi­de­mio­lo­gię i wi­ru­so­lo­gię. Przyj­rzyj­my się te­raz te­mu pro­ble­mo­wi od stro­ny kor­po­ra­cji far­ma­ceu­tycz­ny­ch, aby zo­ba­czyć, jak „kon­struk­cja cho­ro­by” słu­ży ich in­te­re­som, roz­sze­rze­niu ryn­ku i zwięk­sze­niu zy­sków. Kor­po­ra­cje far­ma­ceu­tycz­ne są waż­nym czyn­ni­kiem przy po­wsta­wa­niu i utrwa­la­niu „na­uko­wy­ch hi­po­tez” bio­me­dycz­ny­ch, któ­re nie po­wsta­ją na dro­dze na­uko­we­go po­szu­ki­wa­nia praw­dy, ale w wy­ni­ku gry struk­tu­ral­ny­ch, in­sty­tu­cjo­nal­ny­ch ko­niecz­no­ści i in­te­re­sów oraz zgod­nie z obo­wią­zu­ją­cą ide­olo­gią me­dycz­ną.

  Na cho­ro­bie nie­za­kaź­nej nie moż­na wie­le za­ro­bić. Kar­dio­lo­go­wie ba­da­ją na przy­kład, czy w przy­pad­ku cho­ro­by wień­co­wej przy­czy­ną nie je­st bak­te­ria. Z punk­tu wi­dze­nia kor­po­ra­cji ta­ki re­zul­tat na­uko­wy­ch po­szu­ki­wań był­by bar­dzo ko­rzyst­ny, bo na­tych­mia­st wzro­sła­by sprze­daż an­ty­bio­ty­ków za­bi­ja­ją­cy­ch bak­te­rię oraz szcze­pio­nek.

  Po­dob­nie jak funk­cjo­na­riu­sze in­sty­tu­cji, kor­po­ra­cje nie są za­in­te­re­so­wa­ne kon­ku­ren­cją teo­rii i hi­po­tez, po­trzeb­na je­st im jed­na „słusz­na” teo­ria, ta­ka, któ­ra pro­wa­dzi do jak naj­więk­szej licz­by klien­tów i mak­sy­ma­li­za­cji zy­sków. Je­st za­tem rze­czą oczy­wi­stą, iż z te­go wzglę­du pew­ne teo­rie i hi­po­te­zy cie­szyć się bę­dą ich uzna­niem i wspar­ciem, a in­ne nie.

  Na przy­kład od daw­na już to­czy się spór na te­mat przy­dat­no­ści, sku­tecz­no­ści i szko­dli­wo­ści roz­ma­ity­ch szcze­pień. Ten spór to­czył­by się na płasz­czyź­nie na­uko­wej, gdy­by nie to, iż wy­nik spo­ru ma bar­dzo wy­mier­ne skut­ki. W 1980 ro­ku se­kre­ta­rz ge­ne­ral­ny WHO Hal­fdan Mah­ler stwier­dził: „Je­śli rocz­nie chce­my ura­to­wać 6 mi­lio­nów dzie­ci przed śmier­cią od gruź­li­cy, ko­klu­szu, dy­fte­ry­tu, od­ry, pa­ra­li­żu dzie­cię­ce­go, mu­si­my za­szcze­pić rocz­nie 100-120 mi­lio­nów dzie­ci”. Ozna­cza to, iż ktoś mu­si wy­pro­du­ko­wać 100-120 mi­lio­nów szcze­pio­nek rocz­nie, któ­re ktoś in­ny za­ma­wia i za któ­re pła­ci.

  W ta­kiej sy­tu­acji na­uko­wa hi­po­te­za, iż być mo­że szcze­pion­ki nie są żad­nym waż­nym czyn­ni­kiem przy zwal­cza­niu roz­ma­ity­ch cho­rób, ma nie­wiel­kie szan­se na to, że­by zo­sta­ła uzna­na za słusz­ną, na­to­mia­st te­za, iż szcze­pie­nia są ab­so­lut­nie ko­niecz­ne, ma za so­bą nie tyl­ko ar­gu­men­ty na­uko­we, ale in­sty­tu­cję, któ­ra za­ma­wia, za­ku­pu­je i roz­dzie­la szcze­pion­ki oraz ty­ch, któ­rzy szcze­pion­ki pro­du­ku­ją i sprze­da­ją. Spór po­mię­dzy dwo­ma na­uko­wy­mi hi­po­te­za­mi nie od­by­wa się w neu­tral­nej prze­strze­ni, w któ­rej na­stę­pu­je wy­mia­na ra­cjo­nal­ny­ch ar­gu­men­tów, ale w prze­strze­ni, w któ­rej jed­na ze stron ma o wie­le więk­sze szan­se prze­for­so­wa­nia swo­ich hi­po­tez, bo za jej ar­gu­men­ta­cją sto­ją po­tęż­ne in­te­re­sy po­li­tycz­ne i fi­nan­so­we, dla któ­ry­ch wy­nik na­uko­we­go spo­ru nie je­st obo­jęt­ny.

  Do­ty­czy to se­tek in­ny­ch przy­pad­ków – na przy­kład na wy­nik na­uko­we­go spo­ru na te­mat war­to­ści mle­ka mat­ki i za­let na­tu­ral­ne­go kar­mie­nia cze­ka­ją fir­my pro­du­ku­ją­ce sztucz­ne mle­ko i od­żyw­ki dla dzie­ci, i być mo­że nie tyl­ko bier­nie cze­ka­ją, ale ak­tyw­nie sta­ra­ją się wpły­nąć na ten spór. Na­uko­wiec, któ­ry pre­zen­tu­je te­zę, iż lep­sze je­st mle­ko sztucz­ne niż mle­ko mat­ki, nie mu­si być po­sia­da­czem ani jed­nej ak­cji któ­rejś z firm pro­du­ku­ją­cy­ch sztucz­ne mle­ko, ale fakt, iż je­go na­uko­we wy­wo­dy mo­gą zo­stać ide­al­nie wkom­po­no­wa­ne w „re­kla­mo­wy dys­kurs” ta­kiej fir­my, w jej stra­te­gię mar­ke­tin­go­wą, iż od nie­go w pew­nym stop­niu za­le­żą zy­ski tej fir­my, je­st fak­tem zna­czą­cym i po­wi­nien być bra­ny pod uwa­gę.

  Po­dob­nie spór o to, czym je­st Co­vid-19 i ja­kie są je­go przy­czy­ny, o wi­ru­sa Sars-Cov-2 i je­go dzia­ła­nie, o eks­pe­ry­men­tal­ne pre­pa­ra­ty ge­ne­tycz­ny zwa­ne „szcze­pion­ka­mi”, nie je­st tyl­ko spo­rem na­uko­wym, le­cz po­li­tycz­nym, czy­li je­st spo­rem o wła­dzę, i je­st rów­nież spo­rem o pie­nią­dze, w tym o pie­nią­dze dla kor­po­ra­cji far­ma­ceu­tycz­ny­ch, dla ca­łe­go prze­my­słu bio­me­dycz­ne­go i bio­far­ma­ceu­tycz­ne­go i wszyst­ki­ch in­ny­ch firm, któ­re cią­gną zy­ski z obo­wią­zu­ją­ce­go dziś pan­de­micz­ne­go pa­ra­dyg­ma­tu ja­ko­by Co­vid-19 był bar­dzo za­bój­czą cho­ro­bą, a eks­pe­ry­men­tal­ne pre­pa­ra­ty ge­ne­tycz­ne je­dy­nym re­me­dium na nią.

  De­ba­ty na­uko­we na te­mat te­go pa­ra­dyg­ma­tu wi­dzieć na­le­ży po­przez pry­zmat ogól­nej ten­den­cji ob­ser­wo­wa­nej w ostat­ni­ch dzie­się­cio­le­cia­ch, któ­ra po­le­ga na tym, iż wiel­ki biz­nes far­ma­ceu­tycz­ny sto­su­jąc naj­roz­ma­it­sze me­to­dy, od jaw­nej ko­rup­cji po sub­tel­ny na­ci­sk, sta­ra się przej­mo­wać kon­tro­lę i wpły­wać na wszyst­ko, co okre­śla je­go zy­ski: sys­tem kształ­ce­nia le­ka­rzy, in­sty­tu­cje edu­ka­cyj­ne i ba­daw­cze, ba­da­nia bio­me­dycz­ne, cza­so­pi­sma na­uko­we, in­for­ma­cja me­dycz­na, ty­py eks­per­tyz, dia­gno­sty­ka, or­ga­ni­za­cja i fi­nan­so­wa­nie służ­by zdro­wia, le­ka­rze i ich oby­cza­je „re­cep­to­we” – wszyst­ko wcho­dzi w za­kres za­in­te­re­so­wa­nia kor­po­ra­cji. Prze­my­sł far­ma­ceu­tycz­ny i prze­my­sły po­krew­ne sub­sy­diu­ją ba­da­nia bio­me­dycz­ne, roz­dzie­la­ją „gran­ty”, fun­du­ją in­sty­tu­ty, ka­te­dry, pro­fe­su­ry na uni­wer­sy­te­ta­ch i w kli­ni­ka­ch, gdzie te­sto­wa­ne są le­ki i roz­wi­ja­ne te­ra­pie.

  Kor­po­ra­cje far­ma­ceu­tycz­ne spon­so­ru­ją cza­so­pi­sma me­dycz­ne, fi­nan­su­ją su­ple­men­ty do ni­ch, w któ­ry­ch dru­ku­je się ma­te­ria­ły ze spon­so­ro­wa­ny­ch kon­fe­ren­cji i kon­gre­sów – pi­smo na­da­je tym ma­te­ria­łom wia­ry­god­no­ść, a po­tem pra­sa po­pu­lar­na przed­sta­wia je ja­ko na­uko­we. Sza­cu­je się, iż po­ło­wa ar­ty­ku­łów pi­sa­ny­ch w cza­so­pi­sma­ch me­dycz­ny­ch na­pi­sa­na je­st przez gho­stw­ri­te­rów pra­cu­ją­cy­ch dla agen­cji me­dycz­ny­ch wy­naj­mo­wa­ny­ch przez kor­po­ra­cje. Agen­cje pro­du­ku­ją ar­ty­ku­ły do cza­so­pi­sm na­uko­wy­ch, w któ­ry­ch za­mia­st au­to­ra wid­nie­je do­pi­sek „DU”, czy­li „do usta­le­nia” – po­tem do­pie­ro uczo­ny z od­po­wied­nią re­no­mą da­je swo­je na­zwi­sko, oczy­wi­ście za opła­tą. Cza­so­pi­sma me­dycz­ne sta­ją się we­hi­ku­ła­mi pro­pa­gan­dy i re­kla­my, za­cie­ra się róż­ni­ca po­mię­dzy ar­ty­ku­łem na­uko­wym i re­kla­mą pro­duk­tu.

  W wy­wia­dzie udzie­lo­nym pi­smu „The Na­tion” (9 kwiet­nia 2001) John le Carré stwier­dził, iż „Big Phar­ma” je­st za­an­ga­żo­wa­na w ce­lo­we „uwie­dze­nie” za­wo­du le­kar­skie­go, kraj po kra­ju, na ca­łym świe­cie, wy­da­je ona wiel­kie pie­nią­dze, aby wpły­wać na opi­nie na­uko­we, wy­naj­mo­wać je i ku­po­wać. Je­śli się te­go pro­ce­su nie za­trzy­ma, to za kil­ka lat trud­no bę­dzie zna­leźć opi­nię z dzie­dzi­ny na­uk me­dycz­ny­ch, któ­ra nie by­ła­by opła­co­na.

  W czerw­cu 2002 ro­ku re­dak­cja „New En­gland Jo­ur­nal of Me­di­ci­ne” oświad­czy­ła, iż nie mo­że już prze­strze­gać za­sa­dy, iż au­to­rzy pi­szą­cy o te­ra­pia­ch i le­ka­ch nie ma­ją fi­nan­so­wy­ch po­wią­zań z kor­po­ra­cja­mi, któ­re te te­ra­pie i le­ki sprze­da­ją. Po­wód: re­dak­cja „NEJM” nie mo­gła zna­leźć eks­per­tów, któ­rzy nie mie­li­by ta­ki­ch po­wią­zań.

  W 2003 ro­ku w Wiel­kiej Bry­ta­nii ujaw­nio­no, iż na­ukow­cy bę­dą­cy do­rad­ca­mi rzą­du w spra­wa­ch zdro­wia i ochro­ny śro­do­wi­ska ma­ją ści­słe związ­ki z kor­po­ra­cja­mi far­ma­ceu­tycz­ny­mi i bio­tech­no­lo­gicz­ny­mi, np. ci, któ­rzy do­ra­dza­ją, ja­kie le­ki ma­ją być re­fun­do­wa­ne z bu­dże­tu pań­stwa, za­sia­da­ją w ra­da­ch kon­sul­ta­cyj­ny­ch i na­uko­wy­ch firm, są ich ak­cjo­na­riu­sza­mi, do­sta­ją od ni­ch „gran­ty” na ba­da­nia.

  Zja­wi­ska te wpi­su­ją się w szer­szą ten­den­cję za­po­cząt­ko­wa­ną oko­ło dru­giej po­ło­wy lat 70. ze­szłe­go stu­le­cia, kie­dy mur po­mię­dzy świa­tem aka­de­mic­kim a świa­tem kor­po­ra­cji za­czy­na być stop­nio­wo bu­rzo­ny za po­mo­cą cięż­ki­ch pie­nię­dzy z kor­po­ra­cji far­ma­ceu­tycz­ny­ch i bio­tech­no­lo­gicz­ny­ch pły­ną­cy­ch do nie­do­fi­nan­so­wa­ny­ch uni­wer­sy­te­tów, do ba­da­czy (bio­lo­gów, ge­ne­ty­ków etc.), któ­rzy do­strze­gli szan­sę na za­ro­bie­nie ty­lu pie­nię­dzy, co ich ko­le­dzy w sek­to­rze pry­wat­nym.

  Od koń­ca lat 70. moż­li­we sta­ło się w USA pa­ten­to­wa­nie od­kryć bio­lo­gicz­ny­ch, tech­nik bio­lo­gicz­ny­ch czy by­tów bio­lo­gicz­ny­ch i ro­bie­nie pie­nię­dzy na ide­ach bio­lo­gicz­ny­ch. Za pre­zy­den­tu­ry Ro­nal­da Re­aga­na we­szły w USA w ży­cie usta­wy ze­zwa­la­ją­ce uni­wer­sy­te­tom na pa­ten­to­wa­nie, tak­że w ce­lu od­sprze­da­wa­nia praw pa­ten­to­wy­ch, ty­ch od­kryć, któ­re zo­sta­ły sfi­nan­so­wa­ne z bu­dże­tu Na­ro­do­we­go In­sty­tu­tu Zdro­wia, za­czę­ły po­wsta­wać ma­łe spół­ki bio­tech­no­lo­gicz­ne two­rzo­ne przez na­ukow­ców, pro­wa­dzą­ce ba­da­nia i sprze­da­ją­ce li­cen­cje. Co trze­ci lek znaj­du­ją­cy się obec­nie na ryn­ku je­st pro­du­ko­wa­ny przez wiel­kie kor­po­ra­cje na pod­sta­wie li­cen­cji od­ku­pio­nej od uni­wer­sy­te­tu lub ma­łej spół­ki bio­tech­no­lo­gicz­nej, zwy­kle po­wią­za­nej przy­naj­mniej per­so­nal­nie z uni­wer­sy­te­tem. Za­wią­zał się ko­mer­cyj­ny so­ju­sz po­mię­dzy ośrod­ka­mi ba­daw­czy­mi, uni­wer­sy­te­ta­mi i kor­po­ra­cja­mi far­ma­ceu­tycz­ny­mi, moż­li­we sta­ją się wspól­ne pa­ten­ty kor­po­ra­cji, osób pry­wat­ny­ch i in­sty­tu­cji aka­de­mic­ki­ch. Znacz­na czę­ść na­ukow­ców bio­me­dycz­ny­ch ma­ją­cy­ch fi­nan­so­we po­wią­za­nia z prze­my­słem far­ma­ceu­tycz­nym pro­wa­dzi ba­da­nia, któ­ry­ch za­sad­ni­czym ce­lem je­st zi­den­ty­fi­ko­wa­nie ryn­ków cho­rób i za­pew­nie­nie naj­więk­szy­ch zy­sków na ty­ch ryn­ka­ch dla pro­du­cen­tów le­ków. Po­wsta­ła gru­pa na­ukow­ców-przed­się­bior­ców, uni­wer­sy­te­ty za­czy­na­ją dzia­łać na ta­ki­ch za­sa­da­ch jak kon­cer­ny. Cel, ja­kim by­ło po­szu­ki­wa­nie praw­dy, pod­po­rząd­ko­wa­ny zo­sta­je in­nym ce­lom – po­szu­ki­wa­niu zy­sku i bo­gac­twa. Utaj­nia się wy­ni­ki ba­dań i od­kryć, aby kon­ku­ren­cja się nie do­wie­dzia­ła. Bry­tyj­ski fi­lo­zof na­uki John Zi­man na­zy­wa to na­uką po­sta­ka­de­mic­ką, w któ­rej nie obo­wią­zu­ją: tra­dy­cyj­na cie­ka­wo­ść, pra­gnie­nie roz­sze­rze­nia wie­dzy na­uko­wej, bez­in­te­re­sow­ne po­szu­ki­wa­nie praw­dy, swo­bod­na dys­ku­sja. Ma­my do czy­nie­nia z mar­ke­tin­giem i re­kla­mą za­wo­alo­wa­ny­mi ja­ko na­uka, co pod­wa­ża sa­mą ideę uni­wer­sy­te­tu. Wszyst­ki­mi ty­mi pro­ble­ma­mi po­win­ni za­jąć się bio­ety­cy, ale oka­zu­je się, iż ośrod­ki Ety­ki Bio­me­dycz­nej też są fi­nan­so­wa­ne przez kor­po­ra­cje!

  W swo­im ar­ty­ku­le „Big Phar­ma, Bad Scien­ce” na ła­ma­ch „The Na­tion” (25.07.2002) Na­than New­man stwier­dził: „ko­rup­cja się­ga od le­ka­rzy prze­pi­su­ją­cy­ch le­ki po ko­mi­sje rzą­do­we i uni­wer­sy­tec­kie ośrod­ki ba­daw­cze”. New­man uwa­ża, iż prze­my­sł far­ma­ceu­tycz­ny za­mie­nił ośrod­ki uni­wer­sy­tec­kie w swo­je fi­lie. Re­dak­tor­ka „New En­gland Jo­ur­nal of Me­di­ci­ne” Mar­cia An­gell py­ta­ła na ła­ma­ch pi­sma w 2000 ro­ku, „Czy aka­de­mic­ka me­dy­cy­na je­st na sprze­daż?”. Py­ta­nie chy­ba re­to­rycz­ne. Pro­fe­sor na Ha­rvar­dzie Ar­nold Rel­man, by­ły re­dak­tor „New En­gland Jo­ur­nal of Me­di­ci­ne”, któ­ry w 1980 ro­ku do­strze­gł po­wsta­nie „kom­plek­su me­dycz­no-prze­my­sło­we­go”, wy­po­wie­dział w 2002 ro­ku ostre sło­wa: „Aka­de­mic­kie in­sty­tu­cje te­go kra­ju sta­ły się płat­ny­mi agen­ta­mi prze­my­słu far­ma­ceu­tycz­ne­go”.

  Po­dob­nie kor­po­ra­cje trak­tu­ją le­ka­rzy, któ­ry­ch naj­istot­niej­szą funk­cją ma być prze­pi­sy­wa­nie le­ków. Ma­ją oni dzia­łać ja­ko ostat­nie ogni­wo „łań­cu­cha ży­wie­nio­we­go” w kom­plek­sie me­dycz­no­prze­my­sło­wym, być dys­try­bu­to­ra­mi pro­duk­tów, do­staw­ca­mi le­ków do klien­ta, akwi­zy­to­ra­mi jed­nej z naj­bar­dziej zy­skow­ny­ch ga­łę­zi prze­my­słu na na­szej pla­ne­cie. W ca­łym tym przed­się­wzię­ciu uczest­ni­czą związ­ki i sto­wa­rzy­sze­nia le­ka­rzy, rów­nież spon­so­ro­wa­ne przez kor­po­ra­cje. Ame­ri­can Me­di­cal As­so­cia­tion sprze­da­ła za 20 mi­lio­nów do­la­rów kil­ku kor­po­ra­cjom far­ma­ceu­tycz­nym ba­zy da­ny­ch na te­mat wszyst­ki­ch le­ka­rzy w USA.

Pa­ra­fra­za tek­stu To­ma­sza Ga­bi­sia

Idź do oryginalnego materiału