ŚWIATŁO / sebastian1bornoss

publixo.com 6 dni temu

... cóż.. dla Was ten wiersz jest pewnie błahostką..
lecz dla mnie zawsze był zagadką.
I olśnieniem. Wciąż wchodzę tam gładko.
I z niepokojem. Widzę ten sam pokój. Nadto,
słyszę wyraźnie, nieodmiennie stadko
gołębi za firanką. Smugi kurzu. Dawno
nikt tu nie posprzątał, choć za drzwiami gwarno.

I widzę szczeniaka, jak bieży z mocarną
odwagą nad krawędź i spogląda chwacko
ku przepaści. Co raz to się wychyla.
Zaraz runie. Wystarczy sekunda.. jedna chwila..

Nikt jeszcze nie wie, jaką dolę marną
utkano Baczyńskiemu. Trwa lato. Jest parno.
Wojna zda się daleką. Niewyobrażalną.

Każdy czyni, co mu tam w niedzielę przypadło.
Ojciec czyta, a matka z miną złą, zajadłą
nadziewa kurczę. Lub z twarzą pobladlą
odbija się, skrzywiona, na tafli zwierciadła.
Starym torem toczy się życie. Gdzieżby z nagła..

Tylko gwar lekko ucichł. Niebo już przyblakło.
Tak wiele jest przed nami.. tak wiele przepadło..

W jadalni, na komodzie, czeka obiad. Jadło
wystygło. W domu pustka. Wszystko się rozpadło.

W pamięci politura. Powierzchnia. Przysiadło
stadko ptaków za oknem. Natychmiast odgadło,
by uciekać.

Na stole wciąż ślizga się chwacko
czarny piesek. I gryzie zimne,
zimne światło.
Idź do oryginalnego materiału