Świat skutków bez przyczyn

1 dzień temu
Zdjęcie: Obrazek do wpisów z kategorii Aktualne


Radosław S. Czarnecki, Wrocław

Dura lex, sed lex (łac. Twarde prawo, ale prawo) to rzymska zasada prawnicza wyrażająca absolutną nadrzędność norm prawa, zgodnie z którą należy bezwzględnie stosować niezależnie od uciążliwości, okoliczności oraz konsekwencji. Słowa te wypowiedział Gnaeus Domitius Annius Ulpianus – czyli Ulpian (przełom II i III n.e.). Zalicza się go do jednego z pięciu wielkich rzymskich autorytetów prawniczych, główny doradca cesarza Aleksandra Sewera. Stanowi uosobienie starorzymskiej cnoty i surowości obyczajów, przeciwstawnych swawoli polityków, senatorów, cesarzy (m.in. w takim charakterze prezentowany jest w twórczości Zygmunta Krasińskiego czy Aleksandra Krawczuka). To prymat stanowionych zasad nad chimerą różnorakich poglądów, emocji, afektów itd. trapiących wszelkie zbiorowości wobec których państwo musi zachować asertywność, indyferentność i bez emocjonalność.

Ten którego myśl nie wybiega daleko, zobaczy udrękę z bliska.

KONFUCJUSZ

Mleko się rozlało (już dawno) i się rozlewa coraz szerzej niczym powódź. Tak czy siak bez względu na dalszy rozwój sytuacji, jako społeczeństwo (a tym samym państwo) jesteśmy pogrążeni w dramatycznym kryzysie. Powszechny krzyk, często histeryczny i emocjonalny, rozlegający się ze strony środowisk demo-liberalnych nad nieprawidłowościami mającymi miejsce w II turze wyborów prezydenckich budzić może nie tyle zaskoczenie – bo zagrożenia wynikające ewentualnie z tych nieprawidłowości niosą dalekosiężne efekty – co może być potwierdzeniem uniwersalności niesionej przez zacytowaną sentencję Konfucjusza sprzed ponad 2400 lat. Przymykanie bowiem oczu na drobne, ale permanentne postępujące przez 30 lat demokracji w RP naruszenia prawa (i nie rozliczone zgodnie z procedurami i literą) siłą rzeczy muszą powracać wzmożonym bumerangiem w życiu publicznym z coraz większą siłą i skalą. I te same środowiska kreujące się dziś na ośrodki demokracji, liberalnych i cywilizowanych obyczajów, postępu i nowoczesności gdy w dziejach III RP zachodziły grube naruszenia zasad państwa prawa milczały bądź bagatelizowały te przypadki. Bezkarność i tuszowanie takich przypadków, raz – dawało przyzwolenie na dalsze, za każdym razem poważniejsze, naruszenia tych zasad, dwa – tworzyło w społecznej świadomości obraz wybiórczego traktowania prawa, jako rękojmi dla pomiatania nim i stanowionym porządkiem. Jako czegoś co służyć ma wyłącznie plemiennym interesom polityków zgodnym z ich nadziejami, sentymentami i emocjami.

Od choćby stosunek do tzw. “falandyzacji prawa”, które to pojęcie oznaczać miało selektywne, zależne od interesów środowisk skupionych wokół Lecha Wałęsy podczas jego prezydentury spojrzenie i podejście do jurysprudensji. Dziś oburzone Autorytety Prawne, wtedy prezentowały wybitnie labilne poparte przymrużeniem oczu, stanowiska. No bo tamte łamanie czy deptanie jurydycznego porządku było dokonywane i legitymizowane przez mit, legendę, symbol przemian demo-liberalnych po 1980 r. “Falandyzacja prawa” jako materializacji tego procesu towarzyszyły podczas tej 5-cioletniej prezydentury takie też toksyczne dla przyszłości przypadki jak “pomroczność jasna” czy osławiony obiad drawski (mający cechy przygotowań do wojskowego przewrotu). To wtedy rozpoczął się przy milczeniu lub bagatelizacji tych zjawisk powolny proces zsuwania się państwa ku prawnej anarchii i sytuacji gdzie ma ono różne oblicza. Temida wtedy odarta została z opaski zakrywającej jej oczy. Za prof. Łagowski można rzec, iż symbole i mity pożarły rzeczywistość (tu prawną).

Jak więc widać podstawowe kanony państwa prawa były łamane od bardzo dawna i nikt nie wyciągał z tego żadnych wniosków. To spowodować musiało, iż sytuacja mogła przybierać (i przybierała) coraz bardziej groźne, karykaturalne i toksyczne wymiary. Po “falandyzacji” i “obiedzie drawskim” miała miejsce sprawa Oleksy vs Milczanowski co było kolejną kpiną z zasad państwa prawa. Bo jeżeli premier RP był rzeczywiście agentem obcego wywiadu winien zostać ostatecznie skazanym, ale jeżeli sąd nie znalazł dowodów na taką współpracę to Minister Spraw Wewnętrznych ogłaszający to publicznie z sejmowej trybuny, tworząc sytuację niezwykle groźną dla państwa, mogącą wywołać kryzys i chaos, powinien był być za ten nierozważny i do końca nie udowodniony krok (niosący znamiona prowokacji z racji zmiany na stanowisku Prezydenta RP), osądzony z niezwykłą surowościa. Bez względu na minione zasługi. Wtedy właśnie po raz kolejny, ale w dużo większym wymiarze, Orwell ze swoimi zwierzętami – równymi i równiejszymi – okazał u nas swą ponad czasowość i ponad ustrojowość. Szkody wyrządzone wówczas idei państwa prawa rzutują cały czas niczym pietno na III RP.

Potem nastąpiła lawina grubszych i mniej grubych tego typu spraw, które ostatecznie nie znalazły wyjaśnień w sądach mimo iż były grzane publicznie w mediach. Co wyjaśniono i kto poniósł konsekwencje prawne np. w sprawie prowokacji p-ko zdecydowanemu faworytowi wyborów prezydenckich jakim był Włodzimierz Cimoszewicz w 2005 r. (Jarucka była inspirowana przez wierchuszkę PO) ? W efekcie prezydentem został Lech Kaczyński. Potem w okresie I-szych rządów PiS (2005-07) miały miejsce liczne przekroczenia prawa i procedur. Przede wszystkim dot. to sprawy zatrzymania Barbary Blidy (w wyniku czego poniosła ona śmierć) oraz prowokacji wobec Andrzeja Leppera, demokratycznie wybranego posła i wice-premiera RP. Kręgom tzw. salonu demo-liberalnego, kreującego sie po dziś dzień na “arbitra aelegantiarum” demokracji i cnót wszelakich, on jako człowiek z gminu wyraźnie nie pasował – klasowo i estetycznie – więc zbytniej gorączki i protestów ze strony dyżurnych Autorytetów Prawniczych i Moralnych Wyroczni nie było. Medialno-społecznego parcia na wyjaśnienie do końca, również.

Osądzenie tych jawnych przestępstw w latach 2008-15 kiedy rządy sprawowała koalicja PO-PSL nie nastąpiło. A było ku temu powodów aż nadto. I prawdopodobnie byłby spokój, gdyż główni macherzy niecnych czynów z lat 2005-07 byliby wyeliminowani na lata z publicznej działalności: Ziobro i Jarosław Kaczyński przez Trybunał Stanu, a autentyczni przestępcy – Kamiński & comp. siedzieliby za kratkami z prawomocnymi wyrokami. No ale jak mi w zaufaniu onegdaj powiedział bliski wówczas współpracownik Donalda Tuska i polityk zwiazany z PO na pytanie o ostateczne (a nie pozorowane) rozliczenie przestępstw PiS z tamtych lat od obecnego i ówczesnego premiera RP otrzymał taką oto odpowiedź: “….przecież nie będziemy kolegów z którymi spaliśmy na styropianie i walczyliśmy wspólnie z komuną ciągać po sądach i sadzać do więzień”.

O takich drobiazgach jak psucie podstaw państwa prawa i wizerunku jego bezstronności przez współczesnych Katonów przez litość już nie wspomnę. Chodzi o prof. Zolla i Rzeplińskiego pełniących najwyższe funkcje w krajowym systemie jurysprudencji: jeden przedkładał publicznie swe religijne przekonania nad cywilizowane prawo stanowione, a drugi przyjmując odznaczenia od obcych państw – Litwa i Watykan – wykazał się absolutnym brakiem wyczucia i a-moralną postawą niegodną niezawisłości sędziowskiej.

Bezprawie i idąca z nią pod rękę bezkarność wracają zawsze bumerangiem ze zdwojoną siłą. Bezczynność, lenistwo, tępota, intelektualny marazm i dojutrkowość są immanentną cechą środowisk tzw. liberalnych. Np. we Włoszech w latach 20. minionego wieku faszyzm po raz pierwszy przekonał liberalnych przywódców i polityków, iż można wprowadzić nowe rozwiązania ustrojowe, dokonując powierzchownych reform społecznych przy zachowaniu status quo” w obrębie systemu własności, sposobu produkcji i stosunków społecznych. I iż jest to nad wyraz wygodnym rozwiązaniem. Jak zauważył Umberto Eco, faszyzm ze swoim totalitaryzmem (włoski intelektualista nazywał to zjawisko „wiecznym faszyzmem” immanentnym kulturze europejskiej) jest doskonałym materiałem dla rządzących liberałów. Można go zawsze zastosować, bez utracenia swej doktrynalnej niewinności i politycznej cnoty, jako alternatywy kiedy stan społecznego niezadowolenia i rozedrgania zbliżają się ku niebezpiecznej granicy rewolty ludowej. Tak więc gromkie i dramatyczne enuncjacje ze strony środowisk liberalnych o nadchodzącym faszyzmie i autorytaryzmie czającym się tuż, tuż to nie do końca rzetelny obraz ich intencji.

Dziś w Polsce tworzenie klimatu dla masowego przekonania o fałszerstwach w dn.1.06.2025 – po prostu nie tyle PiS ma takie poparcie co PO ma taki negatywny elektorat i wielu głosuje wg zasady byle nie Platforma – jest po prostu niesłychanie groźną i zagrażającą rudymentarnym podstawom porządku prawnego, społecznego, strukturalnego itd. w polskim państwie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę przytoczone przypadki z 30-letnia III RP gdy te środowiska niesłychanie wybiórczo, często utylitarnie, „pod siebie” i swoje poglądy oraz sentymenty traktowały prawo. Dziś wraca to – i należy abstrahować od tezy o ewentualnych fałszerstwach wyborczych bądź ich schematy – w tworzeniu określonej atmosfery. A to wszystko powoduje, iż Polska jednak zgodnie z inną sentencją prof. Łagowskiego jest autentycznym „państwem znikąd”. Na pewno nie cywilizowaną, opartą o jurydyczne zasady strukturą szkodzącą i dzielącą bardzo często społeczeństwo.

Nie ma powodu, aby wierzyć iż rządzące (bez względu na proweniencję polityczną) środowiska są zainteresowane w rzeczywistej sanacji sytuacji w Polsce. Nikt nie chce zacząć analizy przyczyn tego tragicznego stanu rzeczy od swoich dokonań i działań w przeszłości. Od szczerego dialogu ze społeczeństwem a nie tylko ze swoimi plemiennymi akolitami. Nie kto inny jak jeden z filarów europejskiej kultury, Sokrates, miał rzec: „zacznij od siebie”.

Post Świat skutków bez przyczyn pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Idź do oryginalnego materiału