Świat się nie zawalił. Karol Nawrocki prezydentem, ale Polska przez cały czas ta sama

1 tydzień temu

Komentarz publicystyczny

Wybory prezydenckie 2025 już za nami. Rafał Trzaskowski przegrał minimalnie, a Karol Nawrocki zwyciężył z przewagą niespełna jednego punktu procentowego. To bolesny wynik dla milionów wyborców, którzy liczyli na progresywnego prezydenta w Pałacu Namiestnikowskim. Jednak jedno trzeba powiedzieć jasno: świat się nie zawalił.

Polska pozostaje krajem o stabilnym ustroju demokratycznym, w którym prezydent pełni rolę ważnego, ale ograniczonego konstytucyjnie arbitra. Wynik wyborów nie oznacza zmiany systemu ani cofnięcia się w czasie. Nie wybraliśmy „dyktatora” ani nie przekazaliśmy władzy skrajnym środowiskom. Mimo euforii w jednym obozie i rozczarowaniu w drugim układ sił w państwie pozostał zasadniczo niezmieniony — Donald Tusk przez cały czas stoi na czele rządu, a Koalicja 15 października utrzymuje większość w Sejmie.

Karol Nawrocki, choć popierany przez PiS i Solidarność, nie jest marionetką partyjną. W kampanii wykazywał czasami dość radykalne, ale własne poglądy. Śledząc jego dotychczasową karierę, można przypuszczać, iż posiada ambitne plany, które wykraczają poza proste utrzymanie politycznej lojalności. Przed nim perspektywa choćby dziesięciu lat w Pałacu Prezydenckim — czas, który może przynieść istotne zmiany, ale też będzie wymagał od niego umiejętności balansowania między różnymi nastrojami społecznymi.

W swojej kampanii Nawrocki nie szczędził krytyki rządowi Donalda Tuska, określając go jako zagrożenie dla polskiej suwerenności. Mówił o konieczności przerwania „monopolu władzy” i zapowiadał walkę o „ocalenie Polski” przed „złą władzą”. Jednak jednocześnie deklarował gotowość do współpracy przy realizacji wybranych projektów, co wskazuje, iż jego prezydentura nie musi oznaczać paraliżu ani politycznego impasu. Ta ambiwalencja — między konfrontacją a pragmatycznym dialogiem — będzie kluczowa dla stabilności i rozwoju państwa. Warto zauważyć, iż Nawrocki będzie musiał odgrywać rolę nie tylko lidera swojego obozu, ale także strażnika konstytucji i arbitra w sytuacjach politycznych napięć. Jego zdolność do budowania mostów, choćby z rządem Tuska, może zadecydować o jakości polskiej polityki w najbliższych latach. To wyzwanie, z którym prezydent będzie musiał się zmierzyć, aby skutecznie pełnić swoją funkcję i utrzymać społeczne zaufanie.

Wynik wyborów prezydenckich raczej nie otwiera teraz szerokiej przestrzeni dla Konfederacji i Sławomira Mentzena, ale nie zamyka jej całkowicie. Wszystko zależy od ich zdolności adaptacji i wykorzystania bieżących napięć społecznych oraz politycznych. Konfederacja, mimo iż samodzielnie ma swoje ambicje, w praktyce oddała spory głos na Nawrockiego. PiS może teraz skutecznie integrować prawicowy elektorat w swoim obozie. W praktyce może to oznaczać, iż część wyborców Konfederacji zobaczy w PiS większą szansę na realizację swoich postulatów.

Nie można też zapominać, iż ponad 10 milionów Polaków oddało głos na Rafała Trzaskowskiego. Ten głos przez cały czas istnieje i będzie słyszany — w mediach, samorządach i parlamencie. Trzaskowski i jego wyborcy tworzą silny i aktywny segment sceny politycznej, który, mimo iż ma problemy z mobilizacją stanowi istotną przeciwwagę dla obozu prezydenckiego. Wysoka frekwencja wyborcza — ponad 71% — świadczy o dużym zaangażowaniu obywateli i wzmacnia legitymację zarówno nowego prezydenta, jak i całego systemu demokratycznego.

To również sygnał, iż Polacy oczekują od swoich przedstawicieli konstruktywnej współpracy i szukania rozwiązań. Podsumowując, choć wynik wyborów może być dla wielu rozczarowaniem, rzeczywistość polityczna pozostaje złożona i wielowymiarowa. Karol Nawrocki jako prezydent będzie miał szansę na kształtowanie kraju, ale sukces jego prezydentury będzie zależał od umiejętności łączenia różnych środowisk i tworzenia kompromisów.

Idź do oryginalnego materiału