Świat Kaczyńskiego. Trzaskowski kłamie, Nawrocki zbawi Polskę

1 dzień temu
Zdjęcie: Nawrocki


No i proszę, Jarosław Kaczyński znów wskoczył na mównicę w Gryfinie, by podzielić się swoją wizją świata, w której Rafał Trzaskowski to kłamca tak bezczelny, iż „słońcu wstyd świecić”, a Karol Nawrocki to niemal mesjasz polskiej polityki, gotów zbawić naród w imię programu PiS.
Jeśli ktoś miał nadzieję na merytoryczną debatę o przyszłości Polski, to mógł już w tym momencie zgasić światło i iść spać. Prezes, jak zwykle, zafundował nam polityczny kabaret, w którym role są jasno rozpisane: Trzaskowski to czarny charakter, a Nawrocki – rycerz na białym koniu. Ale przejdźmy do szczegółów tego spektaklu.
Zacznijmy od Trzaskowskiego, który w oczach Kaczyńskiego buduje „mur kłamstwa”, zza którego „oni strzelają”. Brzmi dramatycznie, prawda? Problem w tym, iż Kaczyński nie raczył wyjaśnić, jakie to kłamstwa Trzaskowski serwuje ani kto to są ci tajemniczy „oni”. Może chodzi o Unię Europejską, może o Niemców, a może o kosmitów? W końcu, według narracji PiS, każdy, kto nie klęka przed Nowogrodzką, to wróg narodu. Trzaskowski, jak twierdzi prezes, reprezentuje „powrót do dawnej polityki” i „umocnione poddaństwo” wobec „sił zewnętrznych”, które chcą „eksploatować Polskę”. Brzmi jak scenariusz taniego filmu sensacyjnego, a nie poważna analiza polityczna. Jakie siły? Jakie poddaństwo? Kaczyński rzuca hasła, które mają straszyć i dzielić, ale nie zawraca sobie głowy konkretami. Może to i lepiej, bo szczegóły mogłyby ujawnić, iż jego wizja „eksploatacji” to po prostu niezgoda na współpracę z Europą, która wymaga od Polski przestrzegania zasad.
Tymczasem Karol Nawrocki, kandydat bezpartyjny (ale tylko na papierze), to w oczach Kaczyńskiego chodząca cnota. Prezes z rozbrajającą szczerością przyznaje, iż Nawrocki widzi błędy PiS i bywa wobec nich krytyczny. Ach, jakże to urocze! PiS, partia nieomylna, nagle pozwala na krytykę, ale tylko taką, która nie wykracza poza ramy ich programu. Nawrocki, z doświadczeniem w IPN i Muzeum II Wojny Światowej, ma być gwarantem „poprawy losu Polaków” i budowy „silnego państwa”. Brzmi pięknie, ale co to dokładnie oznacza? Więcej pomników? Więcej lekcji historii według IPN? A może kolejne muzea, które będą opowiadać jedynie słuszną wersję przeszłości? Kaczyński podkreśla, iż Nawrocki jest wiarygodny, bo „całe życie zawodowe” działał w tym samym kierunku. Cóż, jeżeli tym kierunkiem jest bezkrytyczne gloryfikowanie pewnej wizji polskości, to faktycznie, Nawrocki jest w tym mistrzem.
Cała ta przemowa to klasyczny Kaczyński: zero konkretów, morze emocji i podział na „nas” i „ich”. Trzaskowski to zdrajca, który sprzeda Polskę za garść euro, a Nawrocki to patriota, który poprowadzi nas ku świetlanej przyszłości. Problem w tym, iż ta retoryka jest już tak wyświechtana, iż choćby najwierniejsi wyborcy PiS mogą zacząć ziewać. Kaczyński wciąż gra na tych samych strunach: strach przed „obcymi”, kult silnego państwa i nieustanne szukanie wrogów. Tymczasem Polska potrzebuje rozmowy o realnych problemach – inflacji, służbie zdrowia, edukacji – a nie kolejnej porcji politycznego kabaretu.
Na koniec warto zadać pytanie: czy Kaczyński naprawdę wierzy, iż Polacy wciąż kupują tę bajkę o „murze kłamstwa” i „siłach zewnętrznych”? A może to tylko desperacka próba utrzymania władzy, która coraz bardziej wymyka mu się z rąk? Jedno jest pewne – w Gryfinie znów usłyszeliśmy to samo przedstawienie, tylko z nowymi aktorami. I szczerze? Słońce może i świeci, ale wstyd to chyba bardziej Kaczyńskiemu.
Idź do oryginalnego materiału