Studiowali na Collegium Humanum, dzisiaj mówią o nagonce. "Nie wrzucajcie nas do jednego worka"

3 tygodni temu
Studia na Collegium Humanum kojarzą się dzisiaj przede wszystkim z aferą, która rozpętała się wokół uczelni. Wielu absolwentów czuje się poszkodowanych, bo wrzuca się ich do jednego worka z tymi, których oskarża się o nielegalne działania. – Pokazuje się ich palcem, jakby byli trędowaci – mówi naTemat poseł KO Waldemar Sługocki, który też jest absolwentem Collegium Humanum.


Kiedy zaczęła się afera z Collegium Humanum, pojawiały się kolejne nazwiska osób, które zdobyły dyplom na tej uczelni. I głównie mówiło się o tych najbardziej znanych – politykach czy biznesmenach.

Kto studiował na Collegium Humanum? W naTemat możecie znaleźć listę kilkunastu nazwisk. To oczywiście tylko część absolwentów, ale wśród nich są m.in. posłowie PiS czy Koalicji Obywatelskiej.

– Niektórzy usunęli informację o tej uczelni ze swoich stron. Ja tego nie zrobiłem, bo nie uważam, iż popełniłem jakikolwiek błąd. Wybrałem tę uczelnię, otrzymałem dyplom w sposób zasłużony. Przygotowałem się i zdałem test – zauważa w rozmowie z nami Waldemar Sługocki.

Kiedy on zaczynał studia na CH, nie było jeszcze całego zamieszania. – Nie było tej całej wrzawy. I gdyby dzisiaj mnie pan zapytał, czy podjąłbym studia na Collegium Humanum, odpowiedziałbym, iż nie – podkreśla były wiceminister.

Poseł Sługocki mówi wprost o "nagonce". – Większość osób, które znam, usuwają Collegium Humanum ze swojego CV. Nazwę to bardzo elegancko, iż dzisiaj nie jest w dobrym tonie legitymować się dyplomem z tej uczelni. Czy tak powinno być? Mam co do tego wątpliwości – przekonuje.

Dyplom z Collegium Humanum? "Dzisiaj jest bezwartościowy"


O dyplomach z Collegium Humanum ostro mówił dla naTemat Witold Zembaczyński. To kolejny poseł KO, który tam studiował. – Co z tymi ludźmi, którzy dalej tam studiują? Co z tym wszystkim? Skoro CBA miało już informacje, to gdzie było państwo i dlaczego to wcześniej się nie wydarzyło? Nie byłoby więcej osób poszkodowanych jak ja – dopytywał polityk.

Studia na Collegium Humanum w 2018 r. rozpoczął też Paweł Papke z KO. – To były dwa semestry, zajęcia odbywały się stacjonarnie, w weekendy, trwały ciągiem od 9:00 do 15:30 lub 16:00. Uczestniczyłem we wszystkich zajęciach zgodnie z planem zjazdów, podpisywałem listy obecności i zaliczyłem obowiązujące przedmioty zgodnie z zasadami narzuconymi przez wykładowców – wspomina w rozmowie z nami poseł.

– Zajęcia najczęściej realizowane były w formule teoretycznej, później pracy w grupie. Nie mogę odmówić zaangażowania wykładowcom, ale merytorycznie - spodziewałem się zajęć na wyższym poziomie. Nie zwracałem uwagi na atmosferę panującą na uczelni. Przyjeżdżałem i realizowałem obowiązki studenta – zapewnia Papke.

Waldemar Sługocki zwraca uwagę na coś jeszcze. Stosunek oferowanego programu do ceny za studiowanie na Collegium Humanum wypadał atrakcyjnie. – Opuściłem chyba tylko jeden zjazd. Obok pracowników naukowych mieliśmy też mnóstwo praktyków, osób, które kierowały różnego rodzaju podmiotami gospodarczymi – wspomina.

Dalej zaznacza: – Mi ten dyplom tak naprawdę nie był potrzebny, bo ja te kwalifikacje zdobyłem wcześniej. Ale to było dla mnie o tyle ciekawe, iż chciałem zobaczyć, co w ramach tego programu edukacji usłyszę. I szczerze powiem, iż to było na niezłym poziomie.

Parlamentarzysta nie ukrywa, iż największy problem mają teraz ci, dla których dyplom z Collegium Humanum był jedynym dokumentem potwierdzającym zdobyte umiejętności i wykształcenie. – Już pojawiły się głosy, iż ten dyplom nie będzie honorowany. W mojej ocenie tych osób nie można wrzucać do jednego worka – stwierdza Sługocki.

Poszkodowani ws. Collegium Humanum


Trzeba pamiętać, iż sprawa z Collegium Humanum dotyczy nie tylko nazwisk osób publicznych. Ponad 6 tysięcy – tylu użytkowników znajduje się na facebookowej grupie "Pokrzywdzeni przez Collegium Humanum". To pokazuje skalę tego zamieszania i problem ludzi, którzy chcieli normalnie i legalnie studiować.

– Uczelnia padała już od lutego albo od marca. Nikt nie informował o złej sytuacji. Pisaliśmy maile, chcieliśmy dostać karty przebiegu studiów, ale nikt nam ich nie wydał. Czekamy dalej, niektórzy ludzie stracili pięć lat, czas, nerwy i pieniądze – wyliczała dla nas pani Paulina, była studentka CH.

Poseł Sługocki dorzuca jeszcze, iż ludzie są szykanowani za sam fakt podjęcia studiów na uczelni. – Pokazuje się ich palcem, jakby byli trędowaci. A przecież oni nie brali udziału w jakichś przyspieszonych kursach, które na przykład trwałyby trzy miesiące, a powinny rok. To byłaby zupełnie inna sytuacja i nie tylko odpowiedzialność moralna, ale i prawna, gdyby ktoś złamał przepisy – tłumaczy.

Idź do oryginalnego materiału