Prezydent jasno zapowiedział, iż przez najbliższe 5 lat żaden kandydat, który kwestionuje jego konstytucyjne prerogatywy, polski porządek prawny i same fundamenty państwa, nie może liczyć ani na nominację, ani na awans. Decyzja ta wywołała prawdziwą burzę w środowisku sprzyjającym obecnemu rządowi. – Prezydent zrobił dokładnie to, co do niego należy. Głowa państwa nie jest maszyną do składania podpisów, nie jest notariuszem systemu. Ma prawo – a wręcz obowiązek – odmówić nominacji, jeżeli uzna, iż kandydat nie daje rękojmi przestrzegania Konstytucji – stwierdza w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Bartłomiej Wróblewski, konstytucjonalista, poseł Prawa i Sprawiedliwości.