Wprowadzenie ceł w wymianie handlowej USA spowodowało wrzenie w mediach i wśród ekspertów ekonomicznych. Ma ono sprowadzić na gospodarkę amerykańską wszelkie możliwe nieszczęścia: drożyznę, inflację i spowolnienie, a choćby krach. Wszyscy jakby zapomnieli, iż kiedyś to właśnie cła były podstawowym źródłem dochodów państw, w czasach gdy nie było ani podatku VAT, ani podatku od dochodów osobistych w obecnej formie.
Próbuje się nam wmawiać, iż cła to jakieś szaleństwo, które ten nieodpowiedzialny Trump powołuje do życia, aby zniszczyć Amerykę i świat. Dla porządku więc warto przypomnieć, iż na przykład u nas w Polsce będącej członkiem Unii Europejskiej od bardzo dawna obowiązywały niemałe cła na towary z USA.
Mam w tej sprawie własne doświadczenia, gdy lata temu nieświadom tego dokonałem kilku zakupów różnego rodzaju materiałów przydatnych w laboratorium fizycznym. Na przykład okienka z topionego kwarcu były w USA dwukrotnie tańsze niż u nas. Kupione online już po dwóch dobach znalazły się na lotnisku Okęcie, gdzie następnie musiały poczekać parę tygodni na odprawę celną. W majestacie Urzędu Celnego Rzeczpospolitej nałożono na nie kilkudziesięcioprocentowe cło, a następnie do wartości towaru powiększonej o cło dodano podatek VAT. W ten oto sposób towar pierwotnie dwukrotnie tańszy od dostępnego w Europie stał się od niego znacznie droższy.
Podobnie było z aparaturą. Tym razem nie skusiła mnie niska cena. Przyczyną była chęć rewitalizacji uszkodzonego systemu pomiarowego, a brakujący przyrząd był dostępny tylko w USA. Historia powtórzyła się i mimo wcześniejszych doświadczeń całkowity koszt zakupu był niemiłym zaskoczeniem. Jak ktoś ma wątpliwości, jak to działa, może po wejściu na portal eBay znaleźć interesujący go towar i sam sprawdzić.
Nawet gdy coś jest zwolnione z cła, jak pojedyncze książki z antykwariatu, to i tak zostanie nałożony podatek VAT. Oznacza to zatrzymanie przesyłki kurierskiej w celu jej oclenia, nałożenie podatku VAT i następnie wysyłkę za pośrednictwem poczty jako przesyłki pobraniowej. Ponieważ VAT na książki jest niewielki, to zwykle dodatkowy koszt przesyłki jest od niego wyższy. Nie ma to znaczenia, bo i tak za wszystko płaci odbiorca. Istotna jest wiadomość, iż choćby te amerykańskie towary, na które nie ma cła (ile jest takich?), stają się dużo droższe po tej stronie Atlantyku z powodu VAT. o ile to nie są bariery handlowe, to co nimi jest?
Ostatnio do labiedzącego chóru ekonomistów dołączył profesor Jeffrey D. Sachs. Tak, ten sam, który wspomagał niedowarzonego Leszka Balcerowicza w niszczeniu polskiej gospodarki po 1989 roku i uzależnianiu jej od Zachodu. Od tej pory nieco zmienił poglądy i w wielu sprawach wypowiada się całkiem sensownie, ale jego wypowiedź na temat ceł na portalu niezależnych dziennikarzy Consortium News niestety taka nie jest.
https://consortiumnews.com/2025/04/03/jeffrey-sachs-trumps-impoverishing-tariffs/
Tekst zatytułowany Zubożające cła Trumpa rzekomo demaskuje elementarny błąd polityki Trumpa. Według Sachsa celem nałożenia ceł jest tylko redukcja deficytu handlowego Ameryki. Następnie Sachs twierdzi, iż ten cel nie może zostać osiągnięty, gdyż amerykański deficyt handlowy jest wynikiem chronicznie dużych deficytów budżetowych spowodowanych obniżkami podatków dla bogaczy w połączeniu z bilionami dolarów zmarnowanymi na bezsensowne wojny. Częściowo ma prawdopodobnie rację, ale zapomina o podstawach, wydawałoby się oczywistych.
Mianowicie deficyt handlowy USA bierze się z prostego faktu, iż kraj ten więcej kupuje, niż sprzedaje, niezależnie od różnych innych wydatków i deficytu budżetowego. Dzieje się tak, gdyż nie ma zbyt wiele do sprzedania, a potrzebuje wielu dóbr, które musi kupić na zewnątrz. Zatem jest to skutek wyprowadzenia większości produkcji do innych krajów. Natomiast zadaniem ceł jest ochrona wewnętrznego rynku i rodzimej produkcji przed niekontrolowanym napływem produktów z zewnątrz, a więc ochrona rodzimej wytwórczości.
Pominąć tu należy specjalne cła wprowadzone na towary z Kanady i Meksyku, które są formą nacisku w innych sprawach. Tutaj warunkiem obniżenia ceł jest powstrzymanie przez te kraje nielegalnej imigracji i przemytu zabójczego fentanylu. O ile władze Meksyku okazały się dosyć rozsądne i zdolne do współpracy, to globalistyczni przywódcy Kanady wolą prowadzić wojnę handlową niż ograniczyć przemyt narkotyków przez swoje granice.
Rzeczywistym celem ceł Donalda Trumpa nie jest zatem zwykłe zbilansowanie obrotów handlowych w sensie monetarnym, ale przywrócenie produkcyjności Ameryki. Sprawienie, aby w USA na nowo opłacało się produkować. Sam deficyt handlowy zostanie wtedy zredukowany automatycznie. Donald Trump swoje intencje deklarował i wyjaśniał głośno i wyraźnie, więc dosyć dziwne jest, iż Jeffrey Sachs całkowicie pomija ten aspekt. Podobnie zresztą jak czyni to cała masa rzekomych ekspertów od ekonomii, jakby nie znali jej podstaw.
Wypowiedź Jeffreya D. Sachsa przypomina czasy, gdy doradzał on Balcerowiczowi. Wtedy to, zapominając o podstawowej roli ceł, pobłogosławił działania Balcerowicza polegające na całkowitym otwarciu polskiego rynku wewnętrznego. Skutkiem było gwałtowne załamanie wytwórczości w Polsce, olbrzymie bezrobocie i upadek większości zakładów przemysłowych, które następnie wyprzedano za bezcen. W taki oto sposób ówczesny minister finansów zasłużył sobie na pieszczotliwe miano doktora Mengele polskiej gospodarki.
Żaden inny kraj byłego bloku wschodniego tak nie postąpił i w żadnym innym nie nastąpił aż tak potężny krach. Żaden nie poniósł tak strasznych kosztów społecznych, jak Polska, ale nam się wmawia, jakoby „polskie przemiany” były wzorem dla innych. Tymczasem były raczej przestrogą.
Streszczenie filozofii Trumpa zawarte jest w jego wypowiedzi:
Jeżeli chcecie sprzedawać swoje produkty bez ceł w USA, to przyjedźcie tu, zainwestujcie i produkujcie je w Ameryce.
Nie widzę zupełnie, w jaki sposób miałoby to zubożyć amerykanów i Amerykę. USA są na tyle dużym krajem, iż są w stanie funkcjonować bez łaski z zewnątrz. Podobnie zresztą, jak i Rosja. A Trump jako amerykański prezydent nie ma obowiązku dbania o interesy innych krajów. Zamiast wierzyć fałszywym prorokom, poczekajmy trochę na efekty. Po owocach poznacie ich (Mateusza 7:16).
Fałszywi prorocy głoszą, iż nałożenie ceł na towary importowane podobno spowoduje drożyznę, uderzając w amerykańskich konsumentów. To nie do końca jest tak. Ci, którzy będą chcieli sprzedawać w USA, staną przed koniecznością obniżenia swoich cen, rekompensując choćby częściowo stawki celne, aby ich towary pozostały konkurencyjne. Powinniśmy też wiedzieć, iż w tej chwili w dziwny sposób obrońcami konsumentów zostali ci sami mądrale ekonomiści, którzy stoją za wprowadzaniem podatku VAT. Podatku uderzającego najsilniej właśnie w konsumentów, którego wprowadzenia również w USA domagają się od dłuższego czasu.
Z całą pewnością ochrona rynku wewnętrznego jest w sprzeczności ze sposobem myślenia i działania globalistów, którzy dążą do wyprowadzenia wszelkiej produkcji z państw rozwiniętych. Przykłady można by mnożyć, ale najnowszy mamy w rolnictwie.
Z jednej strony ogranicza się europejskie rolnictwo na wszelkie sposoby, stawiając mu coraz trudniejsze warunki, praktycznie niemożliwe do spełnienia. Z drugiej strony podpisuje się umowy handlowe z krajami Mercosur (Ameryki Południowej), w których ograniczenia takie nie istnieją albo są ignorowane. Co więcej, zupełnie niedawno w polskich mediach pojawiły się informacje o niewolniczej pracy w brazylijskim rolnictwie. W Polsce niewolnictwo zniesiono w połowie XIX wieku, chyba najpóźniej w Europie.
Ostatnio dziennikarze ekonomiczni strasznie się zatroskali, iż polscy rolnicy mogą zatrzymać umowę z krajami Mercosur, a to przecież byłaby taka świetna odpowiedź na cła wprowadzane przez Trumpa. Tak jakby tamte kraje koniecznie chciały kupować kosztowną europejską żywność, a nie sprzedawać Europie własną, niskiej jakości, produkowaną w nadmiarze i bez przestrzegania reguł. To z nimi mają konkurować unijni rolnicy.
Nie ma najmniejszego powodu, dla którego Europa nie mogłaby wyżywić się sama, ale działania globalistów dążą do pozbawienia jej tej możliwości. Technika jest stara jak świat. Planowe tworzenie niedoborów żywności, energii, mieszkań czy tylko miejsc parkingowych w celu zdobycia władzy nad ludźmi. Celem działań jest władza na skalę globalną i dlatego globaliści, zaprzedani im politycy i media tak strasznie nie lubią Trumpa i MAGA albo populistycznych partii w Europie, bo te psują im ich misterny plan.
Jak powiedziała z naganą redaktorzyca w pewnym liberalnym radio, partie populistyczne wsłuchują się w głosy wyborców i robią to, czego chcą ludzie. To niedopuszczalne, więc populistów trzeba zatrzymać za wszelką cenę.
Dziękuję za czytanie Substacka Jacka! Subskrybuj za darmo, aby otrzymywać nowe posty i wspierać moją pracę.