Strach i manipulacja. PiS boi się krytyki i prorosyjskich podejrzeń

19 godzin temu

Polityka PiS często przypomina teatr absurdu, w którym faktom ustępuje miejsce manipulacji i propagandzie.

Ostatnia wypowiedź Tobiasza Bocheńskiego, europosła partii Jarosława Kaczyńskiego, jest tego najlepszym przykładem. Bocheński w rozmowie z portalem wPolityce.pl stwierdził: „Część polityków Koalicji Obywatelskiej, w tym poseł Roman Giertych, prowadzą celowe działania, które mają podważać polsko-amerykański sojusz i popchnąć nas w stronę Berlina”. To nie jest analiza, to próba zastraszenia opinii publicznej i stygmatyzacji opozycji. Zamiast odpowiadać na pytania o realne zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski, Bocheński stawia opozycję w roli wroga wewnętrznego, demonizując każdą krytykę własnej partii i uprawiając politykę strachu.

Bocheński zarzuca Koalicji Obywatelskiej „dzielenie Polaków” i dodaje: „Gorliwość i zapał, z jakimi politycy Koalicji Obywatelskiej krytykują USA oraz bezrefleksyjnie chwalą Niemcy, są wysoce niepokojące”. To retoryka wysoce emocjonalna, mająca stworzyć obraz wroga wewnętrznego, podczas gdy sama logika jego argumentów jest wątpliwa. Zamiast rzeczowej debaty o polityce zagranicznej i bezpieczeństwie, Bocheński stosuje uproszczony schemat: my – w obozie „patriotów”, oni – zdrajcy. Takie podejście nie wzmacnia pozycji Polski w NATO, a jedynie podsyca wewnętrzne napięcia i polaryzuje opinię publiczną, służąc przede wszystkim partykularnym interesom PiS.

Problem jest jednak głębszy. W PiS widać wyraźny lęk przed każdą sugestią, iż partia Jarosława Kaczyńskiego mogłaby mieć prorosyjskie sympatie. Nie chodzi tu o fantazję – to strach całkowicie uzasadniony. W polityce międzynarodowej każdy sygnał sprzeczny z deklarowaną polityką antyrosyjską może zostać wykorzystany przez sojuszników. Zamiast transparentnie wyjaśniać swoje stanowisko, PiS koncentruje się na tłumieniu podejrzeń, a narracja Bocheńskiego pokazuje, jak bardzo partia żyje w defensywie.

W tej sytuacji postawa Bocheńskiego jawi się jako klasyczny przykład polityka, który bardziej dba o wizerunek partii niż o realne bezpieczeństwo państwa. Zamiast rzeczowo odpowiadać na pytania o sojusze, stwarza narrację konfrontacyjną i oskarżającą, sugerując, iż każdy krytyk USA i sympatyk Unii Europejskiej automatycznie działa na szkodę Polski. To nie tylko podważa zaufanie do debaty publicznej, ale również stwarza wrażenie, iż PiS sam nie jest w stanie sprostać wymogom transparentnej polityki zagranicznej.

Nie tylko Bocheński wykazuje się takim stylem. Michał D. Nawrocki i inni politycy związani z PiS w podobny sposób podsycają lęk przed „zewnętrznymi wpływami” i arbitralnie definiują patriotyzm. To strategia partii, która opiera się na kontroli narracji, a nie na rzeczowej dyskusji o polityce i bezpieczeństwie. Każda wątpliwość wobec kierunku polityki zagranicznej zostaje natychmiast stłumiona, a krytyka opozycji – zautomatyzowanie zdyskredytowana jako działalność prorosyjska.

Takie działania są niebezpieczne także z punktu widzenia relacji międzynarodowych Polski. Partnerzy w NATO i UE oczekują wiarygodności i konsekwencji w polityce zagranicznej. Kiedy politycy PiS stosują język oskarżeń wobec własnych obywateli i partii opozycyjnych, Polska traci część autorytetu. Strach przed podejrzeniami prorosyjskich sympatii staje się narzędziem kontroli społecznej, a nie gwarantem bezpieczeństwa.

Podsumowując, słowa Bocheńskiego i retoryka Nawrockiego ujawniają poważną słabość PiS: zamiast prowadzić transparentną politykę bezpieczeństwa, partia koncentruje się na zastraszaniu społeczeństwa i marginalizowaniu krytyki. To polityka krótkowzroczna, która w rzeczywistości destabilizuje debatę publiczną i osłabia pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Zamiast wzmocnienia państwa, obserwujemy narastający chaos i polaryzację, gdzie każda krytyka staje się pretekstem do oskarżeń, a strach przed prorosyjskimi sympatykami – pretekstem do manipulacji opinią publiczną.

Idź do oryginalnego materiału