Stępkowski w furii – były prezes Ordo Iuris łka nad „zbrodnią” przestrzegania prawa

3 tygodni temu

Aleksander Stępkowski, były prezes Ordo Iuris, a w tej chwili rzecznik Sądu Najwyższego, wpadł w swój typowy amok i wywołał kolejną burzę w mediach. Na antenie wPolsce24 zaserwował swoją ulubioną opowieść o rzekomym „upadku praworządności” pod rządami Donalda Tuska. Według Stępkowskiego, przestrzeganie prawa stało się teraz… zbrodnią! Naprawdę, pan profesor, który chyba sam zaplątał się w swoich własnych narracjach, stwierdził, iż premier Tusk gotów jest łamać prawo, by przywrócić praworządność. Brzmi to absurdalnie, ale przecież Stępkowski nigdy nie stronił od szokujących wypowiedzi.

To, co profesor nazywa „zbrodnią”, to zwykłe próby naprawienia szkód wyrządzonych przez jego politycznych kolegów – tych samych, którzy przez ostatnie lata demolowali system sądowniczy w Polsce, wprowadzając swoje marionetki na najwyższe stanowiska. I teraz, gdy Tusk proponuje regulacje, które mają postawić na nogi polski wymiar sprawiedliwości, Stępkowski wieszczy koniec świata. Jego tyrady o „prześladowaniach” sędziów to kolejny rozdział w książce pełnej lamentów nad utratą politycznego wpływu.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Co najbardziej żenujące, Stępkowski nie widzi problemu w fakcie, iż cała ta tzw. „reforma” sądów była niczym więcej niż politycznym puczem, który pozwolił Ziobrze i jego ekipie przejąć kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. A teraz, gdy pojawia się szansa na przywrócenie prawdziwej niezawisłości, były prezes Ordo Iuris dostaje szału. Nie dość, iż próbuje zniekształcić rzeczywistość, to jeszcze twierdzi, iż „neo-sędziowie” są traktowani niesprawiedliwie. Może warto przypomnieć, iż ci sami „neo-sędziowie” to ludzie wstawieni na stanowiska dzięki politycznym układom, a nie merytorycznym decyzjom.

Wszystko to brzmi jak desperacka obrona tonącego statku. Stępkowski, zamiast spojrzeć na rzeczywistość, woli straszyć widzów swoim apokaliptycznym językiem. Gdyby tylko przestrzeganie prawa rzeczywiście było zbrodnią, to może on sam powinien był przemyśleć swoje działania w ostatnich latach. Ale nie, bo przecież w jego wersji świata to Tusk jest zły, a „prawo” PiS-owskie jest jedynym słusznym. Tragedia tego wszystkiego polega na tym, iż ludzie tacy jak Stępkowski, odpowiedzialni za upadek polskiego sądownictwa, teraz próbują udawać obrońców praworządności.

Idź do oryginalnego materiału