Wywiad Krzysztofa Stanowskiego z Rafałem Trzaskowskim, przeprowadzony w mieszkaniu prezydenta Warszawy, wywołał prawdziwą burzę w polskiej przestrzeni publicznej.
Rozmowa, transmitowana na żywo na Kanale Zero, stała się zarzewiem spekulacji i kontrowersji. Część internautów i komentatorów politycznych zarzuca Stanowskiemu, iż jego zaskakująco łagodne podejście do kandydata Koalicji Obywatelskiej oznacza zdradę Jarosława Kaczyńskiego i przejście na stronę obecnej władzy. Czy te oskarżenia mają podstawy, czy są jedynie przejawem polaryzacji politycznej?
Niespodziewanie łagodne Zero
Krzysztof Stanowski, znany dziennikarz i założyciel Kanału Zero, od ogłoszenia swojej kandydatury na prezydenta Polski podkreślał, iż jego celem nie jest zwycięstwo, ale krytyka establishmentu politycznego. Hasło „Zero kompetencji” miało być satyrycznym komentarzem do całej klasy politycznej, w tym faworytów wyścigu prezydenckiego: Rafała Trzaskowskiego (KO) i Karola Nawrockiego (PiS). Wcześniejsze wypowiedzi Stanowskiego, takie jak kpiny z książki Trzaskowskiego podczas debaty w TV Republika czy ostre komentarze na temat polityki migracyjnej, sugerowały, iż będzie bezlitosny wobec kandydata KO. Wielu oczekiwało, iż Stanowski, znany z ciętego języka, nie zostawi na Trzaskowskim suchej nitki.
Tymczasem dwugodzinny wywiad z Trzaskowskim zaskoczył obserwatorów. Zamiast oczekiwanej konfrontacji Stanowski zadał pytania merytoryczne, dotyczące m.in. migracji, mieszkalnictwa, mediów publicznych czy reparacji od Niemiec. Choć poruszył trudne tematy, jak rzekoma zmiana narracji Trzaskowskiego w sprawie wojny hybrydowej na granicy polsko-białoruskiej, ton rozmowy był luźny, momentami żartobliwy, a choćby koleżeński. Brakowało „jatki”, której oczekiwali fani dziennikarza i sympatycy prawicy. To wystarczyło, by w mediach społecznościowych rozpętała się burza.
„Stanowski się sprzedał”
Po emisji wywiadu platforma X zalała fala krytyki. Użytkownicy oskarżali Stanowskiego o zdradę sympatii prawicowych i sprzyjanie obozowi rządzącemu. Użytkownik @CrackPOL napisał: „Ależ Stanowski okazał się pizdą. Zero dociskania, zero mocnych pytań, tylko głaskanie. Całkowicie podłożył się Trzaskowskiemu. Było do przewidzenia. Kasa nie śmierdzi”. Z kolei @Julianmerski posunął się dalej, sugerując, iż Stanowski, podobnie jak Sławomir Mentzen, „skasował minimum 1 mln i nie będzie robić Trzaskowskiemu krzywdy”, nazywając to sprzedażą interesów PiS. Te komentarze wpisują się w narrację, iż Stanowski, wcześniej postrzegany jako krytyk establishmentu i potencjalny sojusznik prawicy, nagle zmienił front.
Zarzuty te podsycają wcześniejsze opinie. Na przykład post @Wiesci24pl z 29 kwietnia nazwał Stanowskiego „internetowym trollem PiS”, sugerując, iż jego ataki na Trzaskowskiego były groteskowe i nieskuteczne. Po wywiadzie pojawiła się jednak odwrotna interpretacja: iż Stanowski, zamiast wspierać Nawrockiego, dał Trzaskowskiemu platformę do polerowania wizerunku. Użytkownik @cogito_pan już przed wywiadem przewidywał, iż Stanowski „wszedł w ustawkę Trzaskowskiego” i będzie wspierał jego narrację. Te spekulacje rodzą pytanie: czy Stanowski rzeczywiście zmienił swoje podejście, czy może od początku grał na własnych zasadach?
Stanowski a polityczna polaryzacja
Reakcje na wywiad pokazują, jak głęboko spolaryzowana jest polska scena polityczna. Stanowski, który deklarował niezależność i krytykę wszystkich stron, znalazł się w ogniu krytyki zarówno ze strony zwolenników PiS, jak i sympatyków KO. Dla jednych jego łagodność wobec Trzaskowskiego to dowód na sprzedaż ideałów, dla innych – potwierdzenie, iż nigdy nie był wiarygodnym sojusznikiem prawicy. Warto zauważyć, iż Stanowski w trakcie kampanii wielokrotnie podkreślał, iż nie zamierza być niczyim „żołnierzem”. W jednym z wpisów na X napisał: „Nie jestem ani z PiS, ani z KO. Jestem z Kanału Zero. Robię swoje”. Czy więc oskarżenia o zdradę Kaczyńskiego nie są przesadzone?
Prawicowi komentatorzy, którzy wcześniej widzieli w Stanowskim potencjalnego sprzymierzeńca, czują się oszukani. Ich rozczarowanie wynika z oczekiwań, iż Stanowski będzie kontynuował ostrą krytykę Trzaskowskiego, wzmacniając pozycję Nawrockiego. Z drugiej strony, zwolennicy KO chwalą dziennikarza za profesjonalizm i merytoryczne podejście, co dodatkowo podsyca gniew prawicy. Ta sytuacja pokazuje, iż w polskiej polityce trudno pozostać neutralnym – każda decyzja jest interpretowana jako opowiedzenie się po jednej ze stron.
Czy to koniec PiS?
Tytułowe pytanie o „koniec PiS” jest oczywiście przesadą, ale reakcje na wywiad Stanowskiego wskazują na głębszy problem obozu prawicowego. W obliczu kampanii prezydenckiej PiS walczy z trudnościami w mobilizacji elektoratu, a kandydatura Nawrockiego nie budzi powszechnego entuzjazmu. Wywiad Stanowskiego, choć nie był jednoznacznie pro-Trzaskowski, został odebrany przez niektórych jako cios w narrację PiS. Dając Trzaskowskiemu przestrzeń do przedstawienia swoich poglądów w swobodnej atmosferze, Stanowski mógł – świadomie lub nie – przyczynić się do wzmocnienia wizerunku kandydata KO.
Z drugiej strony, warto spojrzeć na działania Stanowskiego z perspektywy jego deklarowanej misji. Jako kandydat „antysystemowy” konsekwentnie unika jednoznacznego poparcia dla którejkolwiek ze stron. Jego rozmowa z Trzaskowskim, choć łagodniejsza, niż oczekiwano, wpisuje się w strategię dialogu z różnymi obozami politycznymi. Być może Stanowski, zamiast zdradzać Kaczyńskiego, po prostu realizuje własne cele, które nigdy nie były tożsame z interesami PiS.
Wywiad Krzysztofa Stanowskiego z Rafałem Trzaskowskim stał się symbolem politycznej polaryzacji i oczekiwań, jakie Polacy pokładają w niezależnych mediach. Oskarżenia o zdradę Kaczyńskiego czy sprzedanie się obozowi rządzącemu są raczej odzwierciedleniem emocji niż faktów. Stanowski, pozostając wierny swojej wizji „Zera”, pokazał, iż nie zamierza być niczyim narzędziem – ani PiS, ani KO. Pytanie, czy jego niezależność przekona wyborców, pozostaje otwarte. Jedno jest pewne: w polskiej polityce każdy gest jest interpretowany jako zdrada lub sojusz, a neutralność pozostaje luksusem, na który mało kto może sobie pozwolić.