Ciekawym, co zobaczy i czy zobaczy, w jaką rolę wszedł. Czy dostrzeże, iż wszedł w rolę, z której dobrego wyjścia nie ma.
Każdy może być prezydentem. Tak się mówi. Przynajmniej w systemie demokratycznym. Niedawno Wojciech Fibak (były tenisista, gdyby kto zapomniał) powiedział w Radiu TOK FM, iż w USA prezydentem może zostać szeregowy pracownik McDonald’s. A więc to dlatego Donald Trump serwował frytki klientom tej sieci? Wolne żarty. To się nazywa macdonaldyzacja polityki i mediów. Proszę Fibaka, żeby wskazał z ostatnich dwóch stuleci polityka amerykańskiego, który nie pochodził z elit. Trump? Nie bądźmy śmieszni. Ale zgłosić się może każdy i potencjalnie (w teorii) każdy może zostać prezydentem: aktor, kochanka polityka, a choćby dziennikarz. Może i Stanowski. Ale jest i druga strona tego medalu.
Jeśli wchodzisz do polityki, to stajesz się politykiem. I twoje zaklęcia, iż nim nie jesteś, są fałszywe i nie zmienią tego faktu. Wczoraj byłeś dziennikarzem, dziś już jesteś politykiem i drogi powrotnej nie ma, bo to podróż w jedną stronę. Wiedział o tym Tomasz Lis, który w ostatniej chwili wycofał się ze startu. Jasno wynika to z kodeksów etyki dziennikarskiej – czy to polskich, czy amerykańskich. Na przykład art. 21 Kodeksu etyki Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich mówi, „że należy wykluczyć podejmowanie takich zajęć oraz pełnienie funkcji w administracji publicznej i w organizacjach politycznych”. Choć, o ironio, sami działacze SDP stawali się politykami i byli ślepi na dyrektywy etyczne. Dziś działacze zarządu tej organizacji nazywają ją niezależną (ha, ha! – wybaczcie, ale nie mogę powstrzymać śmiechu), nie widząc jej upolitycznienia czy wręcz „upisowienia”. Ale wracajmy do meritum.
Albo jesteś dziennikarzem, albo politykiem. Nie możesz być jednocześnie i dziennikarzem, i politykiem, bo nie jest możliwe być zarazem w tym samym czasie i w jednej osobie prokuratorem i obrońcą, oskarżycielem i oskarżonym, nie możesz kontrolować władzy, którą sam w innej roli reprezentujesz. To wszystko Stanowski powinien wiedzieć i na pewno wie, tylko czemu w to mu graj? Nie będę za bardzo spekulował, ale jeżeli ktoś organizuje kongres Kanału Zero, to być może po to, by stworzyć zaplecze dla swojej kandydatury złożone ze swoich fanów, a być może myśli o przekształceniu KZ w partię polityczną (?) Byłaby to bodaj pierwsza medialna partia polityczna w Polsce! Tak czy inaczej: biznes się kręci, o Kanale mówią i piszą, i w sumie nieważne czy dobrze, czy źle, bo licznik bije, a kasa płynie wartkim strumieniem. Tylko co to ma wspólnego z dziennikarstwem? Toż to czysta komedia!
Stanowski niby robi sobie bekę z wyborów, a naprawdę robi biznes, buduje zasięgi i kpi z etyki dziennikarskiej. Dziwi mnie jednak reakcja wielu dziennikarzy na jego popisy. Chyba niektórzy mu zazdroszczą, inni zachłystują się jego brawurą, a są i tacy, co to niby go krytykują, a w gruncie rzeczy podkreślają, iż jego start w wyborach „ożywi” kampanię. Naprawdę, tak bardzo zapomnieliśmy jako środowisko o standardach etycznych, iż dzisiaj już wszystko wolno? Niedawno Stanowski rozmawiał na kanale z Polakiem-mordercą z RPA. Czyli wydaje się, iż dla rozgłosu może zrobić wszystko. Również poświęcić się, by zostać prezydentem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej!