Stanowski jak Musk i Trump. Kto się boi, a kto zagłosuje na Kandydata Zero?

4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl


Tym razem przeczytałem sto tekstów o kandydacie Stanowskim. Dowiedziałem się, iż jest Kandydatem Zero, meteorytem i supernową. I iż nie jest Stańczykiem. I iż zaszkodzi/pomoże Trzaskowskiemu. Oraz iż najbardziej pomoże/zaszkodzi Nawrockiemu - pisze Grzegorz Wysocki w felietonie dla Gazeta.pl.
Kampania (nie tylko) na papierze. To prawda, czytam papierową prasę i wcale nie mam 80 lat. Wciąż chodzę po nią do kiosku, choć niedługo nie będę miał dokąd. Póki jednak nie padnie ostatni kiosk, będę wam tu zdawał raporty z lektur, ze szczególnym uwzględnieniem tygodników prawych i sprawiedliwych, po które czytelnicy Gazety - jak się zdaje - sięgają jeszcze rzadziej i mniej chętnie. Do pism "samych swoich" czy internetu również będę zerkał. Przeglądy zacząłem od wywiadów z Nawrockim i "tonącego Trzaskowskiego". Pora na Kandydata Zero. (Grzegorz Wysocki)

REKLAMA





Od razu wyjaśniam: "Kandydat Zero" to nie moje. Taki jest (ubogacony znakiem zapytania) tytuł komentarza autorstwa Przemysława Sadury, socjologa i profesora UW, opublikowany na łamach "Polityki". Sadura pisze, iż Stanowski - po prowadzeniu programu pod wpływem, po promowaniu hazardu i po gloryfikowaniu przemocy politycznej, "bo tak należy rozumieć organizowanie wywiadu z Januszem Walusiem" - postanowił "pójść na całość i podważyć powagę najważniejszej instytucji liberalnej demokracji. To zarazem populizm, i to w takiej wersji turbo czy 2.0, która właśnie jest na fali".
Dalej pozostało ostrzej, choć wszystko zależy od poglądów czytelnika, bo dla niektórych będziemy tu mieli do czynienia z porównaniem do dwóch współczesnych geniuszy. Zdaniem Sadury jest bowiem szef Kanału Zero "odpowiednikiem Elona Muska czy Donalda Trumpa, szytym na miarę naszej nadwiślańskiej rzeczywistości. Jak tamci, chce zarabiać na tym, iż zabija demokrację, manipulując i uwodząc masy. [...] To nie jest trzeci czy siódmy pretendent do urzędu. To kandydat zero: polityczny trickster i meteoryt. Dokładnie tak jak 10 lat temu Kukiz".
Sadura zwraca uwagę na inny interesujący fakt - otóż na łamach mediów tradycyjnych (nie tylko papierowych) trzeba odbiorcom wyjaśniać, kim jest Krzysztof Stanowski, bo nie jest to wcale oczywiste i wielu z nich "dowiedziało się o nim właśnie w momencie, kiedy ogłoszono, iż chce startować w wyborach". Socjolog pyta więc, czy ma sens przejmowanie się kandydatem, który "ma problemy z rozpoznawalnością w dużej grupie zaangażowanych obserwatorów polityki, a przez poważnych komentatorów jest traktowany niepoważnie?". Odpowiedź brzmi: tak, jak najbardziej. Kandydat Zero to dla Sadury nie przykład szczerości czy samoświadomości, ale cynizmu w czystej postaci.
Chwalę tekst z "Gazety Polskiej"!
Powiem rzecz może ryzykowną: podobne, choć nudniej i obszerniej formułowane przemyślenia serwuje swoim czytelnikom… publicysta "Gazety Polskiej". Filip Rdesiński w tekście pt. "Fałszywa nuta Stanowskiego" skupia się przede wszystkim na niebezpiecznej grze kandydata w obniżanie autorytetu państwa i wprowadzanie jeszcze większego chaosu. Rdesińskiemu nie podoba się, iż jedynym przekazem Stanowskiego będzie "robienie sobie beki z wyborów": "W państwie, które mierzy się w tej chwili z gigantycznym problemem konstytucyjnym, degrengoladą wymiaru sprawiedliwości, gospodarczymi problemami i wojną tuż przy granicy, nie jest to najszczęśliwsze zachowanie".



Nie przekonują również autora "GP" tłumaczenia, iż oto Stanowski pokaże teraz wszem i wobec, jacy naprawdę są politycy i polityka w ogóle. "I może można by w to uwierzyć, gdyby poza krytyką pokazał komponent pozytywny. Swoją wizję Polski, opartą na konkretnym systemie aksjologicznym, z propozycjami programowymi i sposobem ich realizacji". Rdesiński przywołuje nazwiska dziennikarzy czy artystów, którzy wchodzili do polityki: Wołodymyr Zełenski czy Beppe Grillo na świecie, Jan Pietrzak czy Paweł Kukiz u nas. Różnica? Każdy z nich chciał nas "zarazić jakąś ideą": "Przekonać do własnej wizji i pobudzić aktywność wyborców. Stanowski przekazem, jaki zapowiedział, w zasadzie zraża wyborców do polityki i pracuje na niską frekwencję. Obrzydza do reszty klasę polityczną, ale nie stawia się w roli jednej z opcji do wyboru".
Uwaga, bo chwila jest uroczysta! Mówię to na tych łamach rzadko, a konkretnie to chyba nigdy w życiu: zgadzam się z autorem "Gazety Polskiej". Może dlatego, iż nie są to przemyślenia szczególnie oryginalne czy wstrząsające (generalnie: Stanowski nie ma programu, Stanowski tylko krytykuje i szydzi, Stanowski robi sobie bekę etc.), ale nie zmienia to faktu.
Ciekawie jest też dalej, gdzie Rdesiński rozważa "scenariusze alternatywne" a propos obietnicy Stanowskiego, iż wycofa się z wyścigu dzień przed wyborami: "A co jeżeli oznajmi, iż wycofuje się, ale nie dopełni formalności i jego poparcie zostanie odnotowane w ostatecznych wynikach? jeżeli jego wynik będzie słaby, to może ogłosić, iż przecież wycofał się z wyborów. jeżeli jednak będzie znaczący, to otwiera mu to różne furtki. [...] Nie ryzykując prawie nic, robiąc reklamę swojego kanału, [chce Stanowski] rozpoznać bojem swoje szanse w polityce? jeżeli tak, to okazałby się większym manipulatorem niż ludzie, których chce recenzować".





Krzysztof Stanowski Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl





Sam Rdesiński przyznaje, iż to jedna z wielu "teorii spiskowych", ale zarazem zapytuje retorycznie: "Czy taki scenariusz jest jednak całkiem niemożliwy?". A propos teorii spiskowych czy, jak kto woli, realnych motywacji Stanowskiego - wcześniej publicysta "GP" prezentuje minimum sześć innych. Po pierwsze więc, teoria merkantylna (darmowy czas reklamowy, udział w debacie prezydenckiej, nieustanna promocja Stanowskiego, a więc i Kanału Zero). Teoria druga - cytuję za Rdesińskim - "Stanowski dogadał się z PiS, żeby osłabić Sławomira Mentzena i wykończyć rosnącą w siłę Konfederację". Trzecia: "na zlecenie PiS ma [Stanowski] dobić słabnącego Szymona Hołownię". Czwarta: "[Stanowski] ma osłabić Karola Nawrockiego i doprowadzić do rozbicia PiS". Piąta: "manewr polegający na zogniskowaniu elektoratu centrowego i ostateczne przekazanie go Nawrockiemu". Szósta: "[Stanowski] ma do reszty skompromitować klasę polityczną, żeby zrobić miejsce dla nowego ruchu politycznego, szykowanego przez duży biznes". Odpowiednie skreślić.
Hartman cieszy się ze startu Stanowskiego
Z kolei Jan Hartman na internetowych łamach "Polityki" przekonuje, iż żart Stanowskiego z wyborów zaszkodzić może i Konfederacji, i PiS-owi: "Stylem i formatem intelektualnym Stanowski bardzo przypomina Sławomira Mentzena, i to głównie jemu może odebrać głosy. I tak też się pewnie stanie. [...] Jako iż natura pseudohappeningu Stanowskiego jest satyryczna, raczej nie ma mowy o tym, aby zachęcał wyborców do głosowania w drugiej turze na Karola Nawrockiego. Tym samym wszystkie psy, które na Nawrockim powiesi w ciągu nadchodzących czterech miesięcy, przez cały czas będą na nim wisieć, gdy przyjdzie mu się zmierzyć z Rafałem Trzaskowskim w drugiej rundzie".
Co ciekawe, Hartman pisze o Stanowskim i jego starcie w wyborach z sympatią. Najpewniej dlatego, iż - jego zdaniem - Stanowski odbierze głosy nielubianym przez niego kandydatom. Hartman uważa również, iż "docinki i krytyki Stanowskiego" będą raczej nieszkodliwe dla Trzaskowskiego: "Trzaskowski nie kumplował się z gangsterami i płacił swoje rachunki – nie usłyszy więc od Stanowskiego niczego, co mogłoby wytrącić go z równowagi bądź mu zagrozić. Będą to prawdopodobnie mniej więcej te same rzeczy, które spin doktorzy PiS przygotują dla Nawrockiego. Paradoksalnie więc obóz demokratyczny może się ze startu Stanowskiego cieszyć. Ja też się cieszę, bo to niegłupi facet, choć "prawak". Chętnie posłucham jego zjadliwych komentarzy i obejrzę satyryczne spoty reklamowe w jego wykonaniu".
Na tych samych łamach pisał z kolei Michał Tomasik: "Kampania w formacie youtube’owym i w kontrze do całej klasy politycznej może przynieść nieprzewidywalne skutki. Ostatnią rzeczą, którą powinien robić sztab Rafała Trzaskowskiego, to cieszyć się na informacje o starcie showmana". I teraz już zupełnie nie wiadomo: zaszkodzi Stanowski Trzasowskiemu czy jednak (niechcący) pomoże? Cytując znany tekst z memów: Choose your fighter!



Chwalę Warzechę na łamach "Do Rzeczy"!
To nie koniec zaskoczeń w dzisiejszym odcinku naszego papierowego przeglądu: niniejszym chciałbym (również bez ironii) docenić Łukasza Warzechę, który na łamach "Do Rzeczy" dowodzi, iż częste skojarzenie ze Stańczykiem jest w przypadku kandydatury Stanowskiego bzdurne. Publicysta przypomina, iż Stańczyk pokazany przez Matejkę był "człowiekiem z gruntu mądrym w najpełniejszym sensie tego określenia", widzącym głębiej i dalej niż większość dworskiego otoczenia.
Warzecha: "Tego u Stanowskiego nie znajdziemy. Jego jajcarskie potraktowanie kampanii nie ma w sobie nic ze Stańczykowej mądrości. [...] Wobec Stańczyka jest trochę jak współczesne głupawe polskie komedyjki ze stałym zestawem kasowych aktorów (Piotr Adamczyk, Julia Wieniawa i inni) wobec Kabaretu Starszych Panów". Według publicysty "DRz" Stanowski nie mówi niczego świeżego ani nowego, a co więcej nie doczekamy się żadnego (obiecywanego) "obnażenia" kulis polityki, "ponieważ do żadnych kulis szef Kanału Zero dopuszczony nie zostanie".
W tym tygodniu mogę sobie spokojnie zamówić koszulkę z napisem, za który wyklnie mnie minimum połowa znajomych: "Zgadzam się z Łukaszem Warzechą". Publicysta "Do Rzeczy" przywołuje zresztą w swoim tekście tę samą zapomnianą postać, którą przywołał również autor "Gazety Polskiej", a mianowicie Kazimierza Piotrowicza. Startował on w wyborach prezydenckich w 1995 roku, a jego jedyną motywacją była "chęć uzyskania darmowego czasu reklamowego dla produkowanych przez siebie wkładek do butów. Piotrowicz ostatecznie uzyskał 0,07 proc. głosów - ponad 12,5 tys.". Rdesiński przypomniał jeszcze, iż Piotrowicz przekonywał, iż jego wkładki mają adekwatności terapeutyczne. Stanowski terapeutą narodu w wydaniu 2.0, wersja cyfrowa, zdynamizowana i potężniejsza?
By nie przegiąć z pochwałami - coś na drugą nóżkę. Warzecha brał udział w ostatniej Kolacji Mellera w Kanale Zero i - jeżeli dobrze rozumiem - ma do prowadzącego pretensje, iż w czasie programu nie było mowy o zawieszeniu programu do końca kampanii. Być może było po prostu tak, iż Meller podjął tę decyzję później? Warzecha: "Można by zapytać, czy w takim razie TVN24 i TVP powinny przestać pokazywać programy publicystyczne, skoro kandyduje Trzaskowski, a Telewizja Republika oraz wPolsce24 - skoro kandyduje Nawrocki". Przepraszam bardzo, panie Łukaszu, ale którzy z szefów bądź właścicieli wymienionych stacji kandydują na urząd Prezydenta RP, bo najpewniej ominęły mnie jakieś najświeższe doniesienia? Jasne, publicyście chodzi o to, iż inne media tylko udają obiektywizm i brak zaangażowania po jednej bądź drugiej stronie, ale jakaś różnica jednak jest. Pomijam (nieoczywisty dzisiaj) fakt, iż media i dziennikarze maszerujący z konkretną partią czy kandydatem są rzeczywiście żałośni.








Krzysztof Stanowski Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl


I na koniec jeszcze jeden sensowny cytat z Warzechy: "To, co ma prawo nie podobać się państwowcowi w podejściu Stanowskiego do wyborów, to potraktowanie ich jak zabawy w sytuacji, którą przecież sam Stanowski dobrze diagnozuje. Mówi nam zatem, iż polska polityka to już choćby nie komedia, ale marna farsa - po czym sam tę farsę jeszcze nakręca. Czy tak naprawia się państwo?".
"Oddam głos na Stanowskiego"
Z kolei Konstanty Pilawa z Klubu Jagiellońskiego pisze: "Jeśli Elon Musk lub ktoś inny nie stanie za plecami Krzysztofa Jakuba Stanowskiego, w pierwszej turze oddam na niego głos. Niezupełnie poważnie, ale z gorzkim uśmiechem". Dlaczego? Bo - zdaniem Pilawy - jego orędziem jest liberum veto, na jakie zasługujemy. A i sam Stanowski - dopowiadam - jest być może kandydatem, na jakiego zasługujemy?
Pilawa przekonuje: "W dzisiejszej Polsce głos na szefa Kanału Zero może być jednym z nielicznych sposobów wyrażenia podmiotowości i sprzeciwu wobec politycznego teatrzyku dla dzieci, który na co dzień oglądamy. Co samo w sobie jest wyjątkowo ironiczne. Być może jego kampania będzie wspominana jako medialna ciekawostka, ale jeżeli uda mu się zachwiać pewnością klasy politycznej – na przykład podczas debaty w studiu TVP – spełni swój cel. choćby jeżeli forma jest farsą, treść jest poważna"



Z kolei prezes Klubu Jagiellońskiego, Paweł Musiałek, opublikował bardzo interesujący artykuł na łamach "Tygodnika Powszechnego". W tekście pt. "Ten trzeci" pisze, iż to właśnie Stanowski jest tą polityczną supernową, która "może realnie namieszać w nadchodzących wyborach" i iż to on ma najmocniejsze papiery na tegorocznego kandydata TUP, czyli tzw. Tymczasowego Ugrupowania Protestu (określenie Jarosława Flisa). Kandydatami TUP w minionych latach byli m.in. Paweł Kukiz, Janusz Palikot, Andrzej Lepper i Szymon Hołownia. Musiałek przypomina, iż Duda nie zostałby prezydentem bez Kukiza, a Tusk premierem bez Hołowni.





Paweł Kukiz Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl


I dalej: "Istnieje więc silna przesłanka dla tezy, iż to Mentzen ze Stanowskim odegrają tę rolę, którą Kukiz pełnił w 2015 r. wobec Dudy – powiększenia bazy wyborców, która pójdzie głosować w pierwszej turze, i która jest w zasięgu możliwości kandydata PiS w drugiej. Podobieństwo polega również na tym, iż – tak jak dekadę temu – wybory prezydenckie będą plebiscytem nad rządami Platformy i podobnie jak wówczas kandydatowi PiS sprzyjają nastroje rozczarowania rządzącą ekipą. Pomimo iż w maju minie ledwie 1,5 roku od utworzenia gabinetu Donalda Tuska, to badania CBOS pokazują, iż zaufanie do rządu jest na poziomie końca epoki Mateusza Morawieckiego. Niezależnie więc od jakości (obecnie przeciętnej) kampanii Rafała Trzaskowskiego, będzie on musiał dźwigać coraz większe ciężary, które nakłada na niego rząd Tuska. Odcięcie się od premiera byłoby niewiarygodne, skoro kandydat jest wiceszefem dominującej w rządzie partii".
Reasumując: Musiałek twierdzi, iż Nawrocki dzisiaj ma większe szanse na wygraną niż kilka tygodni temu, co wynika "nie tyle z cech samego kandydata, ile z okoliczności, które mu wybitnie sprzyjają". Istnieją również przesłanki wskazujące na to, iż autorzy Klubu Jagiellońskiego sprzyjają Kandydatowi Zero. Nie jest to może sprzyjanie wybitne, ale chyba szykuje się nam tu jakiś publicystyczny sojusz Klubu Jagiellońskiego i Jana Hartmana?



A mówiąc serio: przeczytałem dziesiątki komentarzy, artykułów i analiz napisanych po tym, jak Krzysztof Stanowski ogłosił swój oficjalny start w wyborach prezydenckich. Czy dowiedziałem się z nich czegoś konkretnego? Nie bardzo. Zresztą na tym etapie jest to jakby, hmm, niemożliwe. Wiemy jedynie tyle, iż jedni już się Stanowskiego boją, inni się brzydzą, a jeszcze inni sympatyzują i chcą na niego głosować. Jedni pół żartem, inni pół serio. Zdaniem jednych pomoże/zaszkodzi Nawrockiemu, zdaniem innych - Trzaskowskiemu. Generalnie: mętlik, wyobrażenia, z fusów wróżenia. Czyli tzw. stała publicystyczna. Zero spełnienia.
Grzegorz Wysocki
Idź do oryginalnego materiału