"Stan Wyjątkowy". Pierwszy kryzys Tuska. Kaczyński rusza do ataku. Duda spóźnił się na powódź. Gronkiewicz-Waltz wraca z wygnania

3 godzin temu
Zdjęcie: Premier Donald Tusk oraz minister Tomasz Siemoniak podczas wizyty w Głuchołazach.


Nie, nie było możliwości, żeby tragiczna powódź na południu Polski zatrzymała politykę i powstrzymała polityków. Już od początkowych godzin, gdy wielka woda zaczęła zalewać pierwsze miejscowości, w politycznym światku rozpoczęła się gra o to, kto bardziej na powodzi zyska, a kto straci. Premier — świetnie zdając sobie z niedoskonałości instytucji państwa — wziął osobistą odpowiedzialność za dowodzenie akcją ratunkową. Tak naprawdę nie miał wyjścia, bo nie ma zaufania do swych podwładnych, z których część — włączając to niektórych ministrów — uważa za nieudaczników, którzy przysparzają mu samych kłopotów (tak, to o pani, pani ministro Paulino!). Jarosław Kaczyński długo czekał, kolekcjonując wpadki i niedociągnięcia akcji ratunkowej. A gdy już uznał, iż stan narodowej jedności minął, to zaatakował z całą mocą. Kaczyński wyczuł okazję i próbuje wykorzystać najpoważniejszy kryzys rządu Tuska do zohydzenia Polakom koalicji, która rok temu zadała mu bolesny cios i niespodziewanie pozbawiła władzy. Charakterystyczne jest jednak to, iż Kaczyński najbrutalniejszych ataków na Tuska nie prowadzi osobiście, bo wie, iż to wciąż ryzykowne, gdy władza stara się pomagać powodzianom. Prezes atakuje rękami swego bezrefleksyjnego pomagiera Mariusza Błaszczaka, który — to najnowsza plotka — wysuwa się na czoło prezydenckiego wyścigu wewnątrz PiS i jest gotów zrobić wszystko, by dostać nominację od prezesa. Błaszczak grozi otóż Tuskowi, iż go rozliczy. Na krótką metę kilka Kaczyńskiemu...
Idź do oryginalnego materiału