„Stan Wyjątkowy”. Kaczyński rzuca się na pomoc Nawrockiemu. Duda ślepo zakochany w Trumpie. Tusk uderza w PiS „Tarczą Wschód”

news.5v.pl 5 godzin temu

Pierwszy był sensacyjny sondaż dla „Wprost” z końcówki lutego — pokazywał, iż Sławomir Mentzen może pokonać Karola Nawrockiego. Politycy PiS robili dobrą minę do złej gry, podważając metodologię tego badania.

Szkopuł w tym, iż w ostatnich dniach pojawił się sondaż Instytutu Badań Pollster na zlecenie „Super Expressu”, w którym — znów — Nawrocki nie wchodzi do drugiej tury wyborów prezydenckich.

Kaczyński się wściekł. Czy raczej — by być precyzyjnym — wściekł się jego dawny asystent Radosław Fogiel, który prowadzi media społecznościowe Kaczyńskiego. „To, co w ostatnich dniach robi Super Express, począwszy od sondaży (…) jest jawnym angażowaniem się w kampanię po stronie Rafała Trzaskowskiego” — napisał Fogiel vel Kaczyński.

Twórcy „Stanu Wyjątkowego” zakładają, iż Nawrocki wciąż ma duże szanse pokonać Mentzena. Problem polega na tym, iż kandydat PiS nie budzi w elektoracie pozytywnych emocji — dość powiedzieć, iż wśród swych wyborców PiS zebrało na jego kampanię ok. 5 mln zł, podczas gdy na partię ludzie wpłacili trzy-cztery razy tyle.

Tomasz Waszczuk / PAP

Sławomir Mentzen podczas spotkania z wyborcami w Lidzbarku Warmińskim, 8 lutego 2025 r.

Zapraszamy do zapisywania się na newsletter „Stanu Wyjątkowego”. Co tydzień zwracamy Państwa uwagę na najważniejsze wydarzenia oraz polecamy interesujące teksty. Zapisać można się tu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Nawet w PiS mało jest wiary w to, iż Nawrocki wygra wybory

Powiemy Państwu tak — choćby w PiS mało jest wiary w to, iż Nawrocki wygra wybory. Czołowe postaci w partii dystansują się od jego kampanii — nie pomagają mu m.in. Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Zbigniew Ziobry, czy Daniel Obajtek. Konkurenci do prezydenckiego startu — tacy jak europoseł PiS Tobiasz Bocheński — piszą do prezesa donosy na kampanię Nawrockiego. Szeregowi posłowie nie palą się do organizowania Nawrockiemu spotkań. Jest też coraz więcej zgrzytów między sztabem kierowanym przez Pawła Szefernakera — człowieka Joachima „Jojo” Brudzińskiego — a ścisłym, kilkuosobowym otoczeniem Nawrockiego. Chodzi o ekipę, która jeździ z nim na spotkania — to w większości jego zaufani współpracownicy z Muzeum II Wojny Światowej oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Byli sportowcy i nacjonaliści — specyficzny dwór pana Karola.

Bartłomiej Zborowski / PAP

Joachim Brudziński, Paweł Szefernaker oraz Marek Suski podczas posiedzenia Sejmu, 21 października 2016 r.

Te napięcia — jak słyszymy — są dla wielu ludzi w partii ostrzeżeniem, iż w razie wygranej Nawrockiego nie wszystko pójdzie tak, jak sobie to wymyślił Kaczyński. Wedle światłej myśli prezesa Nawrocki pozbawiony zaplecza, bez silnych korzeni w PiS stanie się drugim Andrzejem Dudą z początków prezydentury — pokornym wykonawcą woli Kaczyńskiego. Wedle planów Kaczyńskiego Nawrocki jako prezydent będzie podpisywał to, co prezes nakaże mu podpisywać, a zacznie od wetowania wszystkiego, co prezes każe mu wetować — żeby obalić rząd Tuska jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2027 r.

Tytus Żmijewski / PAP

Daniel Obajtek podczas panelu „Dokąd zmierza europejska gospodarka?”, 7 marca 2025 r.

Ale jeden ze sztabowców mówi nam tak: „Moim zdaniem tak nie będzie. Nawrocki jest oczywiście prawicowcem i taka byłaby jego prezydentura. Ale po pierwsze, to bliżej mu do Konfederacji, niż do PiS i ewidentnie będzie prowadził własną politykę budowania relacji z konfederatami. A po drugie, to jest nieobliczalny gość. jeżeli tylko dostanie stanowisko prezydenta, chronione kadencją i ze sporym zakresem władzy, to kompletnie oleje prezesa. To nie będzie gość, którego Kaczyński będzie miał na telefon”.

Radek Pietruszka / PAP

Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro podczas podczas obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, 1 marca 2020 r.

W tej sytuacji ból rozdziera nam serce. Każdy wariant jest dla Kaczyńskiego zły. Zwycięstwo Nawrockiego to ryzyko, iż jako prezydent będzie się rozpychał na prawicy i spróbuje wysłać Kaczyńskiego na zasłużona emeryturę. jeżeli Nawrocki przegra, to Kaczyński i tak znajdzie się w tarapatach, bo głowy podniesie polityczna arystokracja PiS, ci wszyscy, którzy — jak Morawiecki czy Szydło — są zawiedzeni, iż to nie oni zostali wystawieni w wyborach.

Waldemar Deska / PAP

Beata Szydło podczas spotkania z mieszkańcami w ramach akcji „Stop podwyżkom”, 27 maja 2024 r.

Z tej desperacji prezes rzucił się w wir kampanii — zapowiedział tournée po Polsce. A to znaczy, iż niedługo notowania Nawrockiego mogą spaść jeszcze bardziej.

Tomasz Waszczuk / PAP

Donald Tusk i Rafał Trzaskowski na otwarciu Campusu Polska Przyszłości 2024, 23 sierpnia 2024 r.

Europosłowie PiS zagłosowali w Europarlamencie przeciwko rezolucji dotyczącej wzmocnienia obronności. To była pułapka Tuska

Mamy wrażenie, iż z legendarnym słuchem społecznym Kaczyńskiego jest coraz gorzej. W mijającym tygodniu osobistą decyzją prezesa europosłowie PiS zagłosowali w Europarlamencie przeciwko rezolucji dotyczącej wzmocnienia europejskiej obronności.

Filip Naumienko/REPORTER / East News

Tobiasz Bocheński i Jarosław Kaczyński na pikniku wyborczym PiS, 26 maja 2024 r.

Do dokumentu omawianego przez ostatnie pół roku dopisano wzmocnienie Tarczy Wschód — to sztandarowe przedsięwzięcie rządu Tuska, polegające na obronnym wzmocnieniu polskiej granicy wschodniej. Mimo sprzeciwu PiS — ale także Konfederacji — projekt przechodzi, bo „za” jest ponad 400 posłów do Parlamentu Europejskiego. Głosowanie PiS natychmiast wykorzystał Donald Tusk. „Robimy wszystko, żeby Polska była bezpieczna, żeby Tarcza Wschód była wspólnym zadaniem dla całej Europy. W Parlamencie Europejskim tylko poplecznicy Rosji zagłosowali przeciw. W tym… PiS! Koniec złudzeń.”

Nie wpadlibyśmy na to. Naprawdę trudno byłoby nam uwierzyć, iż PiS tak łatwo wpadnie w pułapkę zastawioną przez Tuska. Może jeszcze bylibyśmy w stanie uwierzyć w jakiegoś rodzaju rozkojarzenie, ale przecież nie przy okazji aż dwóch głosowań w Parlamencie Europejskim deputowanych wysłanych do Strasburga przez Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem pisowcy poszli w PE jak po sznurku. Najpierw europosłowie EPP, czyli frakcji, do której należą PO i PSL, zgłosili poprawkę nr 87, która dorzucała do rezolucji dotyczącej bezpieczeństwa Unii Europejskiej wsparcie dla polskiej Tarczy Wschód.

PiS nie miał wyjścia i poparł tę poprawkę. Po czym zagłosował przeciw całej rezolucji. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, co się tu wydarzyło. Bo nikt nie pamięta o poprawce, za to wszyscy pamiętają, iż europosłowie Kaczyńskiego byli przeciw. Takiego samograja Donald Tusk nie dostał do rąk od dawna.

A dalej przekaz prosty jak konstrukcja cepa: PiS przeciw bezpieczeństwu Polski.

Co pisowcy mówią o rezolucji Europarlamentu, a co tam naprawdę jest — wyjaśniamy

Politycy PiS na czele z prezesem Kaczyńskim momentalnie ruszyli do kontrataku. Czy raczej — by być precyzyjnym — na czele z jego dawnym asystentem Radosławem Foglem. „Niepodległość to własna waluta, własny budżet, własne wojsko. Oddanie możliwości decydowania o naszym bezpieczeństwie to utrata suwerenności. Dzisiejsze głosowanie w Parlamencie Europejskim nie dotyczyło »Tarczy Wschód«, która niestety od miesięcy jest jedynie projektem wizerunkowym, a nie realnym. To kolejny przykład (…) ingerowania UE bez podstaw w traktatach w kompetencje państw członkowskich” — napisał Fogiel vel Kaczyński na X-Twitterze.

Jacek Domiński/Reporter / East News

Radosław Fogiel i Jarosław Kaczyński na 61. posiedzeniu Sejmu IX kadencji, 15 września 2022 r.

Były szef MON Mariusz Błaszczak zaczął tłumaczyć, iż rezolucja to osłabienie NATO i wstęp do przekazania kompetencji obronnych z Warszawy do Brukseli. Zaraz po byłym ministrze te same punkty zaczęli powtarzać europosłowie PiS. Ta nerwowa reakcja była wywołana tym, iż PiS doskonale wie, jak to działa — narrację „PiS głosowało przeciwko bezpieczeństwu Polski” trudno będzie odkręcić.

Współautorka „Stanu Wyjątkowego” Dominika Długosz zweryfikowała tłumaczenia, które szeroko po sieci siał były rzecznik rządu PiS europoseł Piotr Müller. „Osłabienie NATO to prezent dla Moskwy. Gwarantem naszego bezpieczeństwa jest NATO, a nie jakieś »europejskie struktury obronne« tworzone od podstaw, bez doświadczenia, bez sprawdzonych procedur i bez wspólnoty interesów. Propozycja z rezolucji to de facto rozbijanie jedności sojuszu transatlantyckiego. Historia pokazuje jasno: silne NATO oznacza bezpieczną Polskę. Kto próbuje rozmiękczać Sojusz, działa dokładnie tak, jak chciałaby Moskwa” — twierdzi europoseł.

A rezolucja głosi: „Europa musi wziąć na siebie większą odpowiedzialność w ramach NATO, zwłaszcza jeżeli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa na kontynencie europejskim” oraz „ponownie podkreśla znaczenie współpracy UE-NATO, jako iż NATO jest dla państw, które są jego członkami, ważnym filarem zbiorowej obrony; podkreśla, iż współpracę UE-NATO należy kontynuować, w szczególności w obszarach takich jak wymiana informacji, planowanie, mobilność wojskowa i wymiana najlepszych praktyk, a także w celu wzmocnienia odstraszania, zbiorowej obrony i interoperacyjności; wzywa jednak do rozwoju w pełni zdolnego do działania europejskiego filaru NATO, który byłby w stanie działać autonomicznie, gdy zajdzie taka potrzeba”.

Kluczowe w zarzutach polityków PiS są dwa punkty. Po pierwsze w rezolucji podkreślone jest, iż dobrze byłoby postawić na europejską produkcję uzbrojenia — a to im się nie podoba, bo uważają, iż trzeba kupować broń od Amerykanów [„Stworzenie jednolitego europejskiego rynku obronnego jest priorytetem, ponieważ jak dotąd fragmentacja i brak konkurencyjności europejskiego przemysłu osłabiają zdolność UE do przejmowania większej odpowiedzialności jako gwarant bezpieczeństwa (…) preferencja europejska musi być przewodnią zasadą i długofalowym celem polityk UE związanych z europejskim rynkiem obronnym, aby rozwinąć i chronić europejską doskonałość technologiczną; taka preferencja nie może być stosowana kosztem gotowości obronnej Unii”].

Kolejny punkt to troska o to, czy aby na pewno Unia nie wystąpi przeciwko Stanom Zjednoczonym. W rezolucji można bowiem przeczytać, iż „niedawne działania i oświadczenia administracji amerykańskiej jeszcze bardziej nasiliły obawy co do przyszłego stanowiska USA wobec Rosji, NATO i bezpieczeństwa Europy; wyraża w związku z tym ubolewanie z powodu głosowania rządu USA, w porozumieniu z rządem Rosji, w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ i Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucjami dotyczącymi trzeciej rocznicy rosyjskiej wojny napastniczej przeciw Ukrainie; zdecydowanie potępia groźby USA wobec Grenlandii”.

To — jakby to ujął patron europosła Müllera, były premier Mateusz Morawiecki — jest „ciągnięciem tygrysa za wąsy”, czyli prowokowaniem Trumpa. Możemy się choćby z tym zgodzić — bo rzeczywiście nazywanie rzeczy po imieniu bywa irytujące dla Trumpa, o czym boleśnie przekonał się Wołodymyr Zełenski, wyrzucony z Białego Domu. A zresztą przytoczmy w całości polityczno-zoologiczną poezję, jaką Morawiecki opisał tę sytuację. „Polityka międzynarodowa jest szczególnie brutalna, jest rodzajem dżungli. o ile w tej dżungli nie umiemy się poruszać, z prawej zaatakuje nas kobra, a z drugiej tygrys, z którym byliśmy zaprzyjaźnieni, (to) nie ciągnie się tygrysa za wąsy, bo jest to bardzo niebezpieczne”

Cudowne, zaiste.

Filip Naumienko/REPORTER / East News

Piotr Mueller i Mateusz Morawiecki na 1. posiedzeniu Sejmu X kadencji, 11 grudnia 2023 r.

Rezolucja — wbrew temu, co mówią politycy PiS — nie jest unijnym prawem, które trzeba stosować

Współautor „Stanu Wyjątkowego” Jacek Gądek dotarł do tzw. przekazu dnia, czyli operatywki rozsyłanej przez centralę PiS do posłów, by wiedzieli, co mają mówić publicznie o decyzjach Kaczyńskiego. Co więc mają mówić o głosowaniu nad rezolucją w sprawie wzmocnienia europejskiej obronności? „Prawda wyszła na jaw! Europosłowie koalicji Tuska zagłosowali za tym, żeby ważne decyzje o polskiej armii zapadały bez zgody Polski!” — czytamy w przekazie. „Oznacza to w praktyce, iż ważne decyzje na temat polskiego bezpieczeństwa będą zapadać w Berlinie i Paryżu. O tym było to głosowanie” — instruuje Nowogrodzka. Posłowie PiS mają powtarzać, iż ich koledzy w Europarlamencie zagłosowali za poprawką dotyczącą Tarczy Wschód — szkopuł w tym, iż w finale zagłosowali przeciwko całej rezolucji. „Nie poparliśmy całej rezolucji, która oddaje możliwość decydowania m.in. o zakupie uzbrojenia, różnego rodzaju zasad funkcjonowania armii do decyzji kwalifikowaną większością głosów. To oznacza, iż w sprawach zakupu uzbrojenia dla Polski decydować będą mogły inne kraje, a nie Polska” — tłumaczy „przekaz dnia”. Dla Nowogrodzkiej bardzo ważne jest podkreślenie, iż rezolucja PE to atak na Polskę — to dość łopatologiczny przekaz dla twardych wyborców. „Rezolucja PE to atak na polską suwerenność. Próbują zabrać nam prawo do decydowania o obronności, osłabić NATO i przejąć kontrolę nad naszym uzbrojeniem! (…) Oznacza to w praktyce, iż ważne decyzje na temat polskiego bezpieczeństwa będą zapadać w Berlinie i Paryżu”.

My tej napinki zupełnie nie rozumiemy. Rezolucja — wbrew temu, co mówią politycy PiS — nie jest bowiem unijnym prawem, które trzeba stosować. To jest jedynie wyrażenie opinii Parlamentu Europejskiego, a pozostałe instytucje — Komisja Europejska czy Rada Europejska — mogą to wziąć pod uwagę, ale nie muszą.

Bracia Kaczyńscy chcieli europejskiej armii. A Jarosław Kaczyński proponował choćby partnerstwo z Rosją

Inna rzecz, iż gdyby prześledzić ostatnią aktywność polityków Prawa i Sprawiedliwości w kontekście bezpieczeństwa, Ukrainy, relacji z USA, należałoby stwierdzić, iż Nowogrodzka zarządziła dość radykalną zmianę wieloletniego kursu. Kiedy Radosław Sikorski starł się w mediach społecznościowych z Elonem Muskiem i Marco Rubio na temat wsparcia dla Ukrainy, ludzie PiS… zaatakowali Sikorskiego. Można powiedzieć, iż jeżeli cokolwiek wypluje z siebie administracja Donalda Trumpa, dla partii Jarosława Kaczyńskiego jest to prawda objawiona. I to choćby niezależnie od tego, iż np. taki Musk wyzywa szefa polskiego MSZ od „małych” ludzi.

SIPA POOL / PAP

Donald Trump i Elon Musk w Białym Domu w Waszyngtonie, 11 marca 2025 r.

A na koniec coś z Lecha i Jarosława Kaczyńskich. To cytaty sprzed lat, o których prezes chciałby zapomnieć. Lech Kaczyński jako prezydent w 2006 r. w rozmowie z „Financial Times” mówił: „Polska proponuje utworzenie przez Unię Europejską powiązanej z NATO, stutysięcznej armii, którą można by było wykorzystać dla obrony Europy, a także wysyłać w regiony zapalne”.

Tomasz Gzell / PAP

Lech Kaczyński i Jarosław Kaczyński podczas posiedzenia klubu parlamentarnego PiS, 25 października 2005 r.

Przez lata Jarosław Kaczyński mówił podobnie. W wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” w 2011 r. stwierdził: „Jesteśmy za Europą, która będzie posiadała własne, silne i sprawne siły zbrojne, podlegające prezydentowi Unii Europejskiej. Dawałoby to Unii rzeczywistą pozycję światowego mocarstwa”.

Wcześniej, w 2010 r. w wywiadzie dla niemieckiej (!!!) gazety „Welt am Sonntag” stwierdził, iż „Unia musi zdobyć się na stworzenie wspólnej armii i zadanie to nie może być nieustannie odkładane”. Pisał dalej w „Welcie” Kaczyński tak: „Nie chodzi o to, by UE konkurowała z NATO. Unia musi zdobyć się na stworzenie wspólnej armii i zadanie to nie może być nieustannie odkładane. I Polacy i Niemcy chcieliby, by zmiany, które zachodzą w Rosji okazały się autentyczne. Wyzwaniem pozostaje europejska droga Ukrainy. W obu tych sprawach wiele zmieniło się w ostatnich latach. Nie mam wątpliwości, iż to teraz powinien wyjść z naszej strony nowy impuls na rzecz realizacji Partnerstwa Wschodniego , ale także skierowanego do Rosji Partnerstwa dla Modernizacji . Wspólnym mianownikiem tych idei powinna być kwestia zniesienia wiz dla obywateli Ukrainy ale także Rosji i innych wschodnich sąsiadów Polski” — proponował Kaczyński w tekście, który źle się zestarzał.

Prezydent Duda upokorzony przez J.D.Vance’a — ale Trumpa kochać nie przestaje

Jeszcze szybciej zestarzała się propozycja odchodzącego prezydenta. Chcąc błysnąć na arenie międzynarodowej Andrzej Duda postanowił — niczym Lech Kaczyński niemal dwie dekady temu — udzielić wywiadu „Financial Times”. I popłynął nasz pan prezydent. Zacytujmy fragmenty tego tekstu:

„Duda powiedział, iż to Trump decyduje, gdzie rozmieścić amerykańską broń jądrową, ale przypomniał zapowiedź prezydenta Władimira Putina z 2023 r., iż Rosja przeniesie taktyczną broń jądrową na Białoruś, która jest sojusznikiem Moskwy w inwazji na Ukrainę.

— Rosja choćby się nie zawahała, kiedy przenosiła swoją broń nuklearną na Białoruś — powiedział Duda. — Nie pytali nikogo o zgodę — dodał.

Wezwanie Dudy do przyjęcia broni nuklearnej podkreśla rosnący niepokój w Polsce — wspólny z innymi krajami w regionie — o to, iż Rosja wyjdzie wzmocniona z negocjacji pokojowych z Ukrainą, w których pośredniczył Trump”.

W jednym redakcja FT się myli — otóż pan prezydent nie wierzy, iż jego friend Trump mógłby wzmocnić Putina. „To jest facet, który przez 50 lat prowadził na Manhattanie biznes w branży deweloperskiej przesiąkniętej wręcz przez mafię, z którą trzeba było sobie radzić, bo ona trzymała ten interes za mordę. To jest negocjator wagi superciężkiej, jakiego w polityce nie było. On po prostu chce wymusić najkorzystniejsze dla Ameryki rozwiązania” — takie cytaty z opowieści Dudy słyszymy od jego ludzi.

BRENDAN SMIALOWSKI/AFP/East News / East News

Donald Trump i Władimir Putin przed spotkaniem w Helsinkach, 16 lipca 2018 r.

Duda jest twardym zwolennikiem Trumpa. Jego relacja z amerykańskim prezydentem przypomina jednostronne uzależnienie – pełne podziwu, fascynacji i wręcz uwielbienia. Prezydent naprawdę wierzy, iż Trump prowadzi skomplikowaną, wielopoziomową grę o Ukrainę. Jest przekonany, iż Trump pokona Putina, mimo iż w tej chwili nie ma do tego żadnych przesłanek. Duda uważa także, iż gdyby Trump nie przegrał wyborów w 2020 r., Putin nie odważyłby się na inwazję na Ukrainę półtora roku później.

Leszek Szymański / PAP

Andrzej Duda i Donald Trump podczas rozmowy w Gabinecie Owalnym Białego Domu, 24 czerwca 2020 r.

Tak, to niewątpliwie miłość. I to ślepa. Nie ochłodzi jej choćby to, iż atomowy pomysł Dudy ekipa Trumpa po prostu wyśmiała.

„Nie rozmawiałem z prezydentem o tej konkretnej kwestii, ale byłbym zszokowany, gdyby poparł rozprzestrzenienie broni jądrowej dalej na wschód Europy” — powiedział wiceprezydent J.D.Vance. Zakładamy, iż o propozycji Dudy z Trumpem choćby nie porozmawia. A Duda sam na Trumpa — wbrew legendom, które buduje — żadnego wpływu po prostu nie ma.

POLITICO POOL / PAP

Donald Trump przemawia u boku wiceprezydenta J.D. Vance’a w Gabinecie Owalnym w Białym Domu, 21 lutego 2025 r.

Idź do oryginalnego materiału