Mieszkańcy Stalowej Woli słyszą o nowej miejskiej „kosmicznej” spółce – Stalowowolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego (StARR) – albo w ogóle jej nie kojarzą albo myślą, iż to szansa na rozwój miasta, nowe miejsca pracy i przejrzyste procedury rekrutacyjne.
W końcu sama nazwa sugeruje ambitne plany – rozwój regionalny to temat istotny dla przyszłości lokalnej społeczności. Jednak rzeczywistość, jaką odkrywamy po analizie działań spółki, budzi coraz więcej pytań.
Stalowowolska Agencja Rozwoju Regionalnego została powołana w celu wspierania rozwoju gospodarczego miasta i regionu.
Do jej zadań ma należeć m.in.:
– Przygotowywanie i realizacja projektów inwestycyjnych, w tym pozyskiwanie funduszy unijnych oraz krajowych,
– Wsparcie dla lokalnych przedsiębiorców i samorządów w zakresie rozwoju gospodarczego,
– Organizacja szkoleń, doradztwa i działań wspierających rynek pracy,
– Tworzenie strategii rozwoju dla Stalowej Woli i okolic.
Brzmi dobrze, tylko czy tak ważna instytucja może sobie pozwolić na cień podejrzenia o nietransparentne działania już na starcie? Okazuje się bowiem, iż pierwsze zatrudnienia w StARR miały miejsce już w grudniu 2024 r., jeszcze zanim spółka formalnie rozpoczęła swoją działalność. Wówczas nikt publicznie nie informował o rekrutacji. Nie pojawiły się żadne ogłoszenia, nie było otwartego naboru.
Kandydaci aplikowali w tzw. „trybie otwartym” jak to określił w odpowiedzi na mój wniosek, prezes spółki, cokolwiek miałoby to oznaczać, bo doprecyzowania brak, chociażby odpowiedzi, kto przeprowadzał rekrutację, ilu było kandydatów na jedno stanowisko czy też wymagań kwalifikacyjnych.
Efekt? 23 zatrudnione osoby, z czego 7 to byli pracownicy Urzędu Miasta, a 1 pochodzi ze Stalowowolskiego Centrum Usług Wspólnych.
To budzi poważne pytania:
– Skąd mieszkańcy mieli wiedzieć, iż mogą aplikować?
– Jakimi kryteriami kierowano się przy wyborze kandydatów?
– Czy rzeczywiście była to otwarta rekrutacja, czy raczej zamknięty klub dla „swoich”?
Kolejnym istotnym problemem jest brak informacji o wynagrodzeniach pracowników StARR.
Spółka działa za publiczne pieniądze, więc mieszkańcy mają prawo wiedzieć, jakie są koszty jej funkcjonowania. Tymczasem odpowiedź, którą otrzymałam, nie rozwiewa wątpliwości – nie podano żadnych konkretów dotyczących zarobków ani zasad wynagradzania.
To szczególnie ważne w kontekście misji spółki. jeżeli StARR ma pomagać przedsiębiorcom i wspierać gospodarkę regionu, to chyba powinien świecić przykładem w kwestii przejrzystości i równego dostępu do ofert pracy. Czy w rzeczywistości jest inaczej? Nie chodzi również o to, by podważać samą ideę powołania StARR – jeżeli faktycznie spółka ma służyć mieszkańcom i przedsiębiorcom, to dobrze, ale sposób jej tworzenia i zatrudniania pierwszych pracowników budzi wątpliwości, które wymagają wyjaśnienia.
Miejskie spółki powinny działać w sposób jawny i sprawiedliwy, a proces zatrudniania powinien być transparentny. Czy taka rekrutacja to standard, do którego mamy się przyzwyczaić? A może warto powiedzieć „dość” i zażądać pełnej przejrzystości w zarządzaniu miejskimi pieniędzmi?
Sprawa jest rozwojowa…
Autorką tekstu jest: Urszula Tatys, radna Rady Miejskiej w Stalowej Woli