Stalinowskie porównania, niemieckie spiski. Panika w obozie Kaczyńskiego

1 dzień temu
Zdjęcie: Kaczyński


W ostatnich dniach polityczna scena w Polsce przypomina raczej spektakl groteski niż poważną debatę o państwie prawa. Zatrzymanie Zbigniewa Ziobry na warszawskim Okęciu i towarzyszące mu emocje stały się katalizatorem dla kolejnej fali komentarzy ze strony obozu Prawa i Sprawiedliwości. Wśród nich wyróżnia się głos byłego ministra kultury, Piotra Glińskiego. Jego wypowiedzi doskonale ilustrują narastającą panikę w szeregach PiS i desperację w obronie dawno utraconego monopolu narracyjnego.

Gliński w rozmowie z Telewizją wPolsce24 stwierdził: „To jest narracja uprawiana od wielu lat. Po porażce Tuska z Lechem Kaczyńskim włączyli relacje paniki moralnej, iż przeciwnicy Tuska są związani z najbardziej radykalnymi historiami. To jest stalinowska propaganda, żeby nazwać swojego przeciwnika faszystą”. Ten cytat, zamiast osłabiać przeciwnika, obnaża przede wszystkim bezradność samego mówcy. Retoryka sprowadzająca polityczną debatę do oskarżeń o „stalinowską propagandę” jest anachroniczna, nieprzekonująca i świadczy o głębokim oderwaniu od rzeczywistości.

Z punktu widzenia obywateli, którzy oczekują realnych rozwiązań problemów, takie wystąpienia są raczej dowodem bezradności niż siły. Gliński nie potrafi zaproponować konstruktywnej odpowiedzi na zarzuty wobec byłych ministrów, więc ucieka w dobrze znane klisze o niemieckiej ingerencji czy rzekomej propagandzie. „To jest absurdalny spektakl, który podsumowuje rząd Donalda Tuska. Niemcy go zainstalowali w Polsce, żeby skłócać Polaków. Nie ma nic do zaoferowania, nie realizuje projektów” – dodał były wicepremier.

Ten sposób argumentacji jest nie tylko niewiarygodny, ale wręcz obraża inteligencję odbiorców. Zrzucanie winy na Berlin stało się w PiS odruchowym mechanizmem obronnym, a powtarzane od lat oskarżenia o „instalowanie Tuska” brzmią dziś jak desperacka mantra polityków, którzy nie potrafią przyjąć do wiadomości, iż Polacy dokonali demokratycznego wyboru.

Publicysta, chcąc zachować obiektywną formę, musi jednak zwrócić uwagę na istotny fakt: PiS faktycznie znalazł się w sytuacji kryzysowej. Skandale wokół Pegasusa, zarzuty wobec Ziobry i narastająca presja społeczna sprawiają, iż ugrupowanie traci kontrolę nad przekazem. Uciekanie w teorie spiskowe i retorykę zimnowojenną jest więc objawem paniki, a nie politycznej strategii. To próba przykrycia rzeczywistości retorycznym dymem.

Gliński był przez lata jednym z bardziej stonowanych polityków PiS. Tym bardziej uderza fakt, iż dziś używa języka, który przypomina raczej skrajne komentarze internetowych trolli niż poważną analizę. Odwoływanie się do pojęć takich jak „stalinowska propaganda” czy „niemiecka instalacja Tuska” to nie jest język męża stanu, ale sygnał, iż obóz władzy traci nerwy. A tam, gdzie brakuje argumentów, pojawia się krzyk.

Warto zauważyć, iż w tle toczy się spór o legalność działań komisji ds. Pegasusa. Opozycja, która dziś sprawuje władzę, przedstawia je jako proces przywracania państwa prawa. PiS z kolei stara się narzucić obraz politycznego spektaklu. Problem w tym, iż same fakty – nadużycia władzy, nielegalna inwigilacja – są zbyt poważne, by sprowadzać je do kolejnej odsłony „wojny polsko-polskiej”. Tutaj nie chodzi o propagandę, ale o odpowiedzialność za państwo.

Gliński, zamiast zmierzyć się z tym pytaniem, wybiera drogę ucieczki w narracje o spiskach. To polityka na krótką metę. Obywatele coraz wyraźniej dostrzegają, iż PiS nie ma już pomysłu na wiarygodną obronę swoich działań. Panika w szeregach partii staje się coraz bardziej widoczna, a każde kolejne wystąpienie – zamiast uspokajać – pogłębia wrażenie chaosu.

Polska polityka potrzebuje dziś poważnej rozmowy o przyszłości. Tymczasem Gliński i jego partyjni koledzy utknęli w retoryce przeszłości. Słowo „propaganda” pada często, ale najczęściej wtedy, gdy sami uciekają się do propagandowych chwytów. Ironia losu polega na tym, iż krytykując innych za stosowanie stalinowskich metod, sami posługują się językiem, który w demokracji powinien odejść do lamusa.

Idź do oryginalnego materiału