Stabilna praca w Polsce? KPO i przyszłość umów cywilnoprawnych

6 godzin temu

Najnowsze statystyki GUS wskazują, iż aż 2 miliony 292 tysiące Polaków pracuje na podstawie umowy zlecenie. Statystyka nie obejmuje jednak uczniów szkół ponadpodstawowych i studentów do 26 roku życia, co wydaje się dość problematyczne. choćby bez liczb wyskakujących nam z rękawa, możemy stwierdzić, iż młodzi pracownicy są spychani do wykonywania pracy na niestabilnych warunkach.

Choć elastyczność czasu pracy może być atrakcyjna dla osób łączących pracę z nauką, dane z raportu PWC: „Młodzi na Rynku Pracy” pokazują, iż aż 41% przedstawicieli pokolenia Z preferuje umowę o pracę jako najbardziej pożądany typ zatrudnienia. Z kolei raport Gen Boost wskazuje, iż tę formę zatrudnienia wybiera aż 74,2% młodych pracowników. Decydującym czynnikiem ich wyboru jest stabilność, jaką zapewnia umowa o pracę. Czy zatem, skoro na horyzoncie nie widzimy radykalnych zmian w prawie pracy, oskładkowanie umów cywilnoprawnych wpłynie pozytywnie na poczucie stabilności w młodym pokoleniu?

W ostatnim czasie temat ten jest szeroko omawiany w internetowych publikacjach. Często można znaleźć krótkie notki oparte na informacjach z PAP, choć niektórzy autorzy podejmują większy wysiłek, prezentując różne perspektywy. Zdarzają się również teksty z punktu widzenia świata biznesu, zbulwersowanego wizją zmian w świecie pracy. Spójrzmy na temat z innej strony! Warto zastanowić się, jakie znaczenie może mieć kamień milowy KPO dla młodych ludzi i pracowników prekaryjnych branż, czyli sektorów, w których dominują niestabilne formy zatrudnienia, minimalna ochrona przed zwolnieniem i brak stałego wynagrodzenia, czyli warunki zwiększające ryzyko wykluczenia społecznego i ekonomicznego, podważające poczucie bezpieczeństwa pracowników.

Kilka faktów o KPO, chronologia wypadków

KPO, czyli Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności jest projektem, mającym przyspieszyć rozwój polskiej gospodarki, wzmocnić ją i uodpornić na światowe kryzysy. W jego skład wchodzi kilkadziesiąt reform i inwestycji realizowanych od 1 lutego 2020 do 31 sierpnia 2025 roku. 113,28 mld zł, które otrzyma(liśmy)my w ramach KPO, to bezzwrotna dotacja, 155,81 mld zł, to z kolei suma preferencyjnych pożyczek.

W sumie ok. 268 mld złotych. To największe przelewy unijne, jakie kiedykolwiek wpłynęły do Polski.

Na tak gigantycznych liczbach najlepiej operować w postaci porównań — i tak ustawa budżetowa na 2025 rok, zakłada przeznaczenie 42,5 mld zł na szkolnictwo wyższe, 221,7 mld złotych na ochronę zdrowia, czy 62,8 mld zł na program ,,Rodzina 800+”. Krytykowany przez neoliberałów program socjalny w skali roku stanowi około ¼ unijnych funduszy!

Michał Gocałek, radca prawny i związkowiec o celach oskładkowania umów cywilnoprawnych mówi w następujący sposób: „Patrząc systemowo chodzi o uszczelnienie systemu, w którym istnieją [takie umowy – przyp. autorki] i wymyśla się liczne wyjątki od zasad ogólnych powszechnego zabezpieczenia społecznego. Oceniając z perspektywy innych państw Unii Europejskiej, to celem jest ucywilizowanie naszego systemu zabezpieczenia społecznego, który przez swobodę przepływu towarów i usług, umożliwia polskim przedsiębiorcom przewagę względem zagranicznych przedsiębiorców, kosztem osób zatrudnionych i oskładkowanych w Polsce, ale świadczących pracę w innych krajach UE.

Z punktu widzenia pracowników, czy szerzej zatrudnionych, celem jest zlikwidowanie preferencji w oskładkowaniu dla niestabilnych form zatrudnienia, jakimi są umowy cywilnoprawne, a przez to zapewnienie pracownikom dostępu do zasiłku chorobowego, oraz zapewnienie, iż w przyszłości będziemy mieli emerytury, które bardziej korespondują z naszymi zarobkami. Oczywiście nie na poziomie systemu sprzed 1998 r. ale jednak środków na emerytury ma być odkładane więcej.”

Jednym z kluczowych elementów KPO miała być reforma obejmująca składkami na ubezpieczenia społeczne umowy cywilnoprawne. Obecny system oskładkowania w Polsce przypomina labirynt pełen wyjątków i wyłomów, w którym różne grupy społeczne poruszają się na odmiennych zasadach. Może być to oczywiście opcja korzystna dla wielu pracownic i pracowników, jednak równie często luki prawne działają na ich niekorzyść. Z jednej strony, pracownicy etatowi odprowadzają składki od całego wynagrodzenia, dzieląc ten koszt z pracodawcą. Z drugiej strony, istniejące luki w prawie umożliwiały unikanie obciążeń w wielu przypadkach, tworząc system sprzyjający oszczędności kosztem zabezpieczeń społecznych. Studenci do 26. roku życia, podpisując umowy zlecenia, są całkowicie zwolnieni z oskładkowania, co czyni ich szczególnie atrakcyjną grupą dla pracodawców szukających taniej siły roboczej, gotowej pracować na umowie zlecenie, choćby jeżeli nosi znamiona umowy o pracę (i patrzę tu w stronę korporacyjnych staży!). Umowy o dzieło, choć teoretycznie przeznaczone na potrzeby specyficznych, jednorazowych zadań, nierzadko służyły obchodzeniu przepisów i unikania składek. Przedsiębiorcy, korzystając z takich narzędzi jak „ulga na start” czy „mały ZUS plus,” cieszyli się preferencyjnymi warunkami, a osoby prowadzące działalność nierejestrowaną, o ile ich przychody nie przekraczały 75% minimalnego wynagrodzenia, były całkowicie poza systemem składek. Emeryci i renciści pracujący na zleceniach, odprowadzali jedynie składkę zdrowotną. Dla wielu z nich, szczególnie tych o niskich świadczeniach emerytalnych, pełne obciążenie składkami społecznymi mogłoby być zbyt dużym ciężarem, dlatego system pozostawiał im wybór dobrowolnego ubezpieczenia społecznego. To właśnie w takich lukach i pozorach elastyczności kryły się największe paradoksy polskiego systemu oskładkowania. Ten labirynt, choć ukształtowany przez lata, wymaga dziś odważnej rewizji, aby wprowadzić większą równość i sprawiedliwość na rynku pracy.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Pomóż nam walczyć o prawa pracownicze

Przekaż swój 1,5% podatku:

Wpisz nr KRS 0000191928

lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.

Czasami możemy przeczytać o kształcie zmian ustawowych, dotyczących ozusowania umów cywilnoprawnych. Dowiadujemy się na przykład, iż oskładkowanie będzie po stronie zleceniobiorców, iż studenci do 26 roku życia pozostaną zwolnieni ze składek, Michał Gocałek udzielił mi następującego komentarza:

„Niestety rząd dotychczas nie opublikował choćby założeń projektu ustawy, która ma wdrażać kamień milowy. Każdy obywatel może to sprawdzić w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów. Dopiero po tej publikacji rząd oficjalnie pracuje nad projektem, który ma zostać opublikowany w Rządowym Centrum Legislacji, a następnie przejść proces opiniowania, konsultacji i ustaleń międzyresortowych. Bez, chociażby założeń opinie opierają się wyłącznie na doniesieniach medialnych i bliżej im do plotek niż do rzetelnych ocen regulacji.”

Reforma miała mieć charakter systemowy, a pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych planowano jako sposób na zwiększenie wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. W obliczu starzejącego się społeczeństwa i malejącej liczby aktywnych zawodowo osób konieczne jest poszukiwanie nowych źródeł finansowania systemu emerytalnego, a rozszerzenie składek na większą grupę pracowników miało być jednym z kluczowych rozwiązań tego problemu.

Ozusowanie zgodnie z pierwotnym założeniem, nie weszło w życie od 1 stycznia 2025 roku. Reformę uznano za zbyt dużą, żeby procedować ją w tak szybkim tempie. Przypomnijmy tylko, iż kształt KPO był znany od 2020 roku! W mediach panuje istna burza dotycząca kształtu zmian, a tym, czego brakuje w dyskusji, jest głos młodych pracowników, studentek i studentów oraz związków zawodowych.

Między ochroną a obciążeniem: spór o oskładkowanie umów cywilnoprawnych

Choć oskładkowanie miałoby na celu poprawę sytuacji pracowników, budzi kontrowersje. Najwięksi gracze rynku pracy wskazywali na możliwy wzrost kosztów pracy, co miałoby negatywnie wpłynąć na zatrudnienie w sektorach, w których dominują umowy cywilnoprawne, np. gastronomii, sprzątaniu, ochronie czy handlu. Przeciwnicy reformy argumentowali, iż mogłaby ona prowadzić do ograniczenia liczby miejsc pracy, szczególnie dla młodych ludzi. Pytanie tylko, na ile mamy tu do czynienia z prognozą, a na ile z dyskursywną groźbą? Według Michała Gocałka:

„Te głosy słychać od zawsze. Wzrost minimalnego wynagrodzenia? Szara strefa. Minimalna stawka godzinowa na zleceniu? Szara strefa. Państwo ma narzędzia do walki z szarą strefą. Z jednej strony same instytucje państwa mają narzędzia do ustalania i nakładania obciążeń, a z drugiej rośnie świadomość społeczna praw i obowiązków, poczucie bezpieczeństwa przez relatywnie niskie bezrobocie. Można powiedzieć, iż rzeczywistość dopadła szarą strefę, Państwo jest w koniunkturalnie optymistycznym punkcie, żeby rozpocząć walkę o skok cywilizacyjny, pracownicy w końcu uczą się systemu, znają swoje prawa, choć nie zawsze widzą logikę regulacji prawnych, to są w bezpiecznej pozycji, gdzie na kontroli ZUS stracić rzeczywiście może tylko pracodawca. jeżeli nie teraz wprowadzać tę reformę, to nie wiem kiedy”.

Dotychczasowe badania wskazują, iż również pracownicy, których dotyczyłoby ozusowanie, nie popierają reformy w jej proponowanym kształcie, zgodnie z którym to po ich stronie byłoby poniesienie kosztów oskładkowania.

To całkowicie zrozumiałe, nie da się myśleć o emeryturze, długiej chorobie skutkującej zwolnieniem lekarskim, gdy koszty życia rosną, a młodzi zmuszeni są kalkulować wydatki od pierwszego do pierwszego.

Jednocześnie statystyki zebrane przez Platformę Useme (blisko 59% procent pracowników przeciw reformie) nie powinny być ostatecznym głosem zamykającym dyskusję ze strony pracowniczej.⁴ Opinie zebrane na Platformie wydają się w pełni racjonalne i są jednocześnie sygnałem na temat tego, jak przeprowadzić reformę, by nie było w niej poszkodowanych! Michał Gocałek zapytany o alternatywne rozwiązania odpowiada:

„Państwo ma możliwość podejmowania decyzji, które mają realny wpływ na sytuację przedsiębiorców i pracowników. Przykładem takich działań jest obniżenie stawki VAT dla branży beauty do 8%, zwolnienie środków trwałych z obciążeń związanych ze składką zdrowotną, czy też planowane zmiany w systemie tej składki. jeżeli państwo może wprowadzić takie rozwiązania, to dlaczego nie rozważyłoby finansowania składki chorobowej dla zleceniobiorców? Należy pamiętać, iż obecny system ubezpieczeń społecznych działa na zasadzie na zasadzie ubezpieczenia ryzyka. Składka chorobowa zapewnia nam zabezpieczenie na wypadek choroby, składka zdrowotna gwarantuje dostęp do świadczeń medycznych, a składki emerytalna i rentowa tworzą nasz kapitał na przyszłość. Dlatego każda zmiana w tym systemie niesie ze sobą konsekwencje długofalowe. Dobrym przykładem są skutki decyzji o braku oskładkowania umów zleceń w przeszłości. Wiele osób, które dziś osiąga wiek emerytalny, nie ma prawa do minimalnej emerytury, ponieważ nie posiada wystarczających okresów ubezpieczenia. Aby rozwiązać problem związany ze zwolnieniami, potrzebne są bardziej strukturalne rozwiązania niż doraźne ulgi. Jednym z możliwych kroków byłoby finansowanie składki chorobowej dla zleceniobiorców przez państwo w okresie przejściowym, np. przez rok. Po tym czasie obciążenie to mogłoby być stopniowo przenoszone na zleceniobiorców”.

Umowy cywilnoprawne w Polsce – elastyczność czy patologia?

W Polsce umowy cywilnoprawne zaczęły odgrywać kluczową rolę po transformacji ustrojowej w 1989 roku, stając się symbolem nowej rzeczywistości gospodarczej.

Ich popularność wynikała z potrzeby szybkiego dostosowania rynku pracy do dynamicznie zmieniających się warunków. Niestety, z czasem narzędzie elastyczności zaczęło być masowo nadużywane, prowadząc do licznych patologii.

W latach 90. Polska gospodarka przechodziła trudny okres przemian. Rosnące bezrobocie, likwidacja państwowych przedsiębiorstw i konieczność przyciągnięcia inwestorów wymusiły poszukiwanie tanich i łatwych form zatrudnienia. Umowy cywilnoprawne, które nie wymagały wysokich składek ani rozbudowanych zobowiązań wobec pracowników, gwałtownie stały się narzędziem adaptacji do wolnorynkowych realiów. W tym okresie państwo de facto przymykało oko na brak regulacji w tym zakresie. Priorytetem była walka z bezrobociem, a nie ochrona praw pracowników. Elastyczność rynku pracy stała się jednym z atutów, który miał przyciągać inwestorów, co jednak odbywało się kosztem stabilności i bezpieczeństwa zatrudnienia. Wraz z upływem lat pracodawcy coraz częściej zaczęli korzystać z umów cywilnoprawnych jako narzędzia obniżania kosztów zatrudnienia. W Polsce, gdzie obciążenia związane z umową o pracę (np. składki ZUS, urlopy, odprawy) są stosunkowo wysokie, umowy zlecenia i umowy o dzieło stały się dla wielu firm idealnym sposobem na optymalizację wydatków. Ten proces był szczególnie widoczny w sektorach takich jak gastronomia czy handel, gdzie niskie wynagrodzenia i brak stabilności zatrudnienia stały się normą. Pracownicy, szczególnie młodzi, byli zmuszeni akceptować takie warunki, bo alternatywą często było bezrobocie. I tak pozostało, w branżach sprekaryzowanych oddolna walka o swoje prawa jest niemalże niemożliwa biorąc pod uwagę polskie prawo związkowe, utrudniające zrzeszanie się i opór bezpośredni.

Jednym z problemów jest także brak skutecznych mechanizmów kontroli. Kwestie ozusowania umów łączą się również z ogólną kwestią praw pracowniczych. Choć Państwowa Inspekcja Pracy stara się walczyć z nadużyciami, jej zasoby są ograniczone. Wiele nieprawidłowości pozostaje niewykrytych, a pracodawcy stosujący niewłaściwy rodzaj umowy, choćby jeżeli zostaną ukarani, ponoszą jedynie symboliczne konsekwencje.

Pamiętajmy o konsekwencjach społecznych takiego stanu rzeczy. Masowe stosowanie umów cywilnoprawnych doprowadziło do mnóstwa negatywnych zjawisk: niepewności dochodów, braku stabilności zatrudnienia uniemożliwiającej młodym ludziom planowanie przyszłości, w tym zakładanie rodzin czy zakup mieszkania, braku ochrony socjalnej, urlopu, L4, świadczeń emerytalnych.

Choć umowy cywilnoprawne miały swoje uzasadnienie w okresie transformacji, dziś stały się symbolem braku odpowiedzialności państwa za pracowników. Ich nadużywanie podważa zaufanie do rynku pracy i osłabia pozycję młodych ludzi, którzy coraz częściej postrzegają Polskę jako miejsce bez perspektyw. Zmiany związane z KPO mogą być szansą na standaryzację zatrudnienia. W internetowej dyskusji pojawiają się głosy na temat tego, iż studenci do 26 roku życia również po reformie ustawy mają być zwolnieni ze składek ZUS, Michał Gocałek komentuje sytuację:

„Z punktu widzenia studenta brak oskładkowania umów zlecenia oznacza, iż wynagrodzenie netto i brutto są równe, jednak wiąże się to z ryzykiem, które zwykle jest pomijane. Chodzi przede wszystkim o brak ubezpieczenia chorobowego. Normalnie na umowie o pracę ubezpieczenie chorobowe pozwala na uzyskanie zasiłku chorobowego, na zleceniu zwykle jest to ubezpieczenie dobrowolne, które finansowo obciąża zatrudnionego. Niestety dla studentów na zleceniach to ubezpieczenie nie jest w ogóle dostępne. Czyli choroba powodująca niemożność pracy oznacza, iż student musi posiłkować się oszczędnościami, jeżeli je ma, lub prosić o wsparcie rodziny. jeżeli to nie wystarczy, musi wziąć pożyczkę na pokrycie kosztów najmu, jedzenia i innych podstawowych potrzeb. Dodajmy, iż często choroba oznacza dla studenta rozwiązanie umowy zlecenia przez „pracodawcę”, co prowadzi do trudnej sytuacji życiowej. To problem, który etatowców w ogóle nie dotyka, bo są objęci obowiązkowym ubezpieczeniem, i ochroną stosunku pracy w okresie choroby”.

Zapraszamy na staże, praktyki i wolontariat!

Dołącz do nas!

Reforma oskładkowania umów cywilnoprawnych: czy państwo naprawdę zadba o prawa pracowników?

Pomimo tego, iż celem reformy jest poprawa systemu zabezpieczeń społecznych, dalszy brak zdecydowanych działań ze strony państwa sprawia, iż umowy cywilnoprawne w Polsce pozostają symbolem braku odpowiedzialności za prawa pracownicze. Pracodawcy, wykorzystując luki w przepisach, przez lata nadużywali tych umów, traktując je jako sposób na oszczędności kosztem stabilności zatrudnienia i godziwych warunków pracy, a w tej chwili naprawdę intensywnie lobbują przeciwko jakimkolwiek zmianom. Nie możemy mówić o etapie konsultacji społecznych, gdy tak naprawdę nie znamy konkretów dotyczących ustawowych zmian. Powinniśmy jednak w sposób odważny i zdecydowany formułować nasze postulaty dotyczące kształtu reformy, bo kto, lepiej od nas – pracowników, zna nasze potrzeby? Na koniec mój rozmówca dodaje:

„W Polsce mamy realny problem z dyskusją o regulacji rynku pracy, instytucjach zabezpieczenia społecznego czy choćby rozwiązaniach z zakresu prawa pracy. Strona pracodawców jest nadreprezentowana medialnie w tej dyskusji, a zapomina się, iż sam „sektor publiczny” jest ogromnym pracodawcą, dla którego część potrzebnych rozwiązań wiąże się z kosztami, których politycy boją się ponieść. Tę dysfunkcję dyskusji widać również w sprowadzaniu zagadnień do prostych hasłowych problemów „ozusowanie oznacza, iż więcej zapłacisz”, czyli zupełnego pominięcia w dyskusji kontekstów i potrzeb samych zainteresowanych, a sprowadzenie dyskusji do de facto straszenia pracowników. Mniej straszenia, a więcej słuchania czego pracownicy potrzebują”.

Materiał powstał w ramach Projektu Centrum Wspierania Rad Pracowników dofinansowanego ze środków Rządowego Programu Wspierania Rozwoju Organizacji Poradniczych na lata 2022–2033 przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego

Idź do oryginalnego materiału