W polskim krajobrazie politycznym, gdzie dawne nadużycia władzy wciąż rzucają długi cień, sprawa byłego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia jawi się jako symboliczny test dla odbudowy zaufania do instytucji państwa.
Na polecenie prokuratury zajęto dom, konto bankowe oraz auto posła PiS, co wywołało falę oburzenia w kręgach prawicowych. Jednak wnikliwa analiza faktów każe stanąć po stronie organów ścigania. To nie represje, ale konsekwentne egzekwowanie prawa w obliczu zarzutów o nadużycie uprawnień i przywłaszczenie mienia publicznego na kwotę 25 milionów złotych. W stylu, w jakim „Polityka” od lat rozkłada na czynniki pierwsze mechanizmy władzy, warto przyjrzeć się tej aferze, by zrozumieć, dlaczego prokuratura działa słusznie.
Przypomnijmy fakty. We wtorek prokurator z Zespołu Śledczego Nr 2 Prokuratury Krajowej skierował do Sądu Okręgowego w Warszawie akt oskarżenia przeciwko Michałowi Wosiowi. Polityk, niegdyś zaufany współpracownik Zbigniewa Ziobry, usłyszał zarzuty nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego oraz przywłaszczenia mienia publicznego. Sprawa kręci się wokół Funduszu Sprawiedliwości, który pod rządami PiS stał się narzędziem dyskrecjonalnego rozdawania publicznych pieniędzy. Prokuratura bada, czy w latach 2016-2023 urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości wydawali środki w sposób uznaniowy, przekazując je podmiotom nieuprawnionym, co działało na szkodę Skarbu Państwa. Kluczowym elementem jest zakup systemu Pegasus – kontrowersyjnego systemu do inwigilacji, sfinansowanego z funduszu przeznaczonego pierwotnie na pomoc ofiarom przestępstw.
To nie jest polityczna vendetta, jak próbują to przedstawiać sympatycy PiS. Fundusz Sprawiedliwości, dysponujący setkami milionów złotych, był pod rządami Ziobry i Wosia wykorzystywany do budowania sieci lojalnych organizacji, często o charakterze ideologicznym. Zakup Pegasusa, narzędzia zdolnego do hakowania telefonów bez wiedzy użytkowników, budzi poważne wątpliwości etyczne i prawne. Prokuratura słusznie podkreśla, iż środki publiczne nie mogą służyć partykularnym interesom. Jak stwierdza w komunikacie: „Prokuratura badała, czy niektórzy urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości wydawali pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości w sposób uznaniowy, czyli przekazywali środki podmiotom, które nie miały do tego prawa”.
Obrona Wosia brzmi dramatycznie, ale bliższa analiza ujawnia jej słabości. W swoim wpisie na X (dawniej Twitter) z 23 października 2025 roku poseł lamentuje: „Niebywały bandytyzm. Kolejny akt represji: ?Po 1,5 roku postępowania, neoprok. P. Woźniak, wysyłając akt oskarżenia, dorzucił mi jako swoje ostatnie postanowienie w sprawie jeszcze 200 tys. zł poręczenia, zajął konto, auto i hipotekę na dom”. Woś kreuje się na ofiarę „neoprokuratury”, sugerując polityczne motywy. Tymczasem te działania to standardowe środki zapobiegawcze w sprawach o przestępstwa gospodarcze, mające zabezpieczyć ewentualne roszczenia Skarbu Państwa.
Zarzut przywłaszczenia 25 milionów złotych nie jest „mityczny”, jak twierdzi mecenas Adam Gomoła, obrońca Wosia. Gomoła napisał: „Prezent na zakończenie śledztwa przeciwko Ministrowi Wosiowi czyli nowa jakość neoprokuratury, Czegoś takiego – jako obrońca- jeszcze nie widziałem”. Dodaje, iż zajęto cały majątek na poczet grzywny i szkody w wysokości 25 milionów, a dodatkowo nałożono 200 tysięcy złotych kary za spóźnienie na przesłuchanie we wrześniu oraz niestawienie się na dozór w marcu i maju. „We wrześniu spóźnił sie 2 godziny na przesłuchanie. No zbrodnia niesłychana ! W sprawie o występek urzędniczy” – ironizuje mecenas.
Jednak te pretensje brzmią pusto w kontekście powagi zarzutów. Kara za niestawiennictwo to nie „zbrodnia niesłychana”, ale konsekwencja lekceważenia procedur sądowych. Prokuratura miała prawo działać, gdy w sierpniu 2024 roku zarzut niegospodarności „padł”, a śledztwo ewoluowało w kierunku przywłaszczenia. Gomoła pyta: „Wstydzicie się?”, sugerując ukrywanie faktów. Ale to obrona próbuje odwrócić uwagę od meritum – czy Woś nadużył władzy, zarządzając funduszem jak prywatnym folwarkiem? Prokuratura nie „obtrąbiła sukcesu” bezpodstawnie; akt oskarżenia trafił do sądu, co oznacza, iż dowody są solidne.
Poparcie dla prokuratury w tej sprawie to nie kwestia sympatii politycznych, ale obrony zasad państwa prawa. Pod rządami PiS instytucje jak Fundusz Sprawiedliwości stały się narzędziami klientelizmu, gdzie publiczne pieniądze trafiały do „swoich”. Działania prokuratury pod kierownictwem Adama Bodnara to krok ku rozliczeniu tych patologii. Jak przypomina historia podobnych afer, od SKOK-ów po respiratory, opieszałość prowadzi do bezkarności. Woś, jako poseł, powinien być wzorem, a nie narzekać na „represje” za własne błędy.
W końcu, ta sprawa to lekcja dla wszystkich: władza zobowiązuje, a nadużycia muszą być karane. Prokuratura działa w interesie publicznym, zabezpieczając majątek przed ewentualnym roztrwonieniem. jeżeli Woś jest niewinny, sąd to potwierdzi. Do tego czasu, jej kroki zasługują na pełne poparcie – dla dobra demokracji.

2 dni temu












