Ministerstwo Rozwoju i Technologii przygotowuje rewolucyjne zmiany w prawie, które mogą bezpośrednio wpłynąć na życie milionów Polaków zamieszkałych w spółdzielniach. Nowy projekt zakłada drastyczne ograniczenie możliwości udzielania pełnomocnictw do głosowania na walnych zgromadzeniach. Choć cel jest szczytny – ochrona interesów spółdzielców – proponowane rozwiązania budzą ogromne kontrowersje i są określane przez ekspertów jako niewykonalne i absurdalne. Największe zdumienie budzi przepis, który w praktyce może zmusić zarządy spółdzielni do weryfikowania prywatnych relacji między mieszkańcami. Rząd chce, by pełnomocnikiem mogła zostać osoba, która pozostaje z członkiem spółdzielni we wspólnym pożyciu, ale stawia jeden, najważniejszy warunek. To właśnie on sprawia, iż prawnicy łapią się za głowę, a członkowie spółdzielni mogą niedługo stanąć przed biurokratycznym absurdem, udowadniając, z kim dzielą życie i gospodarstwo domowe.
Nowe przepisy uderzą w miliony Polaków. Kto będzie mógł być pełnomocnikiem?
Projekt nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych ma na celu ukrócenie praktyk, w których pełnomocnictwa trafiały w ręce osób spoza wspólnoty, potencjalnie działających na jej szkodę. Rząd chce, aby głos w imieniu członka spółdzielni mogła oddać tylko ściśle określona grupa osób. Zgodnie z nowymi przepisami, pełnomocnikiem będzie mogła zostać wyłącznie osoba najbliższa, profesjonalny pełnomocnik (adwokat lub radca prawny) albo osoba, która faktycznie zamieszkuje z członkiem spółdzielni.
Lista dopuszczalnych pełnomocników ma wyglądać następująco:
- Małżonek, wstępni (rodzice, dziadkowie), zstępni (dzieci, wnuki), rodzeństwo, powinowaci w tej samej linii lub stopniu, osoba pozostająca w stosunku przysposobienia oraz jej małżonek, a także osoba pozostająca we wspólnym pożyciu.
- Adwokat lub radca prawny.
Największe kontrowersje budzi kategoria „osoby pozostającej we wspólnym pożyciu”. Ministerstwo dodało do niej najważniejszy warunek: taka osoba będzie mogła zostać pełnomocnikiem tylko wtedy, gdy złoży oświadczenie o pozostawaniu we wspólnym gospodarstwie domowym i będzie posiadała stałe zameldowanie w tym samym lokalu, co członek spółdzielni. To właśnie ten wymóg ma w teorii ułatwić weryfikację, ale w praktyce tworzy pole do absurdalnych sytuacji.
Spółdzielnia w roli detektywa? Prawnicy alarmują: to niewykonalne
Eksperci prawni, w tym prof. Piotr Pałka z kancelarii Derc Pałka, nie pozostawiają na projekcie suchej nitki. Wskazują, iż proponowane przepisy są w praktyce martwe i niemożliwe do wyegzekwowania. Problem polega na tym, iż spółdzielnia nie ma żadnych narzędzi, aby zweryfikować prawdziwość oświadczenia o „pozostawaniu we wspólnym pożyciu”. Wymóg zameldowania niczego nie rozwiązuje, ponieważ meldunek potwierdza jedynie fakt zamieszkania, a nie charakter relacji między dwiema osobami.
Jak zarząd spółdzielni miałby sprawdzić, czy dwie osoby faktycznie łączy więź emocjonalna, fizyczna i gospodarcza, która definiuje „wspólne pożycie”? To zadanie jest nie tylko kłopotliwe, ale wręcz narusza sferę prywatności członków. Prof. Pałka podkreśla, iż oświadczenie składa sam pełnomocnik, pod rygorem odpowiedzialności karnej, ale spółdzielnia nie ma możliwości jego weryfikacji w czasie rzeczywistym. Oznacza to, iż osoba, która złożyła fałszywe oświadczenie, i tak weźmie udział w głosowaniu. Ewentualne postępowanie prokuratorskie byłoby długotrwałe i nie cofnęłoby skutków podjętych już uchwał.
Skąd pomysł na tak kontrowersyjne zmiany? Rząd tłumaczy swoje intencje
Ministerstwo Rozwoju i Technologii broni swojego projektu, argumentując, iż jest on odpowiedzią na realne problemy zgłaszane przez środowisko spółdzielcze, w tym Krajową Radę Spółdzielczą. Celem jest zwiększenie transparentności i ochrona spółdzielni przed wrogimi przejęciami lub działaniami osób z zewnątrz, które poprzez skupowanie pełnomocnictw mogłyby wpływać na najważniejsze decyzje, np. dotyczące sprzedaży atrakcyjnych gruntów należących do spółdzielni.
Resort podkreśla, iż obecne, bardzo liberalne przepisy, pozwalające na udzielenie pełnomocnictwa praktycznie każdej osobie, prowadziły do licznych nadużyć. Ograniczenie kręgu potencjalnych pełnomocników ma zapewnić, iż decyzje podejmowane na walnych zgromadzeniach będą odzwierciedlały wolę faktycznych członków wspólnoty. W zamyśle rządu, nowe regulacje mają wzmocnić pozycję spółdzielców i ustabilizować funkcjonowanie spółdzielni, chroniąc je przed zewnętrznymi wpływami.
Co to oznacza w praktyce dla członka spółdzielni?
Jeśli przepisy wejdą w życie w obecnym kształcie, członkowie spółdzielni odczują je bardzo bezpośrednio. Przede wszystkim, drastycznie ograniczona zostanie swoboda wyboru osoby, która ma nas reprezentować. jeżeli mieszkasz z partnerem lub partnerką, którzy z różnych względów nie są zameldowani pod tym samym adresem, nie będą oni mogli otrzymać od Ciebie pełnomocnictwa. Podobnie zaufany przyjaciel czy sąsiad, który nie jest członkiem rodziny, również zostanie wykluczony z tej możliwości.
Nowe prawo nałoży również dodatkowe, kłopotliwe obowiązki na zarządy spółdzielni. Będą one musiały zbierać i archiwizować oświadczenia, działając w oparciu o niezweryfikowane deklaracje. To tworzy biurokratyczną fikcję, która zamiast rozwiązywać problemy, może generować nowe konflikty i niepewność prawną co do ważności podjętych uchwał. W efekcie, szczytna idea ochrony spółdzielców może zamienić się w absurdalny i niewykonalny przepis, który utrudni życie milionom Polaków.
More here:
Spółdzielnia zażąda dowodu, z kim mieszkasz. Rząd szykuje absurdalne przepisy