Spiski, wszędzie spiski. Czyli polityka według PiS

13 godzin temu

Prawo i Sprawiedliwość (PiS) od lat buduje swoją narrację polityczną na fundamencie spiskowych teorii, widząc w każdym działaniu rządu rzekome knowania lobbystów, zagranicznych interesów czy antypolskich sił.

Ostatnie wypowiedzi polityków PiS, w tym Daniela Obajtka, Piotra Mullera, Waldemara Budy i Roberta Gontarza, dotyczące projektu rozporządzenia Ministerstwa Rozwoju i Technologii oraz wystawy w Gdańsku, są kolejnym przykładem tej strategii. Zamiast merytorycznej krytyki, PiS serwuje Polakom opowieści o „patologicznym lobby” i „niemieckich interesach”, co nie tylko spłyca debatę publiczną, ale także podsyca nieufność społeczną.

Daniel Obajtek, były prezes Orlenu, podczas konferencji prasowej PiS stwierdził, iż projekt rozporządzenia dotyczącego budownictwa, który rzekomo eliminuje stosowanie styropianu na rzecz wełny mineralnej, jest efektem działań „patologicznego lobby”. Oskarżenia te, poparte przez Piotra Mullera i Waldemara Budę, sugerują, iż przepis został „wylobbiony” przez zagraniczne koncerny, głównie niemieckie, kosztem polskich firm. Choć problem potencjalnego wzrostu kosztów termomodernizacji jest wart dyskusji, sposób, w jaki PiS przedstawia sprawę, budzi poważne wątpliwości. Zamiast przedstawić konkretne dowody na nielegalne działania czy analizę wpływu rozporządzenia, politycy PiS uciekają się do sensacyjnych oskarżeń o „transfer pieniędzy do firm zachodnich” i „niszczenie polskiego przemysłu”. Zapowiedź złożenia zawiadomienia do CBA bez przedstawienia jakichkolwiek dowodów na korupcję to klasyczny przykład siania podejrzeń bez podstaw.

Warto zauważyć, iż PiS nie odnosi się do merytorycznych aspektów rozporządzenia, takich jak wymogi przeciwpożarowe, które mogą uzasadniać zmiany w materiałach budowlanych. Zamiast tego buduje narrację o spisku, w której Polska jest rzekomo ofiarą zagranicznych interesów. Takie podejście ignoruje fakt, iż regulacje dotyczące termomodernizacji często wynikają z unijnych dyrektyw, takich jak Zielony Ład, które PiS wcześniej popierało, będąc u władzy. Oskarżanie rządu o „niszczenie polskich firm” bez analizy szerszego kontekstu gospodarczego i regulacyjnego jest manipulacją, która ma na celu podgrzewanie emocji wyborców.

Równie alarmistyczna jest reakcja PiS na wystawę „Nasi chłopcy” w Gdańsku, zorganizowaną przez Muzeum II Wojny Światowej i Muzeum Gdańska. Piotr Muller nazwał ją „skandaliczną” i oskarżył o promowanie „niemieckiej narracji” poprzez przedstawianie losów żołnierzy Wehrmachtu. Tytuł wystawy i jej tematykę wykorzystano do stworzenia kolejnej teorii spiskowej, sugerującej, iż polskie instytucje państwowe próbują „rozcieńczyć odpowiedzialność Niemiec” za II wojnę światową. Tego typu retoryka wpisuje się w szerszą strategię PiS, która polega na przedstawianiu każdej inicjatywy kulturalnej czy historycznej niezgodnej z ich wizją jako ataku na polską tożsamość. Zamiast merytorycznej dyskusji o tym, jak wystawa przedstawia historię i czy jest zgodna z faktami, PiS ucieka się do emocjonalnych oskarżeń o „pedagogikę wstydu”, żądając usunięcia wystawy i dymisji jej organizatorów.

Narracja PiS, oparta na wizji wszechobecnych spisków, nie tylko spłyca debatę publiczną, ale także pogłębia podziały społeczne. Oskarżenia o „lobby niemieckie” czy „patologiczne działania” rządu bez przedstawienia dowodów są próbą mobilizacji elektoratu poprzez strach i nieufność. Taka strategia odwraca uwagę od realnych problemów, takich jak konieczność dostosowania polskiego budownictwa do unijnych standardów czy potrzeba rzetelnej debaty o historii. Zamiast proponować konstruktywne rozwiązania, PiS wybiera drogę konfrontacji, która nie służy ani gospodarce, ani dialogowi społecznemu.

Wypowiedzi polityków PiS na temat rozporządzenia MRiT i wystawy w Gdańsku są kolejnym dowodem na to, iż partia ta woli budować narrację spiskową, niż angażować się w merytoryczną dyskusję. Oskarżenia o „lobby zagraniczne” i „anty-polskie działania” bez dowodów świadczą o braku odpowiedzialności za słowa i próbie manipulacji opinią publiczną. Taka retoryka nie tylko osłabia zaufanie do instytucji państwa, ale także uniemożliwia konstruktywną debatę o przyszłości polskiej gospodarki i pamięci historycznej.

Idź do oryginalnego materiału