Sondaże i wybory lubią się powtarzać

2 tygodni temu

O tym, iż była partia rządząca i największa partia opozycyjna chciała powtórzyć manewr polityczny, który przeniósł zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2015 roku, było wiadomo od dawna. Narodził się projekt Andrzej Duda 2.0, ale życie jak zwykle gwałtownie i brutalnie zweryfikowało słuszne założenia. W pewnym Momocie mało brakowało, a PiS zaplatałby się we własne nogi, bo nie sposób inaczej nazwać miotania się od prawyborów do kandydata obywatelskiego i jeszcze po drodze były takie przystanki jak: Mariusz Błaszczak, czy Przemysław Czarnek.

Ostatecznie wybór padł na Karola Nawrockiego i niemal od samego początku zaczęło się jedno wielkie marudzenie, przeplatane kpinami. O dziwo dość licznie marudzili wyborcy PiS, którzy chcieli „fajtera” i „polskiego Trumpa”, czyli Przemysława Czarnka. Przeciwnicy z kolei dobrze się bawili, niczym Bronisław Komorowski w 2015 roku, kiedy to żartował, iż nie wie jaki Duda będzie z nim rywalizował. Do zabawy tradycyjnie dołączyły pracownie badawcze, pokazując zatrważające wskaźniki. Karola Nawrockiego miało rozpoznawać nie więcej niż 30% Polaków i nie więcej niż 24% wyraziło chęć oddania na niego głosu. Takich wyników Andrzej Duda mógłby Nawrockiemu pozazdrości, bo sam dostawał grubo poniżej 20%.

Minęły dwa tygodnie, co w polityce z jednej strony jest wiecznością, ale z drugiej to bardzo mało, jeżeli chodzi o budowanie rozpoznawalności i poparcia. Tymczasem rządowa pracownia CBOS opublikowała sondaż, w którym Rafał Trzaskowski zjeżdża z 50% proc. do 46 proc., a Karol Nawrocki podjeżdża z 24 proc., do 34 proc. Biorąc rutynową poprawkę na CBOS można oszacować, iż realny wynik tu i teraz, to jakieś 38 do 34 na korzyść Trzaskowskiego. Oznacza to tyle, iż polityczna historia zakłamywana sondażami zaczyna się powtarzać, ale w przyśpieszonym tempie. Andrzej Duda sondażowo zaczął doganiać Bronisława Komorowskiego dopiero na parę tygodni przed pierwszą turą wyborów. Karol Nawrocki zbliża się do Trzaskowskiego przed oficjalnym startem kampanii.

Powtarzalność sytuacji bardzo rzadko bywa dosłowna i pozbawiona jakichkolwiek różnic, tak też jest w tym przypadku. Co prawda politycy z wielkimi oporami przyswajają wiedzę poprzez naukę na własnych i cudzych błędach, ale generalnych głupstw raczej nie popełnią. Rafał Trzaskowski obserwował porażkę Bronisława Komorowskiego i ma też na koncie własną porażkę prezydencką, dlatego z pewnością nie będzie żył w przekonaniu, iż wybory same się wygrają. Karol Nawrocki przeszedł już przez twardą szkołę polityczną, chociaż tak naprawdę dopiero poznaje jak to działa. Kandydat obywatelski z poparciem PiS, będzie musiał zachować szczególną ostrożność, ponieważ takich brudnych akcji, jak próby łączenia go z gangsterami, suterenami i nazistami, będzie jeszcze wiele.

Wybory wygra ten, który popełnił najmniej błędów własnych i poprzedników, innymi słowy solidnie odrobi lekcję historii. Karol Nawrocki teoretycznie ma przewagę w tej dyscyplinie, bo jest doktorem historii, ale Rafał Trzaskowski to doktor politologii, więc każdy z nich ma swoje atuty. W każdym razie o prostej drodze do Pałacu Prezydenckiego obaj mogą zapomnieć. Trzaskowski póki co nie wygląda dobrze, ale to jeszcze nie jest poziom Bronisława Komorowskiego. Karol Nawrocki start miał słaby, potem się bardzo rozkręcił, jednak jako sportowiec musi pamiętać, iż siły trzeba rozłożyć na wszystkie połowy, czy rundy. Ani nokautu ani pogromu w tej bitwie nie będzie, ktokolwiek to wygra, uczyni to techniczną przewagą i grą do końca.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału