W początkach Polski Ludowej, w latach 1949-1955, dominującym nurtem w literaturze i sztuce był socrealizm. Kierunek ten zaimportowano ze Związku Radzieckiego, gdzie rozwinął się w okresie rządów Józefa Stalina.
Była to oficjalna, narzucona z góry doktryna artystyczna podporządkowana ideologii komunistycznej. Jej celem nadrzędnym było kulturowe wspieranie państwa i przekazywanie wartości bezpośrednio związanych z myślą komunistyczną. Socrealizm miał wyraźne cechy formalne: monumentalizm, optymizm, heroizm klasy robotniczej.
Państwo miało całkowitą kontrolę nad kulturą: decydowało, co powstaje, kto tworzy i co się publikuje. Więc wszystko, co powstało, było w jakimś sensie „kulturą państwową”. W PRL elity artystyczne – choć z oporem – były wciągane do współpracy (zwłaszcza młodzi twórcy w czasach stalinizmu).
Na przestrzeni sześciu lat powstała ogromna ilość prac ze wszystkich dziedzin szeroko rozumianej sztuki. Większość odeszła w zapomnienie, ale przez dziesięciolecia młodzież szkolna katowana była utworami Kruczkowskiego, Wasilewskiej, Przybosia, Ważyka, Broniewskiego.
Najbardziej reprezentatywne dla tamtej epoki dzieła filmowe to „Żołnierz zwycięstwa” Kruczkowskiego, „Celuloza” Kawalerowicza czy „Piątka z ulicy Barskiej” Forda.
Trwały dorobek socrealizmu, to architektura: Pałac Kultury i Nauki w Warszawie – symbol epoki, dar Związku Radzieckiego, MDM – Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa w Warszawie – monumentalne osiedle z fasadami zdobionymi motywami pracy, trybunami, rzeźbami robotników i uczennic. I wreszcie największe osiągnięcie wczesnego PRL-u – Nowa Huta – ikona socjalizmu, „miasto bez Boga” – bez kościołów, z hutą jako centrum życia. zaprojektowane jako anty-Kraków.
Polska rządzona przez PiS (2015–2023)
Jarosław Kaczyński nigdy nie był humanistą, człowiekiem kultury i sztuki. Bardzo rzadko spotykał się z pisarzami lub środowiskami twórczymi, a jeżeli już – były to osoby ideologicznie bliskie jego wizji Polski. W przeciwieństwie do np. Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego czy Donalda Tuska, nie utrzymywał szerokich relacji ze światem muzycznym, literackim, teatralnym czy filmowym.
Kaczyński nie był obecny w debacie artystycznej, Wynika to z faktu, iż postrzega kulturę nie jako autonomiczne pole twórczości, ale jako narzędzie budowania tożsamości narodowej i wspólnoty politycznej. Dlatego preferował instytucjonalne wsparcie dla „kultury patriotycznej”,
Nie odnotowano, by Jarosław Kaczyński spotykał się z takimi pisarzami jak: Olga Tokarczuk (którą PiS ignorował lub atakował), Dorota Masłowska, Jakub Żulczyk, Szczepan Twardoch, Andrzej Stasiuk, Marcin Świetlicki – czyli pisarze aktywni, czytani i obecni w debacie publicznej. Podobnie z laureatami najważniejszych nagród (Nike, Gdynia), których twórczość była często krytyczna wobec PiS.
Prezes PiS unika sal koncertowych, teatrów, galerii. Jedynym filmem, o jakim wiadomo, iż zyskał uznanie Kaczyńskiego jest „Smoleńsk” (2016) Antoniego Krauze, Produkcja sfinansowana ze środków publicznych, promowana przez TVP. Jednocześnie obraz opowiadający o katastrofie rządowego Tupolewa był krytykowany za niski poziom artystyczny, ale istotny symbolicznie dla elektoratu PiS.
Brak osobistego zaangażowania Kaczyńskiego w konsumpcję kultury i sztuki sprawił, iż za rządów PiS istniała pluralistyczna scena kultury, mimo prób jej centralizacji. Państwo mogło promować „własnych” artystów (np. przez Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej, TVP, konkursy MKiDN), ale nie mogło zakazać tworzenia innych rzeczy. Nie było przymusu estetyczno-ideowego.
W odróżnieniu od PRL, gdzie cała kultura była subsydiowana przez państwo, Kaczyński i jego pretorianie nie ingerowali w procesy twórcze. choćby jeżeli PiS próbował promować „patriotyzm” czy „tożsamość narodową”, brak było przekonującej wizji artystycznej wspólnej dla całego nurtu.
Socrealizm był wyraźny, rozpoznawalny pod każdym względem. PiS nie stworzył estetyki, którą można by nazwać spójną artystycznie. Choć pojawiały się filmy i utwory zgodne z jego narracją, to nie zdobyły one uznania artystycznego ani społecznego.
Kaczyński nie był zainteresowany środowiskami artystycznymi, podobnie jak do pewnego momentu całkowicie odrzucał nowe technologie komunikacyjne nie dostrzegając ich propagandowego potencjału. Długo postrzegał internautów jako osoby spędzające czas przed komputerem z butelką piwa, oglądające filmiki i pornografię. Dlatego próby budowania „kontrkultury narodowej” nie zdobyły prestiżu ani talentów porównywalnych do „pokolenia ’56”.
Państwowy nurt „pisowskiej kultury” nie stworzył dzieł na trwałe obecnych w debacie publicznej. Brak czynnika humanistycznego w ideologi narodowo-socjalistycznej partii Kaczyńskiego spowodował, iż produkowano i wydawano filmy i książki historyczno-patriotyczne, biografie świętych, żołnierzy wyklętych, kardynałów oraz publikacje wspierające narrację o „odbudowie tożsamości narodowej”.
Problemem nie była ilość środków, ale jakość artystyczna i brak rezonansu społecznego – większość z tych dzieł pozostała na marginesie debaty kulturowej, nie przekonując choćby części centroprawicowej inteligencji.
Czy istnieje „kultura PiS”?
Tak, ale nie jako nurt artystyczny, ale jako zestaw instytucjonalnych i ideologicznych działań państwa wobec kultury. Nie mamy tu do czynienia z oddolnym ruchem artystycznym (jak np. punk, Nowa Fala czy socrealizm), ale z polityką kulturalną podporządkowaną określonej wizji ideologicznej.
Głównymi celami państwowej polityki kulturalnej prowadzonej w latach 2015–2023 było: umacnianie tożsamości narodowej i katolickiej, redefinicja „kanonu” kultury polskiej, osłabienie wpływów liberalnych i lewicowych twórców, przekształcenie instytucji kultury w narzędzia „polityki historycznej”. Z drugiej strony PiS lubował się w schlebianiu niskim gustom czy szczególnie wyraźnie było widoczne w doborze programów telewizyjnych.
Kultura nie znosi presji ideologicznej bez dobrego zaplecza intelektualnego i artystycznego. A tego zarówno u Kaczyńskiego jak i jego stronników zabrakło.
→ M. Baryła
14.07.2025
• grafika: barma / monica.im / Gazeta Trybunalska