Smutny widok Lewicy bez nadziei

galopujacymajor.wordpress.com 2 dni temu

Obrazek klaszczącej razem z PiSem (i co gorsza, Konfederacją) posłanki Pauliny Matysiak jest chyba najlepszym podsumowaniem smutnej sytuacji, w jakiej znalazła się dziś, całkiem już pogubiona, parlamentarna Lewica. I pisząc „pogubiona” Lewica, mam na myśli całość tego ruchu, a nie tylko poszczególnych aktorów, którzy chyba sobie przestali radzić z rzeczywistością.

Z jednej strony, owszem, można zrozumieć niechęć czy choćby oburzenie posłów lewicowych na wspólne stowarzyszenie z Marcinem Horałą. jeżeli bowiem rzeczywiście elektorat Lewicy pozostało bardziej antyPiSowski niż elektorat KO, to taki sojusz jest oczywistym strzałem w stopę. Mnie osobiście taki sojusz nie oburza, no ale ja jestem symetrystą, a symetrystów to jest w tym kraju 0,01% i nie pod nich się robi ruchy wyborcze. Tyle iż między oburzeniem a karaniem jest jednak cała masa przestrzeni do reakcji. Ta sama Lewica ma przecież Europarlamentarzystę Kopca, który oficjalnie robił kampanię kandydatowi KO, ma posła Gdulę, który w Krakowie polecał na wiceprezydentkę kogoś innego niż własna partia, czy wreszcie ma posłankę Wandę Nowicką, której były współpracownik zarzuca mobbing. Żadna z tych osób problemów nie ma. Ma tylko posłanka Matysiak. I to mimo wszystko, tylko za to, iż chce ponad podziałami bronić CPK. Można by to skwitować, iż to jedynie gra byłego SLD przeciwko partii Razem, gdyby nie fakt, iż i w samym Razem są osoby, które chcą ukarać Paulinę Matysiak. I to naprawdę dość małostkową – jak trafnie zauważa Majmurek – próbą odebrania członkostwa w Komisji Infrastruktury.

Z drugiej strony, trudno nie załamywać rąk, patrząc jak posłanka Matysiak daje się podpuszczać prawicy. I idzie w tę narrację, upiera się tkwić w tym stowarzyszeniu Horały, które przecież jest jednym wielkim picem na wodę. Bo z tą wielką pracą dla Polski jednak nie przesadzajmy, to wciąż tylko Komisja sejmowa, prawdziwie decyzje zapadają przecież gdzie indziej. Owszem, póki co jest posłanka głaskana na twitterze przez opozycję, ale owe głaskanie się skończy, gdy posłanka Matysiak przejdzie na drugą stronę. Wówczas stanie się już nie tyle krytycznym głosem z wewnątrz obozu władzy, co zawsze jest cenne, a po prostu kolejnym echem opozycyjnego pohukiwania. Czego mamy przecież na tony. Nie będzie mogła Paulina Matysiak poza twittowaniem zrobić już nic, bo generalnie posłanka opozycji nic nie może. Zawsze ją przegłosują, choćby w komisji (tym razem nie zabraknie kworum). A przy kolejnych wyborach zatopić będzie ja próbowała nie Lewica, a nowi koledzy partyjni, bo nikt tak w polityce nie nienawidzi drugiego jak konkurent na tej samej liście partyjnej. Z tego względu zmiana może się okazać katastrofalna nie tylko dla Razem (straci mandat w nielewicowym okręgu), co i dla samej Matysiak, którą powiozą partyjni zwolennicy na pierwszej lepszej wyborczej debacie o aborcji czy prawach imigrantów.

Ale cała ta sytuacja jest raczej pewnym objawem, a nie przyczyna rozkładu. Blok lewicowy, poza skokiem na posady, wciąż nie bardzo wie, co chce robić z kim i dlaczego. Część jak, pożal się Boże, Trela jest więc bardziej tuskowa niż Tusk, przez co resztki lewicowej tożsamości wyparowują. Część, jak Razem, chce stać rozkrokiem między popieraniem rządu a byciem wobec niego w opozycji. Część chce coś załatwić, ale jest spuszczana na drzewo jak Kotula z Dziemanowicz-Bąk, a część jak Gdula z Wieczorkiem po prostu rozpieprza polską naukę. Miała Lewica swoim entryzmem załatwiać lewicowe rzeczy, ale tego nie robi. I miała blokować neolibkowe i też nie za bardzo. A jeżeli choćby uda się jakiś mały, malutki sukcesik jak zmiana definicji gwałtu czy ponoć ostatnie zablokowanie zmiany składki ubezpieczeniowej, to i tak Lewica nie potrafi się tym skutecznie pochwalić.

Pojawiają się głosy, jakoby miało to doprowadzić do upadku Lewicy i jej niewejścia do Sejmu. Otóż niekoniecznie. Z tym wieszczeniem katastrof to zwykle trochę chciejstwo. Więcej w nim efektów potwierdzenia, racjonalizacji własnych uprzedzeń niż rzetelnej analiz. Równie dobrze może bowiem Lewica się toczyć dalej i spokojnie zrobić te 6-9% za 3 lata. W końcu w kampanii wyborczej będzie znowu strach przed PiSem, znowu coś o aborcji i prawach LGBT i walki, tym razem przeciwko koalicjantowi z PSL. I wreszcie znowu o tym, iż tym razem to będzie na pewno budownictwo społeczne. Część wyborców jak zawsze to łyknie, bo kto miał odejść do Tuska to odszedł, a wizja pisowskiej szarańczy skutecznie zmusi do pójścia do urny.

Tyle iż to, o co chyba mam największą pretensję do Lewicy, to brak jakiejkolwiek nadziei. Po prostu, mam wrażenie, iż lepiej nie będzie. Jeszcze wiosną można było oczekiwać, iż coś ruszy, ale jesienią już widać, iż nie. Będzie lewicowe trwanie, kapanie pojedynczych inicjatyw, buksowanie w błocie z Trzecią Drogą. Słowem, będzie bez jakiejkolwiek nadziei na zmianę. Kiedyś z Lewicą jej przegraną, wygraną, remisem wiązały się pewne negatywne bądź pozytywne, ale jednak emocje. Dziś nie ma już choćby tego. Jest zieeewanie i kiwanie głową, iż może i są przy władzy, może i prawicę dupa pieczę, ale w sumie co z tego? W sumie nic. Jedno wielkie nic.

Tradycyjnie, jeżeli podobał ci się tekst, możesz postawić herbatkę

Idź do oryginalnego materiału