Smutny koniec Rachonia. Chciał być dziennikarzem, został tituszką

1 rok temu

Do końca rządów PiS zostało

{day} dni {hour} h : {min} m : {sec} s

Rozbijanie spotkań opozycji przez dyktatorską władzę ma swoje korzenie w systemach totalitarnych. Michał Rachoń, który próbował dzisiaj zakłócić wypowiedź Donalda Tuska marnie kończy – chciał być dziennikarzem, a skończył jak tituszka.

Nerwy pisowskiego układu władzy nie dziwią. Afera wizowa zniszczyła jakiekolwiek szanse PiS na dobry wynik wyborczy. Rachoń czuje już odrywanie tylnej części ciała od wygodnego siedzenia w TVP i nie jest w stanie utrzymać emocji na wodzy. Próba zaatakowania przywódcy demokratycznej opozycji przypomina jako żywe niesławne tituszki, wynajmowane do rozbijania protestów.

Rosyjskie zwyczaje Rachonia nie dziwią. Michał Rachoń miał potężnego pecha, bo na jego drodze stanął drobny ale pełen energii Michał Kołodziejczak, który powstrzymał furiata z TVP i nie pozwolił mu na atak.

Dla wyborców to kolejny dowód, iż PiS należy jak najszybciej odsunąć od władzy. Mieliśmy już morderstwa działaczy i polityków opozycji, mieliśmy bicie kobiet policyjną pałką. Teraz pojawił się atak furiata Rachonia, wściekłego iż za chwile straci swoje wynagrodzenie za kłamstwa, bo przychodzi koniec rządów PiS.

Cóż, Dawid stanął przeciwko Goliatowi a Goliat Rachoń okazał się pustym glinianym stworem, który gwałtownie pękł i uciekł.

Idź do oryginalnego materiału