Smutny koniec prezydenta, nikt nie chce Dudy. choćby on sam musiał to przyznać

3 godzin temu

Kiedy Andrzej Duda zapowiada, iż nie planuje międzynarodowej kariery po zakończeniu prezydentury, wielu zastanawia się: czy w ogóle jest na coś gotowy? W obliczu 2025 roku, kiedy jego kadencja dobiegnie końca, prezydent wydaje się być kompletnie zagubiony, jakby świat stanął przed nim z wyzwaniem, na które nie potrafi znaleźć odpowiedzi.

„Nie organizuję niczego dla siebie po prezydenturze” – mówi Duda, co może być jedną z bardziej szczerych jego wypowiedzi. Bo co miałby zorganizować? Międzynarodową karierę, o której choćby nikt z jego otoczenia mu nie wspomina bo nie ma kompetencji? Może ktoś powinien Dudzie wytłumaczyć, iż aby myśleć o takim kierunku, trzeba najpierw wykazać się czymś więcej niż dukaniem po angielsku czy byciem biernym obserwatorem wydarzeń na arenie polityki międzynarodowej. Duda prawdopodobnie już zrozumiał, iż w świecie dyplomacji po jego nazwisku nie zostanie ani śladu. Świat ma bardziej interesujące opcje niż zatrudnienie byłego prezydenta, którego największym osiągnięciem było posłuszne kiwanie głową w stronę Nowogrodzkiej.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Na pytanie o międzynarodową karierę prezydent odparł z ironią, iż nie planuje, bo „chyba nie słychać o żadnej mojej międzynarodowej karierze”. A to chyba największy eufemizm jego kadencji. Owszem, nie słychać – bo nikt nie traktuje tego poważnie. Polityczna pustka, którą zostawia Duda, jest tak przytłaczająca, iż jego przyszłość może równie dobrze polegać na tym, by skupić się na hobby, bo o polityce po zakończeniu prezydentury chyba nie ma mowy.

I ten wieczny uśmiech, kiedy padają pytania o jego dalsze plany – niczym akt desperacji, jakby wiedział, iż nie jest w stanie stworzyć nic nowego. Marzenia o „partii prezydenckiej”? Prezydent śmieje się, ale za tym śmiechem kryje się smutna prawda – on choćby nie wie, co to znaczy prowadzić prawdziwą politykę. Był tylko figurą na szachownicy sterowaną przez większych graczy, a teraz nikt nie wie, gdzie go postawić.

„Jeśli Polska będzie miała jakieś wyzwania jeszcze dla mnie, to ja będę starał się na nie odpowiedzieć” – mówi Duda. Ale może warto mu przypomnieć, iż przez ostatnie lata choćby nie próbował odpowiadać na realne wyzwania Polski. Bo czy za wyzwanie można uznać bezrefleksyjne podpisywanie ustaw forsowanych przez PiS, które niszczyły niezależność sądów i osłabiały państwo prawa? A może za wyzwanie uważa spokojne siedzenie w Pałacu Prezydenckim, podczas gdy prawdziwe decyzje zapadały gdzie indziej?

Andrzej Duda stara się o historyczne dziedzictwo. Jednak to, co faktycznie zostanie po jego prezydenturze, to pustka i historia zmarnowanych okazji, biernego przyglądania się kryzysom i bycia narzędziem w rękach innych.

Idź do oryginalnego materiału