Śmiszek 2020

4 lat temu

Pod poprzednią notką już się pojawił offtopic o kandydaturze Biedronia, zrobię więc dedykowaną notkę, żeby ten temat się ograniczał do jednego miejsca. I więcej do niego nie wracajmy, proszę. To temat tak przykry, iż podsumowałbym go najchętniej słowami wybitnego biznesmena i filantropa Zbigniewa Stonogi: szkoda, nie warto.

Zaczęło się od niesmacznego przecieko-falstartu w wydaniu Krzysztofa Śmiszka, który – jak go usprawiedlwiała rzeczniczka Lewicy – po prostu ma „krotochwilny styl”. A potem było coraz gorzej.

Odwołuję swoje nadzieję sprzed miesiąca, iż lewica może zawalczyć o podium. Gdyby zadziałać PRZED Hołownią, może i by się udało, ale teraz to on przechwyci większość rozczarowanych duopolem PO-PiS.

Biedroń cofa lewicę do roku 2015. Do jednoprocentowego wyniku, do gry w tej samej lidze, co PSL, Braun, Korwin i Tanajno.

Może się znowu mylę, może to będzie sukces. Cóż, obiecuję, iż będę wtedy co miesiąc zamieszczać notkę pochwalną na cześć prezydenta Biedronia.

Tak bym się ucieszył z przegranej pozostałych kandydatów, iż choćby mnie ta myśl nie przeraża. Tylko iż dobrze wiemy, i ja, i wy, iż to się nie wydarzy.

Kiedyś zatkałem nos i zagłosowałem na Komorowskiego, to i pewnie do Biedronia się jakoś przymuszę. Tylko iż przez piękną krótką chwilę miałem nadzieję już tak nie głosować.

W moich oczach Biedroń skompromitował się bezsensownym kłamstwem, iż po wyborach zrzecze się mandatu (jak się okazało – zrobiłby to na rzecz prof. Moniki Płatek, którą w europarlamencie widziałbym chętniej od niego).

Po co mu to było? Nie rozumiem tego. Ale nie szanuję ludzi, którzy składają takie deklaracje, a potem nie dotrzymują słowa i nie widzą potrzeby, żeby się z tego jakoś wytłumaczyć.

Mówicie, iż wielu polityków tak robi? Zgoda – skądinąd rzeczywiście gardzę wieloma politykami, szanuję bardzo nielicznych, a już osobliwą komorę w swoim hejterskim serduszku mam do ludzich chorągiewek, które to robią ponadprzeciętnie często.

Co bym zrobił na jego miejscu? No cóż, nieprzypadkowo nie jestem. A gdybym był, to bym nie składał takiej deklaracji. A gdybym złożył, to bym dotrzymał, bo po prostu nie umiem inaczej.

Czasem tak mam, iż się w coś dam wrobić, iż nie umiem komuś odmówić, i wtedy piszę tekst na temat, który mnie tak naprawdę nie obchodzi, albo biorę w czymś udział za haniebną stawkę (przeklęty brak asertywności!). Ile wtedy zrzędzę, narzekam i przeklinam, o tym dużo i barwnie mogą opowiedzieć moi współpracownicy – ale jednak dostarczam.

Pewnie dlatego nigdy nie będę człowiekiem sukcesu, jak Śmiszek z Biedroniem. Nie będę wrzucać radosnych fotek na instagrama z hasztagami #mega, #sukces, #mamyto. Raczej będę narzekać na fejsie (#nano #porażka #niemamytego).

Gdybym był kimś ważnym, jakimś liderem opinii albo wpływowym publicystą, powstrzymywałbym się przed krytyką Biedronia. W kontekście przyszłych wyborów zależy mi przecież na tym, żeby kandydat lewicy dostał 5% (o 8% nie śmiem choćby marzyć).

Na szczęście nie jestem nikim ważnym, więc mogę sobie pozwolić na szczerość. Sprawy, które popieram, przeważnie przegrywają – dla Biedronia to choćby lepiej, iż nie okazuję mu entuzjazmu.

Rozumiem natomiast tych, którzy już w pierwszej turze zagłosują od razu na Hołownię. W tych wyborach chodzi przede wszystkim o obalenie kaczyzmu – niektórzy w tej sytuacji nie mają głowy do planktonu z końca tabeli.

Na mojego czuja, Hołownia ma większą szansę od Kidawy na pokonanie Dudy w drugiej turze. Ergo, ma pewien sens postulat taktycznego głosowania na niego już w pierwszej.

Hołownia to zwierzę medialne. Zna media od podszewki: pracował w gazecie (stąd się znamy), pracował w radiu (stąd adekwatnie też), pracował w telewizji (co zabawne, stąd też).

Kiedyś siedziałem z nim przy sąsiednim biurku, potem parę razy przyjmowałem zaproszenia do jego programów. Tak, za friko. Cóż: pisałem już o braku asertywności, nie umiem odmówić, jak ktoś sympatycznie prosi (a Hołownia to umie, oj umie).

Wiem więc, iż on w mediach ma wielu przyjaciół – i praktycznie nie ma wrogów. Ja siebie też nie uważam za jego wroga, po prostu za kogoś o innym światopoglądzie.

Media będzie miał generalnie za sobą. Kampanii wprawdzie nie wygrywa się w mediach, ale Hołownia świetnie sobie radzi także w Internecie i na wystąpieniach publicznych. Nie wiem, czy Kidawa na jakimkolwiek polu ma nad nim przewagę.

Jeśli Hołownia pokona Dudę, to też mu napiszę notkę pochwalną. Trzymajcie mnie za słowo, dostarczę. Tak bardzo przydałaby się wreszcie jakaś dobra wiadomość w sferze publicznej…

Idź do oryginalnego materiału