Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski i miejski radny, lider klubu Kraków dla Mieszkańców Łukasz Gibała tego samego dnia opublikowali w mediach społecznościowych przykłady gróźb, jakie kierowane są pod ich adresem. W obu przypadkach mowa o wiadomościach, w których pojawiają się wprost sformułowane życzenia śmierci czy brutalnej przemocy.
Aleksander Miszalski ujawnił, iż anonimowy użytkownik przesłał mu wiadomość o treści: „uważaj na siebie, bo możesz przypadkowo nie dociągnąć kadencji do końca… życia”. Prezydent poinformował, iż odpowiednie służby ustaliły już autora tego wpisu. Zaznaczył jednocześnie, iż nie zamierza pozostawiać podobnych incydentów bez reakcji. W jego ocenie takie groźby nie biorą się znikąd, ale są pochodną coraz ostrzejszego języka, jaki pojawia się w krakowskiej polityce. Jak podkreślił, w Krakowie powinno być miejsce na rozmowę o programach i przyszłości miasta, a nie na eskalowanie nienawiści.
Kilka godzin po publikacji wpisu przez prezydenta głos zabrał także Łukasz Gibała. Lider klubu Kraków dla Mieszkańców pokazał przykłady wiadomości, jakie sam regularnie otrzymuje. W jednej z nich nadawca napisał: „skończysz, jak Adamowicz”, w innej pojawiły się groźby połamania nóg. Gibała podkreślił, iż hejt wobec niego trwa od lat i coraz częściej przybiera formę gróźb karalnych. Zwrócił uwagę, iż problem nie sprowadza się wyłącznie do anonimowych komentarzy w sieci, ale ma źródła w stylu prowadzenia polityki w Krakowie, gdzie zamiast rzeczowej dyskusji pojawia się coraz więcej ataków i emocji.
W tym miejscu można by postawić kropkę. Jednak z dziennikarskiej rzetelności nie sposób tego zrobić. Dlaczego? Bo obaj panowie winą za falę hejtu obarczają siebie nawzajem – i właśnie ta wzajemna gra oskarżeń stanowi sedno sprawy
Prezydent Miszalski nie pozostawił wątpliwości, kogo uważa za odpowiedzialnego za narastającą falę hejtu:
– Trzy dni temu radny Gibała po raz kolejny zaatakował mnie, posługując się językiem pełnym insynuacji i porównań. Padły choćby sugestie mafijnych układów rodem z Sycylii. Tego typu polityka ma swoje konsekwencje i nie można jej bagatelizować – napisał włodarz miasta. W swoim wpisie Miszalski nawiązał do tragedii Pawła Adamowicza, przypominając, iż mowa nienawiści może prowadzić do realnych dramatów.
– Kraków to nie serial sensacyjny. To nasze wspólne miasto, które powinno być wolne od nienawiści. Politycy, którzy próbują budować karierę na oczernianiu innych, pokazują, iż nie mają nic wartościowego do zaproponowania mieszkańcom – podkreślał.
Prezydent zapewnił, iż nie zamierza się wycofać ze spotkań z mieszkańcami. – Nie zamknę się w gabinecie, nie odgrodzę od ludzi. Otwarta prezydentura pozostaje moim priorytetem – zapowiedział.
Na odpowiedź Łukasza Gibały nie trzeba było długo czekać. Lider klubu Kraków dla Mieszkańców opublikował w sieci grafikę z hashtagiem #NienawiśćZabija oraz screeny gróźb, które sam od dawna otrzymuje.
– Takie wiadomości dostaję regularnie. Niektórzy grożą, iż połamią mi nogi albo zaatakują nożem. Dziś jednak prezydent Miszalski posunął się dalej – zasugerował, iż hejt wobec niego to efekt mojej krytyki. Ręce mi opadły, trudno o większy przykład cynizmu – skomentował radny.
Gibała przypomniał kampanię wyborczą, w której – jego zdaniem – to on stał się celem zorganizowanego ataku. – Miszalski został prezydentem dzięki fali hejtu wymierzonego we mnie. Przypomnijmy choćby film opublikowany przez znanego youtubera tuż przed ciszą wyborczą. Wykorzystano tam nieprawdziwe informacje na temat mojej rodziny. To była akcja skoordynowana i wspierana przez portale związane z Platformą Obywatelską – mówił.
W kontrze do tego przywołał swój własny wpis sprzed kilku dni. – Ja wskazuję na fakty dotyczące działalności prezydenta, na powiązania biznesowe i wątpliwości etyczne. To jest merytoryczna krytyka, a nie wyciąganie historii sprzed 30 lat – podkreślał.
U źródeł obecnej wymiany ciosów leży wpis Gibały z 2 września. Radny porównał w nim krakowskie układy do sycylijskich i przypomniał, iż w czasie, gdy Aleksander Miszalski był radnym, miał udziały w spółce współpracującej z miejskimi instytucjami.
Temat nie jest nowy – już wcześniej zajmował się nim Jan Hoffman, przewodniczący Rady Dzielnicy I. W lutym, z mównicy Rady Miasta, przedstawił dokumenty dotyczące współpracy spółki UTC Tour Operator z Krakowskim Biurem Festiwalowym.
Według Hoffmana spółka, której współwłaścicielem był wówczas Miszalski, sprzedawała bilety na miejskie imprezy, pobierając prowizję, a jednocześnie jej oferta była dostępna w miejskich punktach informacji turystycznej. – Formalnie wiele umów zawierano w trybie przetargowym, ale problemem nie jest prawo, tylko etyka. W mojej ocenie radny nie powinien czerpać korzyści z takiej współpracy – mówił Hoffman.
Do sprawy złożono wniosek o zajęcie się nią przez Komisję Rewizyjną Rady Miasta. We wrześniu temat ma wrócić na sesję w formie projektu uchwały o powołanie specjalnej komisji.
Jarek Strzeboński