Spójrzcie na to zdjęcie. To kadr z TV Republika, gdy w Raciborzu przemawia Nawrocki. Trzy osoby siedzą smutne, próbując prawdopodobnie uciec z tych krzeseł. Kobieta z tyłu nie potrafi powstrzymać uśmiechu zażenowania i zasłania usta ręką.
Karol Nawrocki, obecny prezes Instytutu Pamięci Narodowej, wydaje się być jak żywa personifikacja pustego salowego echa. Gdziekolwiek się pojawi, przynosi za sobą aurę stagnacji, zmęczenia i… kompletnego braku zainteresowania. Czy to konferencje historyczne, czy kampania pseudo prezydencka – Nawrocki nie tylko gubi publiczność swoją monotonią, ale zdaje się demotywować choćby najwierniejszych fanów historii.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Spotkania, które prowadzi Nawrocki, przypominają raczej zjazdy terapeutyczne dla osób z chroniczną bezsennością niż wydarzenia pełne patriotycznego uniesienia. Wystarczy spojrzeć na frekwencję: puste krzesła, niewypełnione listy obecności i garstka ludzi, która przyszła tylko dlatego, iż nie miała nic lepszego do roboty. choćby ci, którzy dotrwają, opuszczają wydarzenia z miną, jakby właśnie spędzili trzy godziny w poczekalni u dentysty.
Przemówienia Nawrockiego są jak środek nasenny w czystej formie. Bez składu, bez energii, bez choćby próby zainteresowania słuchaczy. Nawrocki potrafi mówić o bohaterach narodowych w taki sposób, iż wydają się mniej inspirujący niż tabela podatkowa. Kamera, która zwykle rejestruje każde słowo z napięciem, w przypadku Nawrockiego zdaje się poddawać – operatorzy przełączają na widok publiczności, a ta… śpi.
Brawo, tylko tak dalej.