Słowacki rząd korzysta z węgierskiego przepisu na władzę

1 miesiąc temu

Robert Fico i jego rząd pod przewodnictwem Smeru przejęli kontrolę nad słowacką telewizją publiczną. Teraz ich celem są prywatne media i organizacje pozarządowe.

Robert Fico jest uważany za najskuteczniejszego słowackiego polityka ostatnich czasów. Pięciokrotnie wygrywał wybory parlamentarne i czterokrotnie pełnił funkcję premiera. Co ciekawe, osiągnął to bez wsparcia mediów głównego nurtu, otrzymując wsparcie jedynie przed wyborami w 2023 r. od alternatywnych stron dezinformacyjnych, które faworyzują nacjonalistyczną i ksenofobiczną retorykę i są wypełnione radykalnymi antyzachodnimi hasłami.

Fico wie, iż może dojść do władzy bez standardowego wsparcia mediów, ale chce czegoś więcej: większości konstytucyjnej i zemsty. Dlatego też jego rząd dąży teraz do kontrolowania i neutralizowania słowackiej sceny medialnej i sektora obywatelskiego.

Przechwytywanie mediów: bezpodstawne twierdzenia Fico o przekroczeniu uprawnień przez prokuraturę

W latach 2020-2023 słowackie sądy skazały około 40 wysokich rangą osób z policji, administracji podatkowej i sektora biznesowego za korupcję i nadużycia władzy podczas rządów Smeru.

Były to osoby nominowane przez Smer lub osoby blisko związane z partią, w tym prokurator specjalny Dušan Kováčik i szef administracji podatkowej František Imrecze. choćby Robert Fico i jego bliski współpracownik, obecny minister obrony Robert Kaliňák, zostali oskarżeni przez policję, a Kaliňák spędził trzy tygodnie w areszcie. Lider Smeru nazywa tę wyjątkową epokę w historii Słowacji „brutalnym nadużyciem prawa karnego”, chociaż żadna niezależna instytucja ani sąd nigdy nie potwierdziły tego zdania.

Dla Fico pozostaje to traumatycznym okresem i otwarcie przyznaje, iż działania jego czwartego rządu są motywowane chęcią zapewnienia, iż podobne oskarżenia nigdy się nie powtórzą. W związku z tym obecna koalicja rządowa gwałtownie zlikwidowała Prokuraturę Specjalną i drastycznie zmniejszyła kary i przedawnienie korupcji.

„Rząd nie zajmuje się problemami zwykłych ludzi; zajmuje się własną bezkarnością i władzą” — stwierdził Michal Šimečka, lider głównej partii opozycyjnej Progresywna Słowacja. Częścią rządowego planu zapewnienia bezpieczeństwa własnym członkom i zwiększenia szans na większość konstytucyjną w następnych wyborach parlamentarnych jest również kontrola mediów i sektora obywatelskiego. Dziennikarze i aktywiści nie tylko kształtują opinię publiczną, ale zdaniem Fico współpracują także z opozycją i są odpowiedzialni za ściganie jego bliskich współpracowników.

To właśnie niezależne media i organizacje pozarządowe przez lata alarmowały policję o skandalach korupcyjnych z udziałem nominatów Smeru. Władzom udało się je zbadać i skazać dopiero za rządów Igora Matoviča i Eduarda Hegera. Złamało to starą, niepisaną zasadę, iż korupcja na tle politycznym jest tolerowana na Słowacji niezależnie od aktualnej koalicji rządzącej.

„Zostawiam dziesięć procent mojej energii na zemstę” — powiedział Fico w ujawnionym nagraniu jego rozmowy z bliskimi współpracownikami w domku myśliwskim w 2021 r. Po zdobyciu władzy w 2023 r. miał okazję w pełni zrealizować swoją zemstę na policji, prokuraturze, sądach i mediach. Rząd przeprowadził już przegląd policji i prokuratury, otwarcie groził sędziom i zlikwidował publicznego nadawcę RTVS. Kolejne zmiany legislacyjne mają dopiero nadejść.

Obwinianie wrogich mediów

Kiedy słowacki premier mówi o dziennikarzach, prawie zawsze używa terminu „wrogie media”. W ten sposób udało mu się stworzyć wrażenie niekompetentnych i sprzedajnych dziennikarzy służących opozycji i próbujących zaszkodzić jego rządowi. Fico nie zawahał się choćby powiązać zamachu na Donalda Trumpa ze słowackimi mediami. Według niego, gdyby strzelec znał język słowacki, musiałby tylko czytać słowackie media, aby nabrać ochoty na zastrzelenie byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

W krytyce mediów dołączył do niego lider koalicyjnej partii SNS, Andrej Danko, oraz jego nominatka w Ministerstwie Kultury, Martina Šimkovičová. Oboje bezpośrednio zaatakowali publicznego nadawcę RTVS, oskarżając go o niedostarczanie obiektywnych i wyważonych wiadomości. Jednak zgodnie z danymi Instytutu Reutera, RTVS był w ubiegłym roku najbardziej zaufanym medium na Słowacji, któremu ufało 56 proc. Słowaków. Jest to znacząca różnica w porównaniu z węgierskim nadawcą publicznym MTV, któremu ufa tylko 30 proc., oraz najczęściej oglądaną węgierską telewizją TV2 o prorządowych poglądach, której ufa 27 proc.

Niemniej jednak cały słowacki RTVS został ustawowo zlikwidowany pod pretekstem słabych wyników, a nowa instytucja, STVR (Słowacka Telewizja i Radio), została utworzona z nowym zarządem wybranym przez koalicję rządową. Tymczasowym dyrektorem został Igor Slanina, który większość swojego życia zawodowego spędził na sprzedaży powierzchni reklamowej. Z pewną ironią można powiedzieć, iż wzmacnia to obawy krytyków, iż STVR będzie tylko przestrzenią reklamową dla stanowisk rządowych.

Słowaccy dziennikarze w niektórych prywatnych mediach, takich jak TV Markíza, TV Joj czy dziennik Pravda, również otwarcie narzekają na rosnącą presję i cenzurę. Od zeszłorocznych wyborów stoją w obliczu ciągłych nacisków ze strony swoich redakcji, aby nie były zbyt krytyczne wobec rządu i skupiały się bardziej na „pozytywnych wiadomościach” wykraczających poza wydarzenia polityczne.

W wywiadzie dla dezinformacyjnej strony internetowej Infovojna, Andrej Danko otwarcie wyjaśnił, dlaczego rząd uważa, iż musi działać szybko, aby zmienić otoczenie prawne dla mediów i organizacji pozarządowych: „Nie mamy na to zbyt wiele czasu, ponieważ jeżeli nie przyjmiemy bardzo surowych przepisów, takich jak w tej chwili w Polsce i na Węgrzech, liberałowie nas pożrą, a wtedy choćby płacz nam nie pomoże”.

Słowacja to nie Węgry

Sytuacja na Słowacji i Węgrzech jest jednak inna. Mimo nacisków ze strony rządu i szkodliwych przejęć mediów prywatnych, słowacka scena medialna jest przez cały czas wystarczająco pluralistyczna i zdolna do krytycznej oceny polityki rządu. „Silne niezależne media, takie jak Denník N, Sme, Aktuality przez cały czas działają na rynku i mimo problemów, prywatne stacje telewizyjne Markíza i Joj przez cały czas wykonują swoją pracę”, mówi Miroslava Pisklová, analityk w Słowackim Stowarzyszeniu Polityki Zagranicznej.

Niezależne słowackie media działają głównie dzięki płatnym treściom, co daje im znaczny stopień niezależności finansowej. Według Instytutu Reutersa, 12 proc. Słowaków płaci za wiadomości online, nieco więcej niż na Węgrzech (10 proc.) i mniej niż w Polsce (14 proc.). Reuters zauważa jednak, iż dane te nie mogą być w pełni porównywalne, ponieważ obejmują również różne zniżki, bonusy lub bezpłatne subskrypcje, które różnią się w zależności od kraju.

„Węgierskie niezależne media eksperymentowały w ostatnich latach z różnymi sposobami generowania przychodów opartych na oglądalności, ponieważ presja ze strony rządu osiągnęła nowy poziom. w tej chwili te nowe strategie w kilku przypadkach obejmują również paywalle, ale głównie w przypadku długich tekstów, bardziej dogłębnych treści, a mniej raportów informacyjnych” — wyjaśnia Zsuzsanna Vegh, specjalista ds. programów w German Marshall Fund i Associate Researcher w European Council on Foreign Relations.

Wyjaśnia, iż prorządowe media są w znacznym stopniu dotowane przez reklamy państwowe i nie korzystają z płatnych treści. „Nie muszą utrzymywać się z rynku. Z drugiej strony, niezależne media konkurują o swoich czytelników i muszą zapewnić sobie przetrwanie”. To naturalne, iż w tak zniekształconych warunkach rynkowych umieszczanie krytycznych raportów za paywallem może działać na niekorzyść konkurencji.

Słowacja czerpie również ze swoich doświadczeń z reżimem Mečiara w latach 90., kiedy autorytarna polityka Vladimíra Mečiara i brutalna presja na wolność mediów sprzyjały silnym dziennikarzom zdolnym do oporu wobec reżimu. W trudnych warunkach represji, fizycznych ataków i braku finansowania, kontynuowali oni krytyczne dziennikarstwo w mediach takich jak dziennik Sme, tygodnik Plus 7 dní czy Radio Twist, które rząd Mečiara zamknął choćby na kilka dni tuż przed kluczowymi wyborami w 1998 roku.

Główną rolę w historii opozycyjnego Radia Twist odegrał Ľuboš Machaj, który w 2022 r. został dyrektorem publicznego nadawcy RTVS. W 1993 r. był współzałożycielem Twista i tak ciężko walczył o jego przetrwanie w trudnych czasach, iż w pewnym momencie zaciągnął pożyczkę zabezpieczoną swoim majątkiem osobistym, aby go uratować. Jednak Twist nie przetrwał ekonomicznie, a Machaj ogłosił osobiste bankructwo.

Po upadku reżimu Mečiara Machaj stał się raczej umiarkowaną postacią na scenie medialnej, ale przez cały czas był uznawany przez rząd Roberta Fico za osobę nie do zaakceptowania na stanowisku szefa publicznego nadawcy. To z kolei stanowiło silną motywację do rozwiązania całej instytucji i ustanowienia nowego nadawcy, STVR, z nowym dyrektorem przyjaznym rządowi.

Europejskie prawodawstwo na scenie

Prezydent Peter Pellegrini objął urząd w połowie czerwca i już pokazał swoją lojalność wobec rządu. gwałtownie podpisał ustawę likwidującą RTVS i ustanawiającą nowego nadawcę publicznego STVR. Wcześniej ostrzegał jednak, iż ustawa może być sprzeczna z prawodawstwem europejskim.

„Przypominam koalicji rządowej, iż od sierpnia przyszłego roku zacznie obowiązywać europejskie rozporządzenie ustanawiające wspólne ramy dla usług medialnych na rynku wewnętrznym. Dlatego zadaniem rządu i parlamentu jest ocena zgodności przyjętej ustawy z tymi europejskimi dyrektywami” — powiedział prezydent.

Dodał jednak, iż Słowacja nie jest jedynym krajem, w którym zachodzą burzliwe zmiany w mediach publicznych. Na przykład w maju włoscy dziennikarze z RAI rozpoczęli strajk przeciwko nadmiernej ingerencji rządu w nadawanie. Podobnie ich francuscy koledzy z mediów publicznych protestują przeciwko zmianom proponowanym przez Ministerstwo Kultury. Zmiany wprowadzone przez nowy polski rząd w nadawcy publicznym TVP w celu pozbycia się wpływów PiS również spotykają się z krytyką prawną. Sposób, w jaki rząd Tuska postanowił przywrócić obiektywizm dziennikarski w TVP, został odrzucony przez polski sąd — sąd, oczywiście, przez cały czas wypełniony sędziami lojalnymi wobec PiS.

Dla słowackiego prezydenta wszystko to wzmacnia jego argumenty za odrzuceniem wszelkiej przyszłej krytyki nowej ustawy STVR z Brukseli: „W przypadku, gdy ustawa ta stanie się przedmiotem zainteresowania władz europejskich, jestem głęboko przekonany, iż zastosują one te same standardy wobec Słowacji, co wobec innych krajów, w których zmiany w mediach publicznych miały miejsce w znacznie bardziej burzliwych okolicznościach” — powiedział Pellegrini.

Słowaccy posłowie opozycji twierdzą, iż ustawa o STVR narusza konstytucyjne prawo do wolności słowa. Krytykują utworzenie Komisji Etyki o niejasnych uprawnieniach, która w rzeczywistości może stać się organem cenzury. Podkreślają również potencjalny konflikt z niedawno przyjętą Europejską Ustawą o Wolności Mediów, która zakazuje upolityczniania organów mediów publicznych. „Likwidacja RTVS i zastąpienie jej nową instytucją, STVR, jest motywowana chęcią kontrolowania mediów przez koalicję rządzącą” — ogłosiły wspólnie Progresywna Słowacja, SaS i KDH. Dlatego opozycja jest zdecydowana złożyć skargę do Trybunału Konstytucyjnego.

Prześladowania sektora obywatelskiego

Co ważne, niezależne media nie są jedynym celem koalicji rządzącej. „Naszym politycznym wrogiem nie jest opozycja. Oni są skończeni. Naszym wrogiem są przede wszystkim wrogie media i organizacje pozarządowe finansowane przez George’a Sorosa, których celem jest wpływanie na życie na Słowacji” — powiedział Robert Fico w programie RTVS w zeszłym roku.

W rezultacie koalicja rządząca przeszła już pierwsze czytanie kontrowersyjnej ustawy o organizacjach pozarządowych w parlamencie, która jest niemal identyczną kopią węgierskiego ustawodawstwa. Jej celem jest uznanie każdej organizacji pozarządowej, która otrzymała więcej niż 5000 euro z zagranicy, za „organizację z zagranicznym wsparciem”.

„Ta ustawa jest bezpośrednim atakiem na społeczeństwo obywatelskie. Jej przyjęcie oznaczałoby nadmierne i potencjalnie śmiertelne obciążenie biurokratyczne i finansowe dla organizacji pozarządowych. Te, które przetrwają, mogą być demonizowane i dyskredytowane, co może prowadzić do dalszych ograniczeń ich działalności” — stwierdził Rado Sloboda, dyrektor Amnesty International Slovakia.

Jednak przykład ten pokazuje również, iż rząd Fico jest bardzo świadomy cienkiego lodu, po którym stąpa i stara się unikać wyraźnych naruszeń prawa europejskiego. Partie Smer i Hlas proponują usunięcie z ustawy kontrowersyjnego etykietowania organizacji pozarządowych jako organizacji z zagranicznym wsparciem, ponieważ Trybunał Europejski orzekł już, iż takie etykietowanie w identycznej węgierskiej ustawie jest niezgodne z prawem. Jednak nacjonalistyczna partia SNS nalega na to określenie, więc ostateczne głosowanie nad ustawą zostało przełożone na wrzesień, aby dać partiom koalicyjnym wystarczająco dużo czasu w znalezienie kompromisu.

Lider SNS Andrej Danko od dawna jest najbardziej radykalnym członkiem koalicji rządzącej, otwarcie podziwiającym Viktora Orbána i zdecydowanym przyjąć podobne środki przeciwko niezależnym mediom i organizacjom pozarządowym na Słowacji. W ubiegłym roku Danko mówił o planach przyjęcia nowych, bardziej rygorystycznych klauzul przeciwko zniesławieniu, często wykorzystywanych w procesach sądowych przeciwko mediom. Zapowiedział również utworzenie nowego Biura Mediów Narodowych, które miałoby „kontrolować media informacyjne” na wzór węgierski.

Istotę tego pomysłu wyraził dyrektor polityczny węgierskiego premiera Viktora Orbána, Balázs Orbán, który powiedział na styczniowej konferencji, iż „ktokolwiek kontroluje media w danym kraju, kontroluje sposób myślenia tego kraju, a przez to sam kraj”.

Kontrolowanie mediów jest niewątpliwie pierwszym krokiem dla wszystkich autokraty dążącego do konsolidacji władzy. Nie jest to jednak gwarancja absolutnej kontroli nad opinią publiczną. W rzeczywistości większość ludzi ogląda wiadomości w telewizji, czyta gazety lub przegląda internet, nie ufając tym informacjom. Według danych Instytutu Reutera, tylko 25 proc. Słowaków ufa mediom, co jest najniższym poziomem w ciągu ostatnich ośmiu lat.

Wzmacnia to również niebezpieczny trend: ludzie o niskim zaufaniu do oficjalnych źródeł są znacznie bardziej skłonni do ulegania mistyfikacjom i narracjom dezinformacyjnym. Potwierdza to przypadek Słowacji, która według badania Globsec ma najwyższą w UE liczbę osób skłonnych wierzyć w teorie spiskowe (56 proc.).

Rząd Roberta Fico opiera swoją strategię komunikacyjną na tym założeniu — jego przedstawiciele odrzucają zaproszenia do dyskusji lub prośby o wywiady od większości mediów głównego nurtu i preferują dyskusje w alternatywnych witrynach dezinformacyjnych, gdzie nie grożą im niewygodne pytania. Nie zmniejsza to jednak ich determinacji do kontrolowania i neutralizowania niezależnych mediów zdolnych do obalania skandali i niedociągnięć ich rządów.

Lider SNS Andrej Danko od dawna jest najbardziej radykalnym członkiem koalicji rządzącej, otwarcie podziwiającym Viktora Orbána i zdecydowanym przyjąć podobne środki przeciwko niezależnym mediom i organizacjom pozarządowym na Słowacji. W ubiegłym roku Danko mówił o planach przyjęcia nowych, bardziej rygorystycznych klauzul przeciwko zniesławieniu, często wykorzystywanych w procesach sądowych przeciwko mediom. Zapowiedział również utworzenie nowego Biura Mediów Narodowych, które miałoby „kontrolować media informacyjne” na wzór węgierski.

Istotę tego pomysłu wyraził dyrektor polityczny węgierskiego premiera Viktora Orbána, Balázs Orbán, który powiedział na styczniowej konferencji, iż „ktokolwiek kontroluje media w danym kraju, kontroluje sposób myślenia tego kraju, a przez to sam kraj”.

Kontrolowanie mediów jest niewątpliwie pierwszym krokiem dla wszystkich autokraty dążącego do konsolidacji władzy. Nie jest to jednak gwarancja absolutnej kontroli nad opinią publiczną. W rzeczywistości większość ludzi ogląda wiadomości w telewizji, czyta gazety lub przegląda internet, nie ufając tym informacjom. Według danych Instytutu Reutera, tylko 25 proc. Słowaków ufa mediom, co jest najniższym poziomem w ciągu ostatnich ośmiu lat.

Wzmacnia to również niebezpieczny trend: ludzie o niskim zaufaniu do oficjalnych źródeł są znacznie bardziej skłonni do ulegania mistyfikacjom i narracjom dezinformacyjnym. Potwierdza to przypadek Słowacji, która według badania Globsec ma najwyższą w UE liczbę osób skłonnych wierzyć w teorie spiskowe (56 proc.).

Rząd Roberta Fico opiera swoją strategię komunikacyjną na tym założeniu — jego przedstawiciele odrzucają zaproszenia do dyskusji lub prośby o wywiady od większości mediów głównego nurtu i preferują dyskusje w alternatywnych witrynach dezinformacyjnych, gdzie nie grożą im niewygodne pytania. Nie zmniejsza to jednak ich determinacji do kontrolowania i neutralizowania niezależnych mediów zdolnych do obalania skandali i niedociągnięć ich rządów.

Tekst ukazał się 23 lipca w języku angielski na Visegrad Insight.

Photo by Mr Cup / Fabien Barral on Unsplash

Eva Mihočková — stypendystka Marcin Król Fellowship 2024 w Visegrad Insight. Jest redaktorką naczelną Foreign Policy SFPA, portalu medialnego prowadzonego przez Słowackie Stowarzyszenie Polityki Zagranicznej. Jest również członkinią Team Europe Direct i pracuje jako dziennikarka śledcza dla Stop the Corruption Foundation. W ubiegłym roku otrzymała Nagrodę Dziennikarską 2022 przyznawaną przez Fundację Społeczeństwa Otwartego na Słowacji. Rozpoczęła karierę dziennikarską w 1998 roku w Telewizji Słowackiej. Od tego czasu pracowała dla głównych serwisów informacyjnych, takich jak telewizja TA3, nadawca publiczny RTVS, Euractiv.sk, tygodnik Plus7dní i tygodnik Trend, gdzie pełniła funkcję reportera, moderatora i członkini zespołu zarządzającego redakcją.

Idź do oryginalnego materiału