Sławomir Mentzen ciągle do poważnej polityki nie dorósł

14 godzin temu

Na cmentarzu politycznych nadziei znajdziemy mnóstwo nagrobków z napisem: „Tu leży ten, który uwierzył w przełomowy moment kampanii”. Gdy sięgniemy pamięcią tylko do ostatniej dekady w polskiej polityce, to bardzo gwałtownie się okaże, iż praktycznie żadna wielka afera nie zmieniła nigdy władzy, ale dopiero cały i to wieloletni ciąg afer. Przekonała się o tym każda partia i formacja. W 2015 roku koalicja PO-PSL oddawała władzę po ośmiu latach błędów i wypaczeń i chociaż „afera taśmowa” rzeczywiście przelała czarę goryczy, to sama w sobie nie była przyczyną porażki.

Dokładnie tak samo sprawy się miały w 2023 roku, kiedy to „Zjednoczona Prawica” nie przegrała z powodu „afery wizowej”, tylko serii błędów i zmęczenia społeczeństwa po „pandemii”, pomocy Ukrainie i „polskim ładzie”. Wcześniej i później mieliśmy jeszcze „aferę gruntową” i „aferę z Sawicką”, obie miały pogrążyć przeciwników PiS, ale jak wiadomo pogrążyły PiS. Zaledwie dwa lata temu „lex Tusk” i film „Reset” okrzyknięto tajną bronią na Donalda Tuska, który w dodatku przegrał prymitywnie ustawioną debatę w TVP i znów scenariusz się powtórzył. Sześć lat temu Platforma Obywatelska otwierała szampana na grobie Pawła Adamowicza, ponieważ cynicznie uznała, iż to będzie nowe otwarcie i pewna wygrana w jesiennych wyborach parlamentarnych. Rzeczywistość pokazała, iż PiS osiągnął rekordowy wynik i utrzymał władzę.

Na tle wspomnianych afer i przełomów trwająca zaledwie trzy dni „afera kawalerkowa” wydaje się trzecioligową wpadką, a nie momentem zwrotnym. Oczywiście, żeby to dostrzec potrzeba sporo dystansu i chłodnej oceny, zamiast paniki po jednej i płonnych nadziei po drugiej stronie. Doświadczeni politycy i analitycy wiedzą też doskonale jak działają elektoraty partyjne, a działają fanatycznie. PO zaliczając ośmioletnią kompromitację utrzymała poparcie na poziomie 24%, co więcej całkowicie skompromitowany Tusk po kolejnych ośmiu latach wrócił i przejął władzę. Z kolei PiS po dwóch kadencjach wygrało wybory niemal z takim samym wynikiem, jak w 2015 roku, ale władzę straciło.

Co by się musiało stać, żeby w wyniku jednego wydarzenia całkowicie załamały się sondaże partii, czy kandydata na prezydenta? Niewyobrażalna afera, coś najcięższego kalibru i absolutnie nie do obrony, jak pedofilia lub handel ludźmi. Wszystkie inne zdarzenia mniejszego kalibru zawsze i wszędzie zostaną przez wierny elektorat przerobione na świętość lub w najgorszym razie „każdemu się zdarza”. Nie inaczej się stanie z „aferą kawalerkową”, zresztą już się stało, bo wyborcy PiS zaciekle bronią Karola Nawrockiego i z przesadą wskazują na jago samarytańską wrażliwość. Oznacza to, iż notowania Karola Nawrockiego w I turze nie zmienią się na jotę, a już na pewno się nie załamią z powodu tego incydentu.

Każdy sztab konkurencyjnych partii powinien tę podstawową wiedzę opanować, ale sztab Sławomira Mentzena i on sam nie oponował politycznego elementarza. Mentzen postanowił się rzucić na Nawrockiego w gorszym stylu niż zrobili to fanatyczni zwolennicy Rafała Trzaskowskiego i media mu sprzyjające. Dlaczego tak postąpił? Pierwszy powód to niedojrzałość polityczna, drugi to wynikające z tej niedojrzałości przekonanie, iż w ten sposób przyciągnie elektorat PiS na swoją stronę albo, co jeszcze bardziej niedorzeczne, zmusi Nawrockiego do rezygnacji. Prosta matematyka wystarczy, aby te fantasmagorie przeciąć. Z pompowanego do 20% wyniku Sławomir Mentzen spadł do 15% i w całej historii polskiej polityki nikt nigdy z takim wynikiem, na dwa tygodnie przed wyborami, ponad 25% nie osiągnął, a to Karol Nawrocki ma w kieszni.

Skutek tej bezmyślnej operacji Sławomira Mentzena będzie taki, iż nie tylko do II nie wejdzie, ale musi się liczyć z kolejnymi stratami, bo ten ruch wprowadził we wściekłość choćby tych, którzy mniej lub bardziej Mentzenowi sprzyjali. Kalkulacja wyborców i obserwatorów jest prosta, jeżeli desperacko atakujesz Karola Nawrockiego, chociaż nie masz cienia szans na wejście do II tury, to wspierasz najgorszą możliwą kandydaturę, czyli Rafała Trzaskowskiego. W polityce sentymentów brak i zawsze wykorzystuje się błędy zarówno przeciwników, jak i cichych sojuszników, ale trzeba umieć to robić. Sławomir Mentzen niestety kolejny raz pokazał, iż do poważnej polityki ciągle się nie nadaje, bo tylko niepoważny polityk mógł założyć, iż jedna, w dodatku dęta afera, zmieni bieg politycznych wydarzeń w takiej skali, która wpłynie na wynik wyborów w I turze.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału