Składowiska odpadów niebezpiecznych to bomby z opóźnionym zapłonem. Jak je rozbroić?

4 miesięcy temu

Niebezpieczne odpady z Rogowca w powiecie bełchatowskim to jedno z największych składowisk tego typu w Polsce. Uprzykrza życie nie tylko mieszkańcom Rogowca, ale również pracownikom pobliskich firm. Co gorsza, w razie pożaru składowiska mogłaby nastąpić przerwa w dostawach prądu z największej elektrowni w Polsce, co odczułoby bardzo wielu odbiorców w skali kraju.

„Najlepszym zabezpieczeniem przed wpływem toksycznych odpadów na zdrowie człowieka na dziś jest zakupienie wysoko składkowego ubezpieczenia zdrowotnego dla siebie i swoich dzieci, które będzie niezbędne w odzyskaniu zdrowia”. Taką opinię wyraziła Renata Włazik, która od lat zabiega o przeciwdziałanie skażeniom poprzemysłowym, nie tylko po bydgoskich Zakładach Chemicznych Zachem, ale zbiera informacje dotyczące największych bomb ekologicznych w Polsce.

Czemu więc tych składowisk jest tak wiele? Czy tego nielegalnego procederu nie da się zatrzymać?

Zobaczmy, jak to wygląda w powiecie bełchatowskim w województwie łódzkim.

Sprawa toksycznych odpadów ciągnie się za mieszkańcami Rogowca i Chabielic jak przysłowiowy smród. Tylko ten jest realny. Składowisko najbardziej utrudnia życie mieszkańcom Rogowca. Najbliższe budynki mieszkalne znajdują się w odległości około 100 metrów. Ale mieszkańcy nie są jedynymi ofiarami niebezpiecznego sąsiada. Sołtys wsi Rogowiec – Wojciech Gaszewski wskazywał, iż pobliska firma w przeszłości oddelegowała swoich pracowników do innej siedziby z uwagi na nieprzyjemny zapach, który latem unosi się nad okolicą oraz utrudnia normalne funkcjonowanie i pracę. Firma, aby choć trochę odgrodzić się od niebezpiecznych odpadów, usypała prowizoryczny wał.

Takiej szansy nie mają mieszkańcy Rogowca, którzy nagłaśniają sprawę wszelkimi środkami i metodami, aby pozbyć się składowiska. W lutym oraz lipcu 2023 roku odbyły się spotkania mieszkańców z radnymi Rady Miejskiej w Bełchatowie oraz parlamentarzystami Koalicji Obywatelskiej (KO), którzy zapowiadali walkę o likwidację składowiska. Sprawy były również poruszane na zebraniach sołeckich z władzami gminy Kleszczów. Na razie efektów brak, choć rodzi się nowa nadzieja po tegorocznych wyborach samorządowych.

Dlaczego składowisko jest tak niebezpieczne?

Mieszkańcy Rogowca uskarżają się na problemy zdrowotne. Narażone są zwłaszcza dzieci. Niektóre z nich chorują na astmę i mają problemy ze wzrokiem. Ludzie obawiają się uprawiać przydomowe ogródki i spożywać produkty z własnej uprawy.

Największym koszmarem mieszkańców jest jednak obawa o zapalenie się składowiska. Latem słyszą co jakiś czas wybuchy powodowane przez nagrzewające się beczki, co rodzi ciągły niepokój.

Ewa Gaszewska, mieszkanka Rogowca i żona sołtysa, powiedziała, iż na terenie miejscowości mieszka starsza, niepełnosprawna kobieta, która obawia się, iż w przypadku pożaru „spali się żywcem” we własnym domu, z którego nikt nie będzie jej w stanie ewakuować.

W pobliżu składowiska znajduje się Centralna Oczyszczalnia Ścieków. Chyba nietrudno wyobrazić sobie, iż ewentualny wybuch pożaru i uszkodzenie oczyszczalni, a w konsekwencji przedostanie się toksycznych zanieczyszczeń do kanału ściekowego oczyszczalni, mogłoby spowodować katastrofę ekologiczną na ogromną skalę. Niestety, milczą o tym media lokalne i krajowe.

Nie mówi się również o pewnym groźnym zdarzeniu. Sołtys wsi Rogowiec, Wojciech Gaszewski, wspominał, jaka katastrofa dotknęła ich w maju 2021 roku. Około godziny 22:00 nad miejscowością przeszła ulewa, która podmyła i przeniosła wylewane wcześniej w glebę płynne odpady w dół miejscowości. Wielokolorowa rzeczka rozlała się na kilkaset metrów, przepływając między innymi na teren Wiejskiego Ośrodka Kultury (WOK) w Rogowcu.

Po tym incydencie Ewa Gaszewska, pracująca w tamtym czasie w WOK w Rogowcu, została przeniesiona do pracy w innych miejscowościach. Kierownictwo miało obawy związane z ewentualną utratą zdrowia pracowniczki na skutek zatrucia się toksynami. Dojazd do pracy po kilkanaście kilometrów w każdą stronę był dla pani Ewy dużym utrudnieniem przez kilka miesięcy.

Zbliża się lato, a z nim palące słońce, które ogrzewa plastikowe pojemniki na chemikalia, co może spowodować ich wybuchy. Właśnie teraz, gdy zostały wywiezione pierwsze odpady z działki w Chabielicach przez firmę Nitro-Chem, jest najlepszy moment, aby rozwiązać to raz na zawsze. A jest to problem, który w Rogowcu zaczął się wiosną 2015 roku od niekorzystnych decyzji Starostwa Powiatowego w Bełchatowie, które udzieliło zgody na zbieranie i przetwarzanie odpadów na terenie Rogowca.

W szybkim tempie na placu zaczęły pojawiać się tonowe pojemniki – tzw. mauzery – z substancjami niewiadomego pochodzenia. Pierwsze nieprawidłowości zauważono w styczniu 2017 roku.

Dziś na terenie Rogowca znajduje się około 50 tysięcy ton toksycznych odpadów. Jak udało się nam ustalić, jest tam cała „tablica Mendelejewa” m.in.: pochodne benzenu, toluenu, fenoli, alkoholi alifatycznych, żywic, estrów, nieorganicznych azotanów(V), węglowodorów C6-C12, izocyjanów, a także arsenu, glinu, rtęci, żelaza i cynku. Są to odpady łatwopalne, które w wyniku pożaru uwolnią do środowiska ogromne ilości substancji trujących, mutagennych i kancerogennych. To jedno z największych składowisk odpadów niebezpiecznych w Polsce.

Koszt utylizacji tylko tego jednego miejsca to około 400-600 milionów złotych.

Skąd biorą się chemiczne odpady?

Zdaniem reporterów TVN24, odpady w Rogowcu pochodzą między innymi z fabryki trotylu Nitro-Chem z Bydgoszczy. A cały proceder „jest powtarzalny: na słupa wynajmowana jest działka lub hala, zwozi się tam odpady, a potem – jak informuje prokurator Konrad Rogowski – «po prostu się znika». Z problemem zostaje właściciel działki lub hali, którego zwykle nie stać na wywiezienie odpadów i utylizację”.

O tym pisała również w Tygodniku Spraw Obywatelskich (TSO) Renata Włazik: „Biznes z porzucaniem niebezpiecznych odpadów nie stałby się tak popularny i powszechny, gdyby w Polsce nie było umożliwiających jego prowadzenie przepisów. Gdybyśmy mieli skuteczne organy, mogące prowadzić efektywne kontrole, a nie tylko takie, które jak pokazuje rzeczywistość, takowe markują, bo jak inaczej wytłumaczyć ich nieskuteczność?”.

Nieskuteczność w działaniu organów państwowych wynika z niewystarczających regulacji prawnych. Ustawa o odpadach została znowelizowana 20 lipca 2018 roku, a weszła w życie we wrześniu 2018 roku. Wydawało się, iż problem będzie rozwiązany, gdyż celem ustawy było wprowadzenie bardziej restrykcyjnych zasad odnośnie do prowadzenia działalności firm zajmujących się zbieraniem i utylizacją odpadów.

W ustawie skrócono czas maksymalnego składowania odpadów z trzech lat do jednego roku. Ustalono maksymalną ilość, jaką może składować przedsiębiorstwo. Dodatkowo wprowadzono przepis ustalający, iż zezwolenie na przetwarzanie odpadów otrzymają firmy, które posiadają zabezpieczenie roszczeń w formie depozytu, gwarancji bankowej, gwarancji lub polisy ubezpieczeniowej.

Przepisy okazały się nieskuteczne. Co więcej, jak podaje radny Arkadiusz Rożniatowski w wypowiedzi dla Telewizji Kablowej Bełchatów (TKB) z dnia 26.02.23 roku, składowisko zostało uzupełnione w 2020 roku. Również w styczniu 2020 roku, w ciągu dwóch tygodni zostały zwiezione niebezpieczne odpady na działkę rodzinną mieszkańców Chabielic, prawdopodobnie część odpadów przewieziona do Chabielic pochodziła ze składowiska w Rogowcu. Stąd widzimy, iż ustawowe rozwiązywanie problemu jest niewystarczające i potrzeba skuteczniejszych działań.

Dostawy prądu z największej elektrowni w Polsce zagrożone?

W Rogowcu ewentualne zagrożenie pożarowe stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo z uwagi na bliskie położenie największej elektrowni w Polsce. Jest to odległość około 1,5 km. Zdaniem dr inż. Ewy Siedleckiej z Wydziału Infrastruktury i Środowiska Politechniki Częstochowskiej: „Składowiska Odpadów Toksycznych to bomby z opóźnionym zapłonem, których „zasięg rażenia” to obszar 2-3 km wokół gniazda odpadów”.

Radny Arkadiusz Rożniatowski w wypowiedzi dla regionalnej telewizji bełchatowskiej TKB z dnia 26.02.2023 roku przewiduje, iż „przy niekorzystnych warunkach atmosferycznych chmura toksyczna mogłaby się przemieścić na teren Elektrowni Bełchatów i zagrażałoby to jej funkcjonowaniu”.

Jak wpłynęłoby to na działanie elektrowni i czy przyniosłoby ewentualne przerwy w dostawie prądu? A przede wszystkim, jakie skutki zdrowotne przyniosłoby to dla tysięcy pracowników i czy mieliby dostęp do narzędzi ochraniających zdrowie? Odpowiedzi na te oficjalnie zadane pytania do rzecznika Elektrowni Bełchatów Sandry Apanasionek do dnia publikacji artykułu nie uzyskaliśmy.

Zapytaliśmy również Państwową Straż Pożarną (PSP) w Bełchatowie, czy monitoruje na bieżąco sytuację ze składowiskiem oraz czy jest w stanie oszacować, jakie zagrożenie mógłby stanowić ewentualny pożar składowiska w Rogowcu. W otrzymanej odpowiedzi PSP informuje, że: „do zadań Państwowej Straży Pożarnej należy m.in. organizowanie i prowadzenie akcji ratowniczych w czasie pożarów, klęsk żywiołowych lub likwidacji miejscowych zagrożeń. Działania takie prowadzone są w trybie interwencyjnym i nie polegają na prowadzeniu monitoringu w celu uniknięcia pożaru, czy miejscowych zagrożeń”. Ale straż przeprowadzała wszelkie potrzebne wizje lokalne terenu, podczas których dokonano analizy zaopatrzenia wodnego oraz dróg dojazdowych na wypadek ewentualnego pożaru. Dodatkowo Komenda Powiatowa PSP w Bełchatowie brała udział w spotkaniu odbywającym się w Sali konferencyjnej PGE GiEK S.A. Oddział Elektrowni Bełchatów dnia 06.11.2023 r. dotyczącym akcji gaśniczej składowiska odpadów w Przylepie k. Zielonej Góry.

Jeżeli chodzi o działania straży pożarnej w razie ewentualnego pożaru możemy być pewni, iż strażacy staną na wysokości zadania. Udowodnili to już podczas akcji w Przylepie. Ale mimo to bliska odległość składowiska od terenów mieszkalnych oraz Elektrowni Bełchatów pobudza wyobraźnię. Zwłaszcza gdy obejrzymy zdjęcia z akcji gaśniczych w Przylepie, czy bliższym nam Zgierzu. (tutaj zdjęcie)

Kto ma rozwiązać problem?

Samorządy bezradnie rozkładają ręce, gdyż kwoty rzędu 400-600 milionów złotych absolutnie są poza ich zasięgiem.

Na rok 2024 powiat bełchatowski może poszczycić się przychodem wielkości 190 milionów złotych. Natomiast wydatki zaplanowane na inwestycje to kwota około 30 milionów złotych.

Łatwo policzyć, iż powiat przez prawie 20 lat byłby pozostawiony bez środków na inwestycje. Stąd widzimy wyraźnie, iż nie da się rozwiązać tego zagadnienia z poziomu samorządu powiatowego.

Obecnie do usunięcia niebezpiecznego składowiska zobowiązany jest Urząd Marszałkowski w Łodzi. Urząd ma zadanie ściągnąć pieniądze od firm, które przywiozły tam odpady. Tajemnicą poliszynela jest to, iż te firmy już nie istnieją lub ich właściciele są prawnie skazani za prowadzenie działalności przestępczej.

Urzędu Marszałkowskiego, podobnie jak gminy Bełchatów, również nie stać na usunięcie odpadów. Ze środkami województwa na inwestycje rzędu prawie 700 milionów złotych rocznie, urząd nie jest w stanie przeznaczyć całej kwoty na usunięcie odpadów. Proszę sobie wyobrazić, iż przez rok w całym województwie nie będzie się działo nic, a w skład tych środków wchodzą m.in.: inwestycje na służbę zdrowia, dofinansowanie Ochotniczej Straży Pożarnej czy remonty dróg.

Były wicemarszałek województwa Piotr Adamczyk wyliczał, iż w sumie przez ostatnie cztery lata z budżetu województwa łódzkiego na inwestycje w służbie zdrowia było wydatkowane 700 mln zł, więc do wyboru mielibyśmy jeszcze około 4 lata bez inwestycji w służbie zdrowia w zamian za usunięcie tylko jednego składowiska w Rogowcu.

Trzeba docenić, iż pierwszy raz w historii wygospodarowano 60 milionów złotych na usuwanie odpadów na terenie województwa łódzkiego, ale to nie rozwiązuje skali problemu.

Można liczyć na pomoc unijnych środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), ale tych również nie wystarczy na usunięcie wszystkich odpadów. Co więcej, trzeba pamiętać, iż środki z KPO to głównie pożyczki na preferencyjnych warunkach. „Jako główne źródło finansowania usunięcia składowisk podaje się fundusze z KPO, a w nich na projekty badawczo-koncepcyjne dla sześciu beneficjentów zarezerwowano kwotę 55 mln euro (ok. 250 mln zł)”. To kropla w morzu potrzeb.

Jak informuje Renata Włazik, w lutym 2024 r. w Ministerstwie Klimatu i Środowiska (MKiŚ) poinformowano ją, iż środki te będą znacząco zwiększone, także przez to, iż główny ich beneficjent, do którego składała uwagi, sam wycofał się z chęci pozyskania tych funduszy. Jak i przez opóźnienia z przekazaniem Polsce środków z KPO na wykonanie niektórych z zadań tam planowanych.

Zwiększona pula ma objąć pięć miejscowości ze specustawy o terenach zanieczyszczonych wieloobszarowych. Nie wyklucza się dopisania kolejnych miejsc do ustawy i przyznania tych funduszy. Środki mają być też przyznane nie jako pożyczki dla samorządu, a jako grant. Trzeba będzie je wydatkować do końca 2025 roku lub do połowy 2026 roku, a jeszcze ich nie przekazano samorządom, które zresztą nie posiadają odpowiednich fachowców, znających się na specyfice niezbędnych działań.

Renata Włazik dodaje, iż niepokoi także informacja, iż specustawa z 16 czerwca 2023 r. daje możliwość wywłaszczania w 60 dni, bez możliwości odwoływania się, i z wykupem pomniejszającym wartość ziemi o stopień zanieczyszczenia, z miejsc wymienionych w tej ustawie.

Co teraz?

Po analizie wszystkich informacji widzimy, iż trzeba jak najszybciej wprowadzić ustawowe rozwiązania, aby zlikwidować problem nielegalnych wysypisk w Polsce. A również zmiany w funkcjonowaniu instytucji związanych z ochroną środowiska. Problem jest systemowy i do jego rozwiązania potrzeba skutecznych zmian ustawowych. Nie chodzi tylko o usunięcie istniejących składowisk, ale także o zapobieganie działaniom mafii śmieciowych w przyszłości.

Mamy najbardziej sprzyjający czas na rozwiązanie problemu – jesteśmy tuż po wyborach samorządowych, dodatkowo nowy rząd obiecał, iż Polska nie będzie miejscem palących się składowisk. Miejmy nadzieję, iż większości rządowej uda się zrealizować ten postulat, biorąc pod uwagę zapowiedzi i postawę proekologiczną nowej koalicji.

O opinię zapytaliśmy wspomnianą wcześniej ekspertkę w temacie odpadów toksycznych, Renatę Włazik. Stara się ona dotrzeć do prawdy, aby odkryć rzeczywistą zawartość niebezpiecznych składowisk. Spotyka się z dziennikarzami polskimi i zagranicznymi, bierze udział w konferencjach, a także kieruje pisma do organów odpowiedzialnych za monitoring sytuacji, namawia innych do zauważenia problemu i działania.

Pani Renata sama boryka się z problemami zdrowotnymi wynikającymi prawdopodobnie z nadmiernej ekspozycji organizmu na toksyczne odpady. Walcząc o swoje zdrowie i usiłując przebadać organizm na zatrucie toksycznymi odpadami, usłyszała w jednym ze szpitali, iż gdyby przyszła zatruta alkoholem, bądź substancjami odurzającymi bez problemu zostałaby przebadana. A tak, szpital nie może jej pomóc. W Polsce nie bada się negatywnego odziaływania zdegradowanego środowiska na zdrowie. To doświadczenie pokazuje, iż zatruty jest cały system.

Nie wystarczy wprowadzić kilka mądrych ustaw, które blokowałyby prawną możliwość zakładania fikcyjnych firm utylizujących odpady. Nie wystarczy zebrać środki finansowe na uprzątnięcie wszystkich składowisk w Polsce. Nie wystarczy determinacja lokalnych polityków jak np. Arkadiusza Rożniatowskiego. Nie wystarczą rozgoryczenie i protesty lokalnej społeczności.

Potrzebujemy całkowitej zmiany myślenia o ochronie środowiska. Wszędzie wokół słyszymy, iż trzeba zmniejszać ślad węglowy i wprowadzać zieloną energię, a Elektrownię Bełchatów zamknąć. Jednak tylko nieliczni jak np. wspominana Renata Włazik, mówią głośno o tak realnych problemach w zatruwaniu środowiska, jakimi są wszelkie ogniska skażenia.

Co z tego, iż zamkniemy elektrownię, zbudujemy w regionie mnóstwo farm fotowoltaicznych i wiatrowych, gdy dalej na satelitach Google Maps będziemy widzieć takie obrazki?

Na czerwono oznaczono składowisko odpadów niebezpiecznych w miejscowości Rogowiec.

Zastanawia fakt, iż aktywiści klimatyczni potrafili wspiąć się na kilkusetmetrowy komin elektrowni i zostawić tam napis: „STOP CO2”, a nikt z nich ani żadna fundacja klimatyczna nie wspomniała ani słowem o tak toksycznym składowisku, które znajduje się raptem 1,5 km od elektrowni i około 100 metrów od zabudowań mieszkalnych w Rogowcu. Z czego to wynika?

Potrzebne jest spojrzenie z zupełnie innej perspektywy na zagrożenie, jakie płynie z takiego typu składowisk i w ogóle ze strony toksycznych odpadów. Zagrożenie nie tylko pożarowe, które samo w sobie wydaje się najgorsze, ale również zagrożenie kancerogenne i neurologiczne dla wszystkich, kto mieszka w promieniu „rażenia” odpadów. Pamiętajmy, iż może dotyczyć to każdego z nas.

Być może rządzący powinni pochylić się nad propozycją Renaty Włazik, którą stworzyła wraz z profesorem AGH Mariuszem Czopem i prezentowała ją m.in. na konsultacjach do KPO. Proponują oni powołanie niezależnej grupy ekspertów i stworzenie „Państwowego programu naprawczego dla rewitalizacji, rekultywacji, remediacji zdegradowanych i zanieczyszczonych terenów poprzemysłowych, w celu ochrony środowiska i żyjących na nich ludzi”.

Idź do oryginalnego materiału