Dzisiaj w Sejmie przemawiał poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski. I prawdę mówiąc lepiej byłoby dla polskiego parlamentaryzmu, by tym razem Kowalski nie wszedł na mównicę. Przyniósł tylko wstyd partii, którą reprezentuje.
– Partia niemiecka podnosi głowę w Polsce, mówicie po polsku, a myślicie po niemiecku. W 2004 roku jak przyjęliśmy uchwałę ws. reparacji, kilkadziesiąt minut później postkomuniści Włodzimierz Cimoszewicz i Marek Belka powiedzieli: nie wykonamy uchwały – mówił Kowalski o kwestii reparacji wojennych.
– Co robiła Hanna Gronkiewicz-Waltz i Rafał Trzaskowski? Nie przetłumaczyli choćby raportu o zniszczeniach Warszawy na język niemiecki, ten raport ukrywacie. Jesteście partią niemiecką. o ile jesteście Polakami, macie obowiązek zagłosować za reparacjami, obowiązek polski, mamy mówić jednym głosem – kontynuował Kowalski.
Skandaliczne wystąpienie Kowalskiego jednoznacznie podsumował poseł Włodzimierz Czarzasty.
– Panie pośle, mówię do pana posła Kowalskiego, nie pozwalam, by pan mówił do posłów „volksdeutsche”. Są granice. Naprawdę, są granice. Rozmawiamy o reparacjach w stosunku do Polski. Jak pan może takich słów używać w stosunku do posłów i posłanek, na Boga – zauważył Czarzasty.
Problem tylko w tym, iż PiS już dawno przekroczył wszelkie możliwe granice.