Skandaliczne zachowanie PiS. Myślą iż zamiotą to pod dywan?!

6 godzin temu

Nie cichnie polityczna burza wokół wyborów prezydenckich, a kolejne wypowiedzi przedstawicieli obozu rządzącego podsycają podejrzenia, iż Prawo i Sprawiedliwość (PiS) próbuje zdusić dyskusję o potencjalnych fałszerstwach wyborczych.

Zamiast transparentnego wyjaśnienia wątpliwości, mamy do czynienia z bagatelizowaniem problemów i próbą narzucenia narracji, iż wszelkie pytania o uczciwość procesu wyborczego są „skandaliczne”. Takie podejście nie tylko podważa zaufanie do demokracji, ale też rodzi pytania o intencje rządzących.

Małgorzata Paprocka, szefowa Kancelarii Prezydenta RP, w sobotnim wystąpieniu w Telewizji Trwam stanowczo odrzuciła zarzuty dotyczące fałszowania wyborów. Przyznała, iż w jednej z krakowskich komisji doszło do błędu w liczeniu głosów, ale bagatelizowała jego znaczenie, twierdząc, iż to „tylko tysiąc głosów przy przewadze ponad 360 tys.”. Podkreśliła, iż podważanie wyniku wyborów to „mit fałszowania” i „absolutnie skandaliczne” działanie, które destabilizuje państwo i osłabia mandat prezydenta. Paprocka argumentowała, iż dla Polski najważniejszy jest „silny i niekwestionowany” prezydent, który będzie reprezentował kraj na arenie międzynarodowej. Problem w tym, iż takie słowa brzmią bardziej jak próba zamiecenia problemu pod dywan niż rzeczywiste dążenie do wyjaśnienia wątpliwości.

Zarzuty dotyczące nieprawidłowości w wyborach nie są bezpodstawne. Wicepremier Krzysztof Gawkowski z Lewicy otwarcie mówił o fałszerstwach, wskazując na przypadek krakowskiej komisji przy ul. Stawowej, gdzie odwrotnie przypisano głosy Rafałowi Trzaskowskiemu i Karolowi Nawrockiemu. W I turze Trzaskowski zdobył tam 550 głosów, Nawrocki zaś 218. W II turze, według oficjalnych danych, Nawrocki miał uzyskać aż 1132 głosy, a Trzaskowski tylko 540 – lokalne media nazwały to „wyborczym cudem”. Gawkowski słusznie zauważył, iż takie sytuacje wymagają dogłębnego sprawdzenia. „Jeśli to jeden czy dwa przypadki, to wierzę, iż to pomyłki. jeżeli skala jest większa, może to być zorganizowana grupa przestępcza” – powiedział. Jego słowa wskazują na potrzebę transparentności, której PiS zdaje się unikać.

Tymczasem reakcja Paprockiej i obozu rządzącego budzi niepokój. Zamiast poprzeć wezwania do ponownego przeliczenia głosów czy szczegółowego śledztwa, przedstawiciele PiS uciekają się do retoryki, która ma zamknąć usta krytykom. Oskarżanie opozycji o „antagonizowanie społeczeństwa” czy „wprowadzanie niepokoju” to klasyczny manewr odwracania uwagi od istoty problemu. jeżeli błąd w jednej komisji jest tak nieistotny, jak twierdzi Paprocka, dlaczego nie pozwolić na pełne wyjaśnienie sprawy? W interesie Polski leży przecież nie tylko silny mandat prezydenta, ale przede wszystkim zaufanie obywateli do procesu wyborczego. Bagatelizowanie choćby pojedynczych przypadków, takich jak ten w Krakowie, rodzi podejrzenia, iż PiS ma coś do ukrycia.

Demokracja opiera się na przejrzystości i odpowiedzialności. jeżeli pomyłka w liczeniu głosów była jednostkowa, jak zapewnia Paprocka, to rzetelne śledztwo tylko by to potwierdziło, wzmacniając mandat prezydenta Andrzeja Dudy. Jednak unikanie dyskusji i etykietowanie pytań jako „skandalicznych” sugeruje, iż PiS woli narzucić własną narrację, niż zmierzyć się z niewygodną prawdą. To niebezpieczny precedens, który podkopuje fundamenty państwa prawa.

Polacy zasługują na pewność, iż ich głos został prawidłowo policzony. W interesie wszystkich – nie tylko prezydenta, ale i obywateli – jest wyjaśnienie wszelkich wątpliwości. Zamiast kneblować debatę, PiS powinien poprzeć działania PKW i niezależnych instytucji w celu pełnego prześwietlenia procesu wyborczego. Tylko wtedy mandat prezydenta będzie niekwestionowany, a Polska uniknie cienia podejrzeń o manipulacje. Inaczej pozostanie wrażenie, iż rządzący bardziej dbają o utrzymanie władzy niż o uczciwość demokracji.

Idź do oryginalnego materiału