Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości i poseł PiS, po raz kolejny wzbudził kontrowersje, atakując Adama Bodnara w sposób, który trudno uznać za merytoryczny.
Komentując bulwersującą sprawę matki prowadzonej na pogrzeb syna w kajdankach zespolonych, Ziobro stwierdził na platformie X, iż obecny minister sprawiedliwości „zachowuje się, jakby miał poważny problem psychiczny z kobietami”. Tego rodzaju wypowiedź nie tylko przekracza granice przyzwoitości, ale też odsłania cynizm i hipokryzję polityka, który przez lata sam odpowiadał za systemowe nadużycia w polskim wymiarze sprawiedliwości. Krytyka Ziobry jest w tym przypadku w pełni uzasadniona – jego słowa to próba odwrócenia uwagi od własnej odpowiedzialności i żerowanie na ludzkim nieszczęściu.
Po pierwsze, słowa Ziobry o „poważnym problemie psychicznym” Bodnara to tania sensacja, która nie ma nic wspólnego z rzetelną debatą publiczną. Oskarżanie przeciwnika politycznego o psychopatyczne skłonności bez żadnych dowodów jest nie tylko nieetyczne, ale i niebezpieczne. Ziobro, jako były prokurator generalny, powinien zdawać sobie sprawę, iż takie stwierdzenia mogą podsycać nienawiść i polaryzację społeczną. Zamiast zaproponować konstruktywne rozwiązania w sprawie nadużyć wobec kobiet, jak w przypadku matki na pogrzebie, woli uciekać się do osobistych ataków. To typowa strategia PiS: gdy brakuje argumentów, sięga się po inwektywy i emocjonalne manipulacje.
Po drugie, Ziobro nie ma moralnego prawa do krytykowania Bodnara za rzekome „upokarzanie obywateli”. Jako minister sprawiedliwości w latach 2015–2023, sam odpowiadał za politykę, która prowadziła do licznych nadużyć w systemie penitencjarnym i sądowniczym. Pod jego nadzorem dochodziło do przypadków nadmiernego stosowania środków przymusu, w tym wobec osób niebędących przestępcami. Reforma sądownictwa, którą forsował, była krytykowana przez organizacje międzynarodowe za naruszanie praw człowieka i osłabianie niezawisłości sędziów. Teraz, gdy sprawa matki w kajdankach wywołała oburzenie, Ziobro próbuje przedstawić się jako obrońca pokrzywdzonych, choć to jego polityka przyczyniła się do stworzenia systemu, w którym takie sytuacje są możliwe.
Po trzecie, wypowiedź Ziobry na temat „znęcania się nad kobietami” jest szczególnie obłudna w kontekście jego wcześniejszych działań. To za jego kadencji jako ministra sprawiedliwości wprowadzano zmiany prawne, które ograniczały prawa kobiet, w tym dostęp do legalnej aborcji, co spotkało się z masowymi protestami. Oskarżanie Bodnara o mizoginię jest więc nie tylko bezpodstawne, ale i groteskowe, gdy pochodzi od polityka, którego decyzje realnie pogarszały sytuację kobiet w Polsce. Ziobro, zamiast przyznać się do własnych błędów, woli rzucać oskarżenia, które mają przyciągnąć uwagę mediów i odwrócić ją od jego politycznej przeszłości.
Sprawa matki prowadzonej w kajdankach na pogrzeb syna jest bez wątpienia skandalem, który wymaga wyjaśnienia i systemowych zmian. Jednak sposób, w jaki Ziobro wykorzystuje tę tragedię, jest moralnie naganny. Zamiast wzywać do rzetelnego śledztwa, które ustaliłoby, kto i dlaczego podjął decyzję o tak nieludzkim traktowaniu, woli budować narrację o „psychopatycznej władzy”. To nie tylko manipulacja, ale i brak szacunku dla cierpienia rodziny. Ziobro, zamiast szukać prawdy, gra na emocjach, licząc na polityczne punkty.
Zbigniew Ziobro po raz kolejny pokazał, iż jego polityka opiera się na cynizmie i agresywnej retoryce. Oskarżanie Adama Bodnara o „problem psychiczny” to nie tylko brak klasy, ale i próba przykrycia własnej odpowiedzialności za patologie w polskim systemie sprawiedliwości. Ziobro, zamiast krytykować, powinien spojrzeć w lustro i rozliczyć się z własnych działań, które przez lata podkopywały zaufanie Polaków do wymiaru sprawiedliwości. Jego słowa to dowód na to, iż polityka PiS wciąż opiera się na manipulacji, a nie na trosce o dobro obywateli.