Skandal z Nawrockim w tle. Przymykał oko na współpracę IPN z ekstremistami

3 godzin temu
Kierowany przez Karola Nawrockiego IPN współorganizował imprezę, której patronem był portal nacjonalista.pl. IPN twierdzi, iż nie miał wpływu na dobór partonów medialnych, ale okazuje się, iż takich przypadków było więcej. Władze IPN przymykały oczy na widok takich treści.


Kierowany przez Karola Nawrockiego Instytut Pamięci Narodowej współorganizował imprezę, której patronem medialnym był jawnie "neofaszystowski" portal – dowiedziała się "Rzeczpospolita". Jak pisze dziennik, chodzi o organizowane w połowie lutego tego roku zawody bokserskie "104. Warszawska Granda na pięści" połączone z turniejem Warsaw Boxing Cup.

Odbywały się one w klubie Legia Fight Club przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie. Podczas imprezy można było obejrzeć przygotowaną przez IPN wystawę poświęconą Armii Krajowej i żołnierzom podziemia antykomunistycznego. IPN formalnie był współorganizatorem tego wydarzenia. Jednym z patronów medialnych został zaś portal nacjonalista.pl.

"Rzeczpospolita" opisuje to medium jako portal powiązany z Narodowym Odrodzeniem Polski. To skrajnie prawicowa partia, portal zaś jej zdaniem ma "charakter jawnie faszystowski i antysemicki". Dziennik opisuje, iż można tam znaleźć negowanie Holokaustu, promowanie Aleksandra Dugina, ideologa putinowskiej wojny przeciw Ukrainie czy deklaracje poparcia dla niemieckich neonazistów.

IPN się odcina, ale...

Rzecznik IPN dr Rafał Leśkiewicz mówi "Rzeczpospolitej", iż "IPN jako jeden ze współorganizatorów nie odpowiadał za dobór patronów medialnych turnieju". Dodaje, iż "IPN nie utożsamia się z treściami publikowanymi w portalu nacjonalista.pl", "potępia poglądy i postawy o charakterze antysemickim czy rasistowskim" oraz "dołoży wszelkich starań, żeby w przyszłości mieć większy wpływ na dobór grona współorganizatorów wydarzeń z udziałem IPN, w tym patronów medialnych".

Problem w tym, iż jak zauważa "Rz" logo portalu nacjonalista.pl nie pojawiło się po raz pierwszy obok loga IPN. Takich przypadków było więcej. Może mieć to związek z pasją prezesa IPN do boksu. Karol Nawrocki, obecny kandydat PiS na prezydenta, jest znanym fanem tej dyscypliny sportu.

Czy to przypadek, iż w otoczeniu IPN pojawiają się nacjonaliści?


Znajomość z Olgierdem L., określanym jako "naziol, kibol i bandyta" ciągnie się za Karolem Nawrockim od lat. Ciągnie się też za innymi politykami PiS, bo gangster lubił pokazywać się w ich towarzystwie.

5 lat temu Nawrocki twierdził, iż tego człowieka nie zna. Dziennikarz śledczy, autor słynnego materiału o Olgierdzie L. twierdzi, iż ta odpowiedź nie była wiarygodna.

Postać Olgierda L. na zyskuje na nowo sławę za sprawą Karola Nawrockiego, kandydata PiS na prezydenta. Według słynnego już na całą Polskę anonimowego raportu opisującego podejrzane znajomości Nawrockiego, prezesowi IPN osoba Olgierda L. jest znana. Zagadką jest stopień ich zażyłości.

Przypomnijmy, iż 5 lat temu "Superwizjer" autorstwa Anny Sobolewskiej i Kittela przybliżał już sylwetkę Olgierda L. uważanego za lidera gdańskich przestępców, jednego z przywódców klubu motocyklowego "Bad Company" zrzeszającego recydywistów i neonazistów. Okazją było spotkanie tej grupy m.in. z Beatą Szydło i Antonim Macierewiczem.

Wtedy przeciwko reportażowi protestował PiS, sam Olgierd L. zapewniał, iż prawdy w nim niewiele. Sprawa trafiła do sądu, który uznał, iż autorom reportażu nie można nic zarzucić.

Kittel przypomniał, iż w 2018 roku Olgierd L. został skazany za przestępstwa polegające między innymi na kierowaniu zorganizowaną grupą przestępczą, mającą na celu uzyskiwanie dochodu z prostytucji.

– To jest człowiek, który wywodzi się z ruchu chuligańsko-kibicowskiego. Na początku lat 2000 zaistniał jako nazistowski skin w Gdańsku. Już bardzo wcześnie był skazywany za różnego rodzaju przestępstwa. Założył grupę, która funkcjonowała na rynku sutenerskim. Było o niej głośno w Gdańsku – opowiadał.

Przypomnijmy jeszcze, iż jest słynny raport o podejrzanych znajomościach Nawrockiego. Karol Nawrocki oraz politycy Prawa i Sprawiedliwości określili go mianem "głębokiej manipulacji".

– W tym raporcie są osoby, których nigdy w życiu nie widziałem. Są też takie, które znam i spotykałem w wielu miejscach, takich jak sale bokserskie, stadion piłkarski, czy choćby wykonując swoje obowiązki jako pracownik IPN w więzieniach, gdzie angażowałem się w procesy resocjalizacji – komentował szef IPN.

Idź do oryginalnego materiału