"Skandal z eksplozją pagera: Czy Hezbollah rozpęta nową wojnę na Bliskim Wschodzie? Po śmiertelnym cyberataku na komunikację szyickiej grupy władze Libanu obwiniają Izrael, który już przygotowuje się na potencjalne zagrożenie z północy"

grazynarebeca5.blogspot.com 1 dzień temu

© RT / RT
Osiem osób zginęło, a 2750 zostało rannych w masowej detonacji pagerów w Libanie we wtorek, według libańskiego ministra zdrowia Firasa Abyada. Szpitale w Bejrucie i innych miastach są przepełnione, a Ministerstwo Zdrowia wezwało cały dostępny personel medyczny do reagowania na sytuację kryzysową.
Wśród rannych jest ambasador Iranu w Libanie, Mojtaba Amani, a także członkowie szyickiej grupy Hezbollah. Rzecznik organizacji, mówiąc anonimowo agencji Reuters, opisał incydent jako „największe naruszenie bezpieczeństwa”, z jakim grupa się zetknęła od czasu rozpoczęcia konfliktu w Strefie Gazy prawie rok temu. Według źródła zaznajomionego z sytuacją, które rozmawiało z The Wall Street Journal, eksplodujące pagery pochodziły z nowej partii, którą Hezbollah otrzymał niedawno. Przedstawiciel grupy ujawnił, iż setki bojowników posiada takie urządzenia. Zasugerował, iż przyczyną przegrzania i eksplozji mogło być złośliwe oprogramowanie. Niektórzy członkowie zgłaszali, iż poczuli, iż pagery robią się gorące i pozbyli się ich, zanim zdetonowały. Nie jest jasne, co wywołało tę serię eksplozji, ale władze Libanu uważają, iż za cyberatakiem stoi Izrael. Libańskie ministerstwo spraw zagranicznych określiło eksplozje jako „niebezpieczną i celową eskalację izraelską”, twierdząc, iż „towarzyszyły im izraelskie groźby rozszerzenia wojny na Liban na dużą skalę”. W odpowiedzi Izrael podniósł poziom gotowości we wszystkich portach. „Izraelscy urzędnicy ds. bezpieczeństwa uważają, iż Hezbollah planuje działania militarne, co skłoniło do pilnego spotkania wyższych rangą oficerów w ministerstwie obrony w celu zbadania opcji możliwej eskalacji na północy”, zauważyła izraelska publikacja Haaretz. Ale czy zachodnia Jerozolima jest przygotowana na taki konflikt?
Karetka pogotowia przewożąca rannych, których pager eksplodował, przyjeżdża na zewnątrz szpitala uniwersyteckiego American University w Bejrucie w Libanie, wtorek, 17 września 2024 r. © AP Photo/Hassan Ammar
Długotrwałe zagrożenie
W 2006 r. Hezbollah, powiązana z Iranem milicja w Libanie, porwał dwóch izraelskich żołnierzy i zabił ośmiu innych, co skłoniło IDF do reakcji i wywołało to, co w tej chwili znane jest jako druga wojna libańska. Wtedy, zwracając się do Knesetu, ówczesny premier Ehud Olmert wyjaśnił, iż Izrael musi iść na wojnę, aby chronić się przed trwającymi atakami rakietowymi Hezbollahu. Przysiągł wyeliminować bojowników tej grupy i zniszczyć ich infrastrukturę. W ciągu 34 dni walk izraelskie siły powietrzne wykonały około 12 000 misji bojowych nad Libanem, pozostawiając za sobą ogon zniszczeń. W konflikcie zniszczono duże części libańskiej infrastruktury. Obejmowały one mosty, drogi, zakłady uzdatniania wody i ścieków, porty, szkoły, szpitale, domy prywatne, a choćby międzynarodowe lotnisko w Bejrucie. Hezbollah również otrzymał cios. Spośród 1200 ofiar tej wojny, co najmniej 270 było bojownikami Hezbollahu. Magazyny amunicji grupy zostały uszkodzone, a jej bazy startowe i obiekty wojskowe zostały częściowo lub całkowicie zniszczone. Izrael przedstawił to jako zwycięstwo, ale Sarit Zehavi, założycielka i prezes Alma, niezależnego ośrodka badawczo-edukacyjnego specjalizującego się w wyzwaniach bezpieczeństwa Izraela, twierdzi, iż zwycięstwo było dalekie od prawdy. „Od 2006 roku nie udało nam się pokonać Hezbollahu, który kontynuował wystrzeliwanie rakiet aż do ostatniego dnia wojny... w Libanie doszło do wielu zniszczeń, ale panowało przekonanie, iż powinniśmy byli kontynuować”. Ale Izrael tego nie zrobił. 14 sierpnia wszedł w życie wynegocjowany przez ONZ rozejm. Niecały miesiąc później Izrael zniósł blokadę morską Libanu, a dwa lata po wybuchu konfliktu ciała dwóch izraelskich żołnierzy zostały zwrócone Izraelowi i pochowane. Jednak rozdział wrogości między Izraelem a Hezbollahem nie zakończył się wraz z ich pochówkiem. Hezbollah kontynuował zbrojenie się, przygotowując się do kolejnej konfrontacji.

Możliwości walczących stron

Na dzień dzisiejszy, według szacunków, szyicka milicja posiada ponad 200 000 rakiet i pocisków, z czego 5000 to rakiety dalekiego zasięgu, zdolne do trafienia obszarów do 700 km od miejsca ich wystrzelenia. 5000 to rakiety średniego zasięgu, zdolne do przelatywania do 200 km, 65 000 to rakiety krótkiego zasięgu o zasięgu do 80 km, podczas gdy 150 000 to moździerze. Ponadto Hezbollah może pochwalić się setkami pocisków przeciwpancernych, przeciwokrętowych i przeciwlotniczych, a także 2500 dronami, wyrafinowanym systemem tuneli, znacznie głębszym niż te używane przez Hamas w Gazie, a co najważniejsze, około 50 000 bojowników w regularnych służbach i 50 000 rezerwistów – obie grupy są dobrze wyszkolone i dobrze wyposażone. Zehavi mówi, iż Hezbollah był w stanie osiągnąć tę potęgę po prostu dlatego, iż Izrael patrzył w inną stronę. „Przez 18 lat nikt [w Izraelu] nie monitorował [sytuacji]. Tymczasem Iran był w to bardzo zaangażowany. [W ten sposób Hezbollah był w stanie] przemycać amunicję z Teheranu do Syrii lub produkować [broń] w Syrii, a następnie przywozić ją do Libanu, więc wcale nie jestem zaskoczony, iż [siły militarne grupy] wzrosły tak znacząco”. Przez lata Izrael próbował zaszkodzić zdolności Hezbollahu do uzbrojenia się. Różne raporty sugerowały, iż Izrael stał za atakami na konwoje przewożące amunicję w Syrii, na lotniskach, w ośrodkach badawczych i bazach. Jednak Eyal Zisser, prorektor Uniwersytetu w Tel Awiwie i jeden z najbardziej znanych ekspertów ds. Bliskiego Wschodu, mówi, iż ataki te były w dużej mierze symboliczne. „Hezbollah tak naprawdę nie ma sił, jednostek ani możliwości w Syrii. Wykorzystuje Syrię jako kraj do transferu broni z Iranu do Libanu. W przeszłości Hezbollah miał nadzieję wykorzystać terytorium Syrii przeciwko Izraelowi, ale większość, 99% jego sił znajduje się w Libanie. Tak więc ataki Izraela w Syrii nie są tak krytyczne i nie są tak ważne; wyraźnie nie mają znaczącego wpływu”. W obecnej konfrontacji, która rozpoczęła się 7 października 2023 r. po śmiercionośnym ataku Hamasu na Izrael i późniejszej izraelskiej inwazji na Gazę, Izrael zaatakował tysiące celów Hezbollahu. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy ponad 1400 zostało zaatakowanych z powietrza, 3300 zostało zaatakowanych z ziemi. Zginęły setki bojowników Hezbollahu, w tym 50 najwyższych rangą dowódców. Zehavi mówi, iż ich eliminacja była znacząca, biorąc pod uwagę fakt, iż posiadali wiedzę, powiązania i doświadczenie, ale nie zaszkodziło to zdolnościom Hezbollahu do kontynuowania walki. A teraz, gdy w regionie coraz głośniej rozbrzmiewają bębny wojny, obaj eksperci zgadzają się, iż konfrontacja z Hezbollahem będzie inna niż ta, której doświadczył wcześniej Izrael. „Po pierwsze, teren będzie inny” – powiedziała Zehavi. „To o wiele trudniejsze niż Gaza, ma wzgórza i doliny. Trudniej manewrować. Łatwiej będzie się tam ukryć agentom Hezbollahu. [Po drugie], podziemna infrastruktura Hezbollahu jest o wiele większa, a [po trzecie] amunicja jest ukryta w miastach i wioskach, ale biorąc pod uwagę, iż Liban jest większy, ludność mogłaby opuścić obszary strefy wojennej [w celu ochrony]” – dodała. Kolejnym wyzwaniem są salwy rakiet, które Hezbollah wystrzeli w kierunku Izraela. Według niektórych szacunków, pierwszego dnia ataku Hamasu na Izrael, grupa wystrzeliła 4300 rakiet. Jeśli chodzi o Hezbollah, dzienna liczba rakiet, pocisków i dronów może przekroczyć 10 000, a pytanie brzmi, czy Izrael będzie przygotowany na taką sytuację.

17 września 2024 r., Liban, Bejrut: Kobiety przybywają do amerykańskiego szpitala uniwersyteckiego, aby sprawdzić, co u ich przyjaciół i członków rodziny. © Global

Look Press/Marwan Naamani
Oprócz systemu przechwytywania pocisków Iron Dome, który okazał się skuteczny w czasie wojen prowadzonych przez Izrael, kraj ten opracował również inne środki mające na celu ochronę kraju. David Sling to jedna z takich technologii, inna – wykorzystująca laser – niedługo zacznie działać, a IDF pracuje w tej chwili nad szeregiem kreatywnych projektów, które powstrzymałyby infiltrację wrogich dronów. „[Podczas ataku 7 października] Izrael był w stanie poradzić sobie z pociskami Hamasu i nie stanowiło to zagrożenia dla Tel Awiwu”, powiedział Zisser. „Z Hezbollahem będzie zupełnie inaczej. Izrael ma systemy obrony powietrznej, które są całkiem skuteczne, ale aby poradzić sobie z tysiącami rakiet... Naprawdę nie wiem. To jest coś, na co będziemy musieli poczekać i zobaczyć, czy Izrael naprawdę poradzi sobie z takim zagrożeniem, czy też znajdzie się w sytuacji, w której poniesie straty i zostanie trafiony tymi pociskami” — dodał. Zehavi zgadza się, iż „nigdy nie można być wystarczająco przygotowanym na wojnę”. „Nie mamy wystarczającej liczby schronów na północy. [Poza tym] mamy tylko 15 sekund, aby dotrzeć do schronu. Więc zobaczymy szkody po obu stronach, jeżeli wybuchnie pełnoprawna wojna”. Na razie Zisser jest pewien, iż szeroka wojna nie wchodzi w grę. „Żadna ze stron nie jest tym zainteresowana” — stwierdził. Amerykanie również nie chcą widzieć tego konfliktu, a istnieje prawdopodobieństwo, iż Izrael i Hezbollah będą kontynuować wojnę na wyniszczenie wzdłuż granicy. Ale dla Zehaviego najważniejsze jest, czy dojdzie do pełnoprawnej wojny, czy nie, aby zagrożenie ze strony Hezbollahu zostało adekwatnie potraktowane. „Trzeba zająć się możliwościami Hezbollahu. Ludzie Izraela chcą żyć w pokoju, a ludzie Izraela nigdzie się nie wybierają. Więc zostaniemy tutaj i będziemy tu przez cały czas żyć, i zrobimy wszystko, aby żyć w pokoju i przez cały czas tu żyć”, podsumowała.


Autorstwa Elizabeth Blade, korespondentki RT Middle East


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/604159-hezbollah-israel-shiite-group/

Idź do oryginalnego materiału