Skandal w sądzie w Bydgoszczy. Neo-sędzia chroniła Kaczyńskiego, znowu dostała jego sprawę

2 godzin temu

Oto mamy kolejny akt farsy, którą w polskim sądownictwie reżyseruje partia Kaczyńskiego. Tym razem na scenie pojawia się „neosędzia” z Bydgoszczy, Agnieszka Suska-Obidowska, która w swoim niezwykłym stylu postanowiła umorzyć sprawę wobec Jarosława Kaczyńskiego. I to nie byle jak, bo powołując się na tryb covidowy… Choć, co ciekawe, pandemii już wtedy nie było! Ale po co przejmować się takimi „szczegółami”? W końcu mówimy o Jarosławie Kaczyńskim, a dla niego prawo to raczej miękka plastelina niż twarda litera. W dodatku wyrok Suskiej-Obidowskiej, niemal od razu zakwestionowany przez Sąd Apelacyjny, wrócił… do tej samej pani „neosędzi”.

To nie koniec farsy! Sąd Apelacyjny w Gdańsku zmiażdżył „rozstrzygnięcie” pani Suskiej-Obidowskiej, podkreślając, iż jej wyrok de facto odebrał prawo do sądu. No, ale co tam prawo do sądu, gdy mowa o interesach lidera PiS, prawda? Sprawa jednak wróciła znowu do tej samej Suskiej-Obidowskiej. To prawdziwy majstersztyk wymiaru sprawiedliwości – najpierw kompromitujące orzeczenie, a potem kolejna szansa na poprawkę. Tylko czy aby na pewno chodzi tu o poprawienie czegokolwiek, poza politycznym interesem?



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


I tak oto, zamiast uczciwego procesu, mamy powtórkę wątpliwych decyzji, przy czym wnioski o wyłączenie Suskiej-Obidowskiej są rozstrzygane negatywnie… przez jej koleżankę z tej samej neokasty, neo Gęsikowską. I co ciekawsze, Gęsikowska to prawdziwa „gwiazda” sądownicza – wcześniej radca prawny, bez żadnego doświadczenia w sądzie rejonowym, nagle trafia wprost do Sądu Okręgowego! To jest dopiero sądowy express dla swoich. Aż człowiek zastanawia się, czy nie popełnił jakiegoś błędu w karierze, bo ewidentnie droga na skróty wiedzie prosto na sędziowską ławkę – oczywiście, jeżeli ma się odpowiednie znajomości i „powołanie” od PiS.

Ale spokojnie, przecież „uczciwy” proces zawsze można „wylosować”. W puli neosędziów pozostało choćby rzecznik dyscyplinarny z przeszłości, pan neo Zduński, z którym miałem już przyjemność korespondować, zanim odkrył swoje „powołanie” do zawodu za rządów PiS.

Tak oto wygląda pisowski wymiar sprawiedliwości, który miał być ostoją prawa. W rzeczywistości staje się komedią pełną neoaktorów, gdzie scenariusz pisze partia rządząca. Niestety, dla obywateli ta sztuka jest prawdziwą tragedią.

Ci ludzie powinni trafić do więzień. Bezwzględnie.

Idź do oryginalnego materiału