Im bardziej media głównego nurtu miotają się w spazmach, tym bardziej wiadomo jedno: Karol Nawrocki nie ma szans na zwycięstwo, a ich złote czasy — kończą się. Presstytutki, te polityczne hostessy na usługach władzy, nerwowo rozglądają się za nowymi protektorami. Ale rynek się kurczy.
Kto jeszcze wierzy, iż ci kandydaci z poparciem mniejszym niż margines błędu naprawdę zebrali sami swoje podpisy? Kto? Chyba tylko wyborca TVN24 i stały czytelnik „Gazety Wyborczej”. Każdy, kto ma choćby resztki zdrowego rozsądku, widzi, iż to operacje specjalne. Tak działały brudne służby: tworzyć sztuczne byty, podkładać nogę, rozdrabniać elektorat. Tym razem jednak społeczeństwo powiedziało: stop. Ludzie dojrzeli. Model „kandydatów technicznych” już nie działa. choćby jak podpisała się pod nimi babcia klozetowa i bezrobotny aktor serialu „Na Wspólnej”, nic to nie dało.
Media płaczą, bo kończy się łatwa kasa
Presstytutki są wściekłe. Dlaczego? Bo łatwa kasa z rąsi do rąsi przestaje płynąć. Do niedawna wystarczyło powtarzać przekazy dnia, rzucać kalki o „autorytarnym zagrożeniu”, odgrywać oburzenie i… inkasować przelewy. Życie było wygodne, redakcje tłuste, karty służbowe gorące od wydatków.
Teraz — pulchne rączki wygodnego życia zaczynają marznąć. Ręce sponsorów cofają się. Zaczyna się strach. Co, jeżeli trzeba będzie uczciwie pracować?
Brudne służby w panice
Nie tylko dziennikarze. Nerwowość panuje też tam, gdzie zwykle pachniało kawą z resortowej stołówki. Służby, które przez dekady tworzyły układy, podrzucały tematy, rozgrywały polityków jak dzieci, nagle zostały z pustymi rękami. Zgrane modele już nie działają. Operacje specjalne wywołują co najwyżej memy na Facebooku, nie chaos w społeczeństwie.
A Tusk obiecał lustrację dziennikarzy…
I tu zaczyna się prawdziwy dramat presstytutek. Bo co, jeżeli Donald Tusk spełni zapowiedź lustracji dziennikarzy. Wyobraźcie sobie te miny w newsroomach WP. Wspomnienia dziwnych rozmów z funkcjonariuszami, tajne układy z politykami, niewyjaśnione kariery i awanse. Będzie się działo.
Kończy się era cwaniaków
Karol Nawrocki przegra? Oczywiście. Ale to najmniejszy problem medialnych akrobatów. Największy problem to fakt, iż społeczeństwo zaczęło patrzeć im na ręce. Rozpoznało sztuczki. Zobaczyło, kto naprawdę gra w tej politycznej operze.
I teraz — gdy kurtyna opada — widać nie dziennikarzy. Widać sprzedawców wpływów. Presstytutki. Sprzedajne dziennikarskie świnie, biorące pieniądze ukradzione ofiarom przestępstw, ukradzione z budżetu, pieniądze z przekrętów. Po prostu zwykłe świnie.