Polska polityka wobec Niemiec od dekad wymaga rozwagi, realizmu i świadomości naszych możliwości prawnych oraz międzynarodowych. Dlatego słowa ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego o reparacjach trzeba odczytać jako rzadki przykład uczciwości w debacie publicznej. Sikorski, zamiast budować fałszywe nadzieje, przyznał wprost: prawnie rzecz biorąc, sprawa reparacji jest beznadziejna. A jednocześnie podkreślił, iż będzie kibicował każdej próbie ich wywalczenia, choćby jeżeli szanse są bliskie zeru.
Tymczasem prezydent Karol Nawrocki w swoim wystąpieniu na Westerplatte ponownie odgrzał temat reparacji, używając wielkich słów o „fundamentach prawdy” i „dobrych relacjach”. Problem w tym, iż taka retoryka brzmi pięknie, ale nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość polityczną i prawną. To, co dla Sikorskiego jest oczywistością – iż Niemcy nie zapłacą Polsce ani złotówki – dla Nawrockiego staje się polem do patetycznych deklaracji.
Radosław Sikorski, choć sam wielokrotnie krytykowany, w tej kwestii wykazał się odwagą cywilną. Powiedział Polakom prawdę, którą wielu polityków od lat zamiata pod dywan: sprawa reparacji jest zamknięta w wymiarze prawnym, a kolejne apele, noty i konferencje nie zmienią tego faktu. To język odpowiedzialności – trzeźwe spojrzenie, które nie próbuje karmić obywateli złudzeniami.
Karol Nawrocki idzie w przeciwną stronę. Zamiast poważnej analizy i wskazania realnych narzędzi polityki zagranicznej, proponuje widowisko. Publiczne deklaracje o domaganiu się reparacji od Niemiec brzmią dobrze na uroczystościach patriotycznych, ale w praktyce niczego Polsce nie przynoszą. To polityka gestów, a nie działań.
Szczególnie niepokojące jest to, iż Nawrocki, historyk z wykształcenia, traktuje przeszłość jak instrument bieżącej gry politycznej. Owszem, Polska poniosła gigantyczne straty w czasie II wojny światowej, a kwestia odpowiedzialności Niemiec jest moralnie oczywista. Ale odwoływanie się do tego tematu w sposób tak naiwny i uproszczony służy wyłącznie podsycaniu emocji. Nie buduje mostów, o których Nawrocki mówi, ale je pali. Bo jak można mówić o „dobrych relacjach”, gdy równocześnie stawia się żądania, które w świetle prawa są niemożliwe do spełnienia?
W tym sporze najbardziej uderzający jest kontrast w podejściu do opinii publicznej. Sikorski, z całą swoją ironią i politycznym pazurem, mówi wyborcom prawdę: reparacji nie będzie. Nawrocki – odwrotnie – składa im obietnice, które są czystą fikcją. W efekcie powstaje klasyczny mechanizm politycznego zawodu: najpierw rozbudzanie oczekiwań, potem ich nieuchronne rozczarowanie. A przecież Polacy zasługują na uczciwość, nie na kolejne kampanie propagandowe.
Reparacje wojenne to temat zamknięty. I choć brzmi to brutalnie, nie ma od tego odwrotu. Powtarzanie w kółko żądań, które nigdy nie zostaną spełnione, nie jest oznaką patriotyzmu, ale politycznej nieodpowiedzialności. Polska dyplomacja potrzebuje strategii na dziś i jutro – współpracy gospodarczej, wspólnej polityki bezpieczeństwa w ramach NATO i UE, a także mądrego dialogu z Berlinem w kwestiach spornych.
Nawrocki wybiera łatwą drogę: głośne hasła, apel do emocji, proste obietnice. Sikorski natomiast, jakkolwiek kontrowersyjny, przypomina, iż polityka to nie teatr, ale sztuka osiągania tego, co możliwe. I to właśnie on – nie prezydent – zachowuje się jak prawdziwy mąż stanu.