Amerykański Kongres nie przyjął nowego budżetu przed końcem roku fiskalnego. W efekcie od 1 października pracę wstrzymała większość federalnych agencji i urzędów. To pierwszy „shutdown” od 2018 roku, kiedy paraliż instytucji trwał rekordowe 35 dni.
Impasse w Waszyngtonie to efekt sporu między Republikanami a Demokratami. Partia rządząca chciała przedłużenia dotychczasowego budżetu w niezmienionej formie, podczas gdy Demokraci domagali się przywrócenia dopłat do prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych. Prezydent Donald Trump dodatkowo zaostrzył ton, oskarżając opozycję o chęć finansowania opieki medycznej dla imigrantów i sugerując, iż wykorzysta kryzys do masowych zwolnień urzędników.
Skutki odczuwają przede wszystkim pracownicy federalni. Według szacunków Kongresowego Biura Budżetowego choćby 750 tys. osób zostało wysłanych na przymusowe urlopy, choć wojsko, FBI czy służby bezpieczeństwa działają normalnie. Symboliczny pozostaje fakt, iż członkowie Kongresu przez cały czas pobierają wynagrodzenia, podczas gdy setki tysięcy urzędników czekają na wypłatę dopiero po zakończeniu paraliżu.
Shutdown oznacza też utrudnienia dla obywateli. Część usług publicznych została ograniczona, a placówki takie jak parki narodowe pozostają otwarte jedynie w minimalnym zakresie obsługi. Pentagon zapowiada redukcję pracy cywilnych pracowników o połowę, a część wizyt zagranicznych gości została odwołana.
Jak długo potrwa obecny kryzys? Lider Republikanów John Thune zapowiada, iż Senat będzie głosował nad tym samym projektem prowizorium do skutku, licząc, iż część Demokratów w końcu zmieni zdanie. Do przyjęcia budżetu potrzeba 60 głosów – brakuje pięciu. Opozycja jednak liczy na kompromis, który pozwoli gwałtownie zakończyć paraliż.
Na razie nie ma jasnej odpowiedzi, czy impas potrwa kilka dni, czy – jak przed siedmioma laty – kilka tygodni. Pewne jest jedno: polityczny spór w Waszyngtonie znów uderza w zwykłych Amerykanów.