Serial prawdy i strachu. Dlaczego PiS boi się Funduszu Sprawiedliwości i Pegasusa

3 godzin temu
Zdjęcie: PiS


W Prawie i Sprawiedliwości coraz trudniej ukryć nerwowość. Nie chodzi już wyłącznie o bieżące spory czy sondaże, ale o coś znacznie groźniejszego: trwałe zapisanie w masowej wyobraźni historii Funduszu Sprawiedliwości i systemu Pegasus. Gdy sprawy trafiają do serialowej narracji, przestają być jedynie przedmiotem sejmowych komisji czy artykułów śledczych. Zaczynają żyć własnym życiem. I właśnie to budzi w PiS prawdziwą panikę.

Zapowiedź padła wprost z ust Tomasza Syguta, dyrektora generalnego Telewizja Polska S.A. w likwidacji. Na łamach „Gazety Wyborczej” oświadczył on: „Przygotowujemy się do produkcji serialowej na kanwie scenariuszy napisanych przez życie – afer Funduszu Sprawiedliwości i Pegasusa”. To zdanie – pozornie techniczne – ma ciężar politycznej deklaracji. Oto publiczny nadawca zapowiada fabularne opowieści o najciemniejszych punktach państwa z czasów rządów PiS.

Formalnie TVP pozostaje „w likwidacji”, co w normalnych warunkach oznaczałoby wygaszanie aktywności. Tymczasem – jak pokazuje praktyka – spółka nie tylko działa, ale intensyfikuje przekaz. Najpierw publicystyka, dziś seriale. Dla obozu PiS to sygnał alarmowy: przekaz, który przez lata był dla niego tarczą, staje się narzędziem rozliczeń. I to narzędziem o ogromnym zasięgu.

Fundusz Sprawiedliwości, który miał być symbolem pomocy ofiarom przestępstw, stał się synonimem politycznego rozdawnictwa i wątpliwych decyzji. W serialowej formule nie trzeba żmudnych tabel i paragrafów – wystarczą bohaterowie, emocje i prosty morał. Podobnie z Pegasusem, systemem inwigilacyjnym kojarzonym z naruszeniem standardów państwa prawa. To materia idealna dla telewizyjnej narracji: dramat, władza, tajemnica i ofiary.

Sygut uzasadnia ofensywę potrzebą odbudowy wiarygodności TVP. „Przyszliśmy do telewizji, której wiarygodność sprowadzono na poziom nieznany w historii” – mówił, dodając, iż Woronicza omijały „dziesiątki najwybitniejszych twórców”. Jego zdaniem dziś sytuacja się odwraca: „TVP przestała być obciachowa”. Te słowa brzmią jak manifest nowej epoki w mediach publicznych, ale dla PiS są zapowiedzią medialnego rozliczenia.

Tym bardziej iż – mimo rządowych dotacji – oglądalność TVP spadła. Sygut jednak patrzy na przyszłość z optymizmem, wskazując sukcesy serialowe i wydarzenia rozrywkowe. „Wśród 10 najchętniej oglądanych seriali w Polsce 9 to nasze produkcje” – podkreśla. Skoro seriale działają, to dlaczego nie użyć ich do opowiedzenia historii władzy, która nadużywała zaufania publicznego?

W PiS zdają sobie sprawę, iż seriale o Funduszu Sprawiedliwości i Pegasusie mogą być czymś więcej niż publicystyką w kostiumie fabuły. To potencjalnie wieloodcinkowa lekcja polityczna dla milionów widzów, emitowana długo przed wyborami w 2027 roku i jeszcze dłużej obecna w streamingu oraz powtórkach. Raz utrwalony obraz trudno będzie zneutralizować konferencją prasową czy sprostowaniem.

Dlatego panika w PiS nie jest przesadzona. Gdy historia trafia do popkultury, przestaje być wyłącznie przedmiotem sporu elit. Staje się elementem codziennej rozmowy. A tego żadna partia – zwłaszcza obciążona niewyjaśnionymi aferami – nie powinna lekceważyć. jeżeli TVP rzeczywiście zrealizuje zapowiadane seriale, polityczne konsekwencje mogą okazać się długofalowe i trudne do odwrócenia.

Idź do oryginalnego materiału