- Wbrew temu, co mówi premier Tusk, orędzie nowego prezydenta nie było tak buńczuczne i konfrontacyjne jak wystąpienie w wieczór wyborczy. Nie znaczy to, iż od 1 czerwca złagodniał. Raczej nabrał nieco ogłady, dyplomacji i jeszcze większej buty, co bynajmniej nie czyni go mniej groźnym. Wręcz przeciwnie - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Joanna Senyszyn.