Polski system emerytalny stoi u progu rewolucji, która może na zawsze zmienić sytuację finansową tysięcy najuboższych seniorów. Sejm intensywnie pracuje nad projektem ustawy likwidującej tzw. emerytury groszowe. Pomysł zakłada jednorazową wypłatę wszystkich zgromadzonych środków zamiast comiesięcznych, symbolicznych przelewów. Choć Zakład Ubezpieczeń Społecznych widzi w tym szansę na ogromne oszczędności administracyjne, dla wielu emerytów oznacza to poważne konsekwencje – z utratą prawa do 13. i 14. emerytury na czele. Decyzje, które zapadną niedługo w parlamencie, bezpośrednio uderzą w osoby otrzymujące dziś najniższe świadczenia w kraju. Sprawa budzi ogromne emocje i dzieli ekspertów, a dla wielu seniorów to być albo nie być w systemie wsparcia socjalnego.
Jedna wypłata i koniec. Na czym polega emerytalna rewolucja?
Koncepcja omawiana w sejmowej Komisji Polityki Senioralnej jest prosta w założeniach, ale skomplikowana w skutkach. Dotyczy osób, których wyliczone świadczenie emerytalne jest niższe niż ustawowa emerytura minimalna. Zgodnie z nowym pomysłem, ZUS miałby zaprzestać comiesięcznych, często groszowych przelewów na rzecz jednorazowej wypłaty całej należnej kwoty. Po otrzymaniu tych pieniędzy, dana osoba formalnie zakończyłaby swoją relację z systemem emerytalnym. Oznacza to, iż zniknęłaby z rejestrów ZUS jako świadczeniobiorca.
Głównym motorem tych zmian są finanse. ZUS od lat alarmuje, iż obsługa tak niskich świadczeń jest rażąco nieopłacalna. Koszty związane z realizacją przelewu, obsługą korespondencji oraz utrzymaniem danych w systemach informatycznych wielokrotnie przewyższają wartość samej wypłaty, która nierzadko wynosi kilka złotych, a w skrajnych przypadkach – zaledwie kilka groszy. Z perspektywy instytucji, likwidacja tych świadczeń to czysta racjonalizacja kosztów i uproszczenie procedur administracyjnych, które dziś pochłaniają nieproporcjonalnie duże zasoby.
Kogo dokładnie dotkną nowe przepisy? To tysiące Polaków
Nowe regulacje wymierzone są w konkretną, choć zróżnicowaną grupę społeczną. Chodzi o osoby, które przez swoje życie zawodowe odprowadziły bardzo niskie składki emerytalne. Wystarczyła choćby jedna, jedyna składka, by formalnie nabyć prawo do świadczenia. Właśnie w ten sposób w systemie ZUS pojawiły się osoby, których comiesięczna emerytura wynosi symboliczną złotówkę czy choćby 2 grosze. Kto najczęściej znajduje się w tej grupie?
Są to przede wszystkim kobiety, które po urodzeniu dzieci nie wróciły już na etatowy rynek pracy, poświęcając się obowiązkom domowym. To również osoby przez lata zatrudnione „na czarno” lub pracujące na umowach o dzieło i zlecenie, od których nie odprowadzano składek emerytalnych. Problem ten jest szczególnie widoczny na terenach wiejskich oraz w dawnych ośrodkach przemysłowych, gdzie szara strefa przez dekady była jedyną alternatywą dla bezrobocia. W efekcie, po osiągnięciu wieku emerytalnego, osoby te formalnie kwalifikują się do świadczenia, ale jego wysokość jest czysto symboliczna. Liczba osób z „emeryturami groszowymi” systematycznie rośnie, co czyni problem coraz bardziej palącym.
Największy cios: utrata prawa do 13. i 14. emerytury
Największe kontrowersje i obawy wśród seniorów budzi jednak kluczowa konsekwencja proponowanej zmiany. Osoby, które zdecydują się lub zostaną zmuszone do przyjęcia jednorazowej wypłaty, automatycznie stracą prawo do wszelkich dodatkowych świadczeń rocznych. Mowa tu o trzynastej i czternastej emeryturze, które dla wielu emerytów z najniższymi świadczeniami stanowią najważniejszy zastrzyk gotówki w ciągu całego roku.
W praktyce, dla kogoś, kto otrzymuje 5 złotych emerytury miesięcznie, „trzynastka” i „czternastka” w wysokości emerytury minimalnej (obecnie ponad 1780 zł brutto) to kwoty absolutnie fundamentalne. Pozwalają na zakup leków, opału na zimę czy pokrycie najpilniejszych wydatków. Nowe przepisy odbiorą im to wsparcie. Senior, który otrzyma jednorazowo np. kilkaset złotych skapitalizowanej emerytury, na zawsze pożegna się z corocznymi dodatkami. To właśnie ten aspekt sprawia, iż propozycja jest postrzegana nie jako pomoc, a jako pułapka finansowa dla najsłabszych.
Reforma czy dramat dla najuboższych? Eksperci są podzieleni
Debata wokół projektu ukazuje głęboki podział w ocenie jego skutków. Zwolennicy, w tym przedstawiciele ZUS, podkreślają aspekt racjonalizacji. Twierdzą, iż system nie może w nieskończoność tracić pieniędzy na obsługę świadczeń, które są niższe niż koszt znaczka pocztowego. Z ich perspektywy to logiczny krok w kierunku uzdrowienia finansów publicznych i uproszczenia biurokracji. Wskazują, iż państwo nie powinno podtrzymywać fikcji regularnego świadczenia tam, gdzie jest ono czysto symboliczne.
Z drugiej strony, krytycy i organizacje pomocowe alarmują, iż to zagrożenie dla najuboższych i spychanie ich na margines. Dla wielu starszych osób comiesięczny, choćby najmniejszy przelew z ZUS, jest czymś więcej niż pieniędzmi. To dowód przynależności do systemu, poczucie bycia zauważonym przez państwo. Jednorazowa wypłata i „wykreślenie” z listy emerytów może prowadzić do głębokiego poczucia wykluczenia społecznego. Eksperci ostrzegają, iż choć oszczędności administracyjne będą realne, koszt społeczny tej operacji może okazać się znacznie wyższy. Sejm zbliża się do głosowania, a tysiące seniorów z niepokojem czekają na decyzję, która zaważy na ich przyszłości.
Read more:
Sejm kończy z groszowymi emeryturami. Seniorzy stracą 13. i 14. świadczenie?