Kraków szacuje, iż dzięki nowej Strefie Czystego Transportu (SCT) może zarobić choćby 20 milionów złotych rocznie. Ale na te pieniądze nie złożą się mieszkańcy miasta – rachunek zapłacą przede wszystkim przyjezdni. A to budzi sprzeciw samorządów ościennych, które mówią wprost: to rozwiązanie jest niesprawiedliwe i nieskuteczne.
12 czerwca Rada Miasta Krakowa podjęła ostateczną decyzję o wprowadzeniu nowej wersji Strefy Czystego Transportu, która zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2026 roku. Uchwała wprowadza szereg zmian w stosunku do pierwotnego projektu z 2022 roku – zmniejsza obszar strefy, łagodzi normy emisji spalin oraz wprowadza bezdotykowe zwolnienia dla mieszkańców Krakowa. Jednak to właśnie zapisy dotyczące opłat za wjazd do strefy i bezwzględnych ograniczeń dla przyjezdnych wzbudzają najwięcej kontrowersji. Krytyka płynie ze strony gmin sąsiadujących z Krakowem, które czują się niesprawiedliwie obciążone.
Zgodnie z uchwałą, przez pierwsze trzy lata funkcjonowania SCT (od 2026 do 2028 roku), osoby, które będą chciały wjechać do strefy starszymi pojazdami, będą zobowiązane do uiszczenia opłaty. W 2026 roku opłata miesięczna za wjazd wyniesie 100 zł, w 2027 roku wzrośnie do 250 zł, a w 2028 roku osiągnie 500 zł miesięcznie. Alternatywnie będzie można płacić 2,50 zł za każdą rozpoczętą godzinę. Zgodnie z przepisami, po upływie tego okresu (od 2029 roku) system opłat zostanie całkowicie wygaszony, a wjazd do strefy będą miały tylko pojazdy spełniające normy emisji spalin.
Urzędnicy przedstawili widełki: minimalny dochód z opłat to 3,5 mln zł rocznie, a maksymalny może sięgnąć 20 mln zł rocznie. Wszystko zależy od tego, ilu kierowców zdecyduje się mimo wszystko wjeżdżać do SCT po wniesieniu stosownej opłaty. W uproszczeniu: jeżeli dziennie z opłaty skorzysta 5 tys. pojazdów – wpływy sięgną dolnej granicy. jeżeli będzie ich cztery razy więcej – dzienne przychody mogą przekroczyć 50 tys. zł, co daje potencjalnie 20 mln zł w skali roku. To oznacza, iż w trzyletnim okresie przejściowym, zanim system wjazdów za opłatą zostanie wygaszony (jak przewiduje projekt uchwały), miasto mogłoby uzyskać łącznie od 10,5 do 60 mln zł.
Na ten dochód nie będą się składać mieszkańcy Krakowa. Zgodnie z uchwałą, mieszkańcy Krakowa, którzy przed 1 stycznia 2026 roku posiadają pojazd nie spełniający norm emisji, będą mogli korzystać z pojazdu bezterminowo, bez konieczności uiszczania jakichkolwiek opłat – do momentu sprzedaży pojazdu lub jego wycofania z użytkowania. Warunkiem jest jedynie, aby pojazd był zarejestrowany w systemie SCT oraz aby właściciel płacił podatki w Krakowie.
Stowarzyszenie Metropolia Krakowska, zrzeszające wójtów i burmistrzów gmin powiatu krakowskiego, wielickiego i innych sąsiednich obszarów, wydało oficjalne stanowisko, w którym apeluje o sprawiedliwe i racjonalne rozwiązania. Wójtowie zwrócili uwagę, iż proponowany system opłat sprowadza się do nałożenia obowiązków tylko na przyjezdnych.
– W pełni rozumiemy konieczność działań na rzecz poprawy jakości powietrza. Jednak, tak jak przy likwidacji kotłów węglowych, w działania te powinni zaangażować się zarówno mieszkańcy Krakowa, jak i gmin ościennych – mówił Mirosław Golanko, wójt gminy Zielonki i przewodniczący Komisji ds. Środowiska, Przestrzeni i Mobilności Metropolii Krakowskiej.
Według szacunków Stowarzyszenia Metropolia Krakowska, proponowana strefa mogłaby ograniczyć dostęp do Krakowa dla aż 43% pojazdów zarejestrowanych w gminach sąsiadujących z miastem. To około 173 tysiące aut, które zostaną zmuszone do zapłacenia za wjazd. Tymczasem mieszkańcy Krakowa – choćby posiadający stare, wysokonakładowe pojazdy – będą mogli poruszać się po strefie bez jakiejkolwiek opłaty.
Kolejnym argumentem przedstawionym przez gminy jest brak twardych danych potwierdzających, iż to właśnie pojazdy spoza Krakowa odpowiadają za przekroczenia norm jakości powietrza w mieście. Dane z raportów Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska z lat 2023–2024 wskazują, iż przekroczenia średniorocznych norm NO₂ występują tylko na jednej z czterech stacji pomiarowych w Krakowie – i to na poziomie około 11%.
– Dodatkowo brakuje danych, które potwierdzałyby, w jakim stopniu pojazdy mieszkańców gmin ościennych odpowiadają za przekroczenia norm jakości powietrza. Pojawia się pytanie, czy proponowane ograniczenia nie są nadmierne w stosunku do osiągnięcia ustawowych norm? – zauważa Golanko.
Zgodnie z szacunkami, początkowe koszty wdrożenia systemu SCT (w tym modernizacja systemu informatycznego, oznakowanie strefy, zakup urządzeń do drukowania nalepek) wyniosą około 1,5 miliona złotych. Z kolei roczne koszty bieżące związane z obsługą systemu (m.in. rejestracja pojazdów, pobór opłat, kontrola wjazdu) będą wynosić około 500 tys. zł rocznie.
Zgodnie z ustawą o elektromobilności, system opłat może funkcjonować maksymalnie przez trzy lata. Urzędnicy argumentują, iż to czas przejściowy, który ma pozwolić użytkownikom starszych pojazdów dostosować się do nowych realiów – np. poprzez zakup bardziej ekologicznego auta.
Po tym okresie wjazd pojazdem niespełniającym norm emisji do strefy nie będzie już możliwy, niezależnie od wniesienia opłaty. Oczekuje się, iż liczba takich pojazdów będzie się systematycznie zmniejszać – zarówno w Krakowie, jak i poza nim.