Jak dowiadujemy się ze wstępnej powyborczej prognozy, wybory do landtagu w Brandenburgii z wynikiem 31 proc. wygrali socjaldemokracji z SPD. Wygląda więc na to, iż w swoim bastionie minimalnie oparli się oni prawicowym populistom z AfD – ci w niedzielę mieli otrzymać 30 proc. głosów.
Według danych opublikowanych przez stację ARD, za plecami tych dwóch brandenburskich hegemonów plasują się chadecy z CDU, którzy notują 12-proc. wynik. Exit poll identyczne poparcie wskazuje w przypadku populistyczno-lewicowego projektu BSW. Z 5 proc. na koncie próg wyborczy przekroczyć mieli także Die Grünen.
Jeśli ta prognoza znajdzie potwierdzenie w oficjalnych wynikach, w landzie ze stolicą w Poczdamie socjaldemokraci prawdopodobnie utworzą kolejną koalicję z chadekami i zielonymi. jeżeli ci ostatni ostatecznie nie utrzymają się jednak powyżej progu, być może konieczne będą negocjacje z ekipą Sahry Wagenknecht.
Wybory w Brandenburgii ważniejsze niż się wydaje. W tle gra o zmianę władzy w całych Niemczech
Jak wspominaliśmy już w naTemat.pl, decyzja brandenburczyków z 22 września mogła mieć wpływ na znacznie istotniejsze sprawy, niż tylko kształt parlamentu kraju związkowego. Po zachodniej stronie Odry głośno mówiono, iż kolejny wyborczy dramat SPD (po wcześniejszych w Saksonii i Turyngii) przesądziłby o losie kanclerza Olafa Scholza i jego socjaldemokratyczno-zielono-liberalnej koalicji.
Mowa tu o ziszczeniu się scenariusza, na jaki niedawno wskazywało "Politico". Według informatorów tej renomowanej redakcji przegrana SPD w dzisiejszej rywalizacji z AfD mogła wywołać efekt domina, na końcu którego byłoby rozpisanie przedterminowych wyborów do Bundestagu.
Choć premier Brandenburgii Dietmar Woidke chciał, żeby Olaf Scholz trzymał się z dala od kampanii wyborczej w jego regionie, to właśnie kanclerz w gronie socjaldemokratów miał zostać obciążony odpowiedzialnością za ewentualną klęskę. Następnie SPD miała zaognić konflikty w koalicji współtworzonej z zielonymi i liberałami – tak, aby doprowadzić do upadku rządu jesienią, co oznaczałoby nowe wybory na wiosnę.
Choć Olaf Scholz zdążył już publicznie zadeklarować, iż zamierza być tzw. Spitzenkandidatem w kolejnej kampanii wyborczej, jego partyjni koledzy rozważali pozbawienie go tych marzeń. W roli kandydata na kanclerza rozważali obsadzenie Borisa Pistoriusa. Znany ze zdecydowanego kursu w sprawie wojny w Ukrainie minister obrony RFN to dziś wszakże najlepiej oceniany polityk SPD.
Może minimalna, ale jednak wygrana socjaldemokracji w Brandenburgii wszystkie te plany zdaje się jednak oddalać.