Koalicja. Słowo, które sieje popłoch choćby wśród najbardziej przebiegłych polityków. Zawodową chorobą koalicjantów jest bezsenność. Bo nie znają dnia ani godziny, kiedy partner polityczny wykręci im jakiś paskudny numer. Koalicja to takie porozumienie polityków, które od pierwszego dnia prowadzi do rozwodu. A skoro taki ma być finał, to trzeba cały czas zbierać haki, które mogą się przydać na wypadek konfliktu wewnątrz koalicji.
W wielu krajach Unii Europejskiej od dawna nie da się zmontować rządu bez porozumienia kilku partii. Tamtejsze elity miały więc czas na wypracowanie reguł, których wszyscy muszą przestrzegać, żeby przeżyć. W Polsce też mieliśmy już takie porozumienia. Z rozmaitymi rezultatami, mimo iż dotyczyły tylko dwóch partii. Od półtora roku mamy koalicję czterech partii, a jakby pogrzebać, to jest ich tam więcej. Co w oczywisty sposób musi komplikować sterowanie takim organizmem. Zmniejsza się skuteczność rządzenia, a zwiększają spory. Często ambicjonalne o drobiazgi.
Koalicja 15 Października to zbiór partii mających choćby w niektórych kluczowych sprawach odrębne programy. Co więc je łączy? Bardzo krytyczny stosunek do partii Kaczyńskiego i Ziobry. To silna więź, na której przy dobrej woli i założeniu, iż niezbędne
Post Schadzka kombinatorów pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.